Nietykalny przez 27 miesięcy

Niebezpieczny przestępca w czasie gdy miał odsiadywać wyrok za ściąganie haraczu, został
aresztowany za inne przewinienia, ale bez problemów wyszedł na wolność. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o 28-letnim Arturze M., ps. „Ogór”, zatrzymanym na granicy w dniu publikacji w „Gazecie Poznańskiej” rozesłanego za nim listu gończego. Stało się to 27 miesięcy po prawomocnym skazaniu go na 4 lata więzienia za wymuszanie haraczu.

Udało nam się ustalić, że w rok po skazaniu M. trafił za kratki we Wrocławiu. Aresztowano go 30 marca ubr. pod zarzutem udział w zorganizowanej grupie odpowiedzialnej za zamieszki po meczu, podczas których zasztyletowano kibica. „Ogór” przesiedział w odosobnieniu prawie miesiąc, po czym wyszedł na wolność, chociaż jako skazany - zgodnie z przepisami - powinien zostać skierowany do odbycia wyroku.
Próbowaliśmy wyjaśnić w jaki sposób „brutalny, nie rokujący szans na adaptację w społeczeństwie, bezwględny” (cytat z wyroku) przestępca w majestacie prawa na dalsze 15 miesięcy uniknął kary.

- Gdybym otrzymał informację, że Artur M. jest skazany, to nie wyszedłby z aresztu - tłumaczy prokurator Tomasz Fedyk z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. - Widać nie było takiej informacji w Krajowym Rejestrze Karnym.
W KRK zaprzeczają. - W ciągu 60 dni od daty otrzymania zawiadomienia o wyroku musimy wprowadzić do naszej bazy informację o skazaniu danej osoby. Rygorystycznie tego pilnujemy, ale sądy powiadamiają nas często z opóźnieniem - powiedziała nam Małgorzata Ambroziewicz z KRK. W Sądzie Rejonowym w Poznaniu wykluczają opóźnienie w przypadku wyroku ciążącego na M. - Jesteśmy zawaleni pracą, ale w przypadku spraw, w których wyrok przekracza 2 lata natychmiast wysyłamy zawiadomienie o skazaniu - zapewnia sędzia Michał Tesarek.