Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obóz Krwawej Zemsty. Tu Niemcy zaczęli zabijać Polaków gazem. „Mało wydajny sposób”

Wojciech Wybranowski
Wojciech Wybranowski
Brama wjazdowa do Fortu VII w Poznaniu, zwanego też Obozem Krwawej Śmierci.
Przejdź do kolejnego zdjęcia --->
Brama wjazdowa do Fortu VII w Poznaniu, zwanego też Obozem Krwawej Śmierci. Przejdź do kolejnego zdjęcia --->Wojciech Wybranowski
83 lata temu Niemcy uruchomili w Poznaniu, pierwszy na ziemiach okupowanej Polski, obóz koncentracyjny Konzentrationslager Posen. To tutaj po raz pierwszy – w październiku i listopadzie 1939 r. użyli gazu do mordowania Polaków. W Forcie VII zginęło co najmniej 15 tys. ludzi.

10 września 1939 r. pod Poznań dotarły pierwsze oddziały niemieckich wojsk. Dwa dni później stolica Wielkopolski formalnie przeszła pod panowanie niemieckie. Miesiąc później – 10 października 1939 w poznańskiej dzielnicy Jeżyce, na terenie pruskiego Fortu VII, decyzją niemieckich władz uruchomiono, pierwszy na ziemiach okupowanej Polski, obóz koncentracyjny – Konzentrationslager Posen. Niemcy nazywali go też „Obozem Krwawej Zemsty” (Lager der Bluchtrache). Do katowni trafiali bowiem w pierwszej kolejności Powstańcy Wielkopolscy i ich rodziny, działacze organizacji patriotycznych i narodowych, przedstawiciele polskiej inteligencji, a z czasem działacze podziemnej konspiracji.

Położony w peryferyjnej, głównie willowej dzielnicy Poznania stary, pruski fort za idealne miejsce do przeprowadzenia kaźni na niepokornych Polakach uznał Herbert Lange, funkcjonariusz Einsatzgruppe VI. Lange przez pewien czas był szefem Konzentrationslager Posen, później awansował na komendanta obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Sonderkomando Lange ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za śmierć tysięcy Polaków i Żydów (Herbert Lange zginął w czasie walk o Berlin w kwietniu 1945 r.).

Warunki przetrzymywania więźniów w Forcie VII były kastastrofalne: nisko sklepione pomieszczenia, bez okien, bez dopływu świeżego powietrza, po ścianach sączyła się woda podskórna, zimą skuwał je lód. Więźniowie: kobiety i mężczyźni musieli spać na betonowej posadzce, gdzieniegdzie przykrytej słomą. Przysługiwała im głodowa dawka pożywienia dziennego: kubek wody i porcja suchego chleba, później wodnista zupa i brukiew oraz wyłącznie kawa na kolacje. Więźniowie nie mieli prawa do pomocy lekarskiej, nie mogli korzystać z leków oraz środków opatrunkowych. Szerzyły się choroby zakaźne, zwłaszcza tyfus i gruźlica.

- Już samo osadzenie w Forcie VII, ze względu na warunki tam panujące, uznać należy za zbrodnię – mówi Mirosław Więckowiak, prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu w rozmowie z „Polską Zbrojną” w 2019 r.

„Za mało wydajne” narzędzie mordowania

Konzentrationslager Posen, choć nie był typowym obozem koncentracyjnym, stał się miejscem masowej zagłady Polaków, przede wszystkim z Wielkopolski. Codziennie przeprowadzano masowe egzekucje- w pierwszym półroczu funkcjonowania obozu więźniowie byli rozstrzeliwani w lasach Palędzia i Dąbrówki, na zachód od Poznania.

Szacuje się, że w lasach Palędzko – Zakrzewskich w okresie okupacji, Niemcy zamordowali co najmniej 4 500 Polaków, jednak ich liczba może być zdecydowanie większa. Ustalenie dokładnej liczby ofiar niemieckich zbrodni popełnionych w tym miejscu jest utrudniona ze względu na zniszczoną w latach 1943-1944 dokumentację. W późniejszym okresie więźniowie rozstrzeliwani byli także pod ścianą straceń w samym Forcie VII.

Już w październiku i listopadzie na terenie obozu, w specjalnie do tego celu przygotowanych komorach Niemcy przeprowadzili eksperymenty z mordowaniem więźniów przy użyciu gazu. Do wyznaczonego bunkra, którego drzwi zaklejano gliną, przy użyciu specjalnych rur, wprowadzano ze specjalnych butli tlenek węgla. W ten sposób jesienią 1939 roku – w ramach akcji T4 - zagazowano tam kilka grup osób- pacjentów Szpitala Psychiatrycznego w Owińskach pod Poznaniem oraz pacjentów oddziału psychiatrycznego przy ul Grobla w Poznaniu. W ciągu dwóch miesięcy Niemcy zamordowali w ten sposób co najmniej 300 osób. Pod koniec listopada niemieckie władze uznały ten sposób „likwidowania bezwartościowego życia” za mało wydajny. Dlaczego? Bo trzeba było czekać kilkadziesiąt minut aż Polacy umrą, później jeszcze ładować zwłoki na samochody i wywozić. Zdecydowano więc o zastąpieniu bunkrów – mobilnymi komorami gazowymi – w szczelnych ciężarówkach. Dla Niemców była to oszczędność czasu- ciał pomordowanych nie trzeba było już ładować na samochody.

Schody Śmierci i „wycieczka w Karpaty”

Innym ze sposobów bestialskiego mordowania więzionych Polaków był „spacer” po Schodach Śmierci. Całe grupy więźniów, których zmuszano do dźwigania ciężkich, 10 kilogramowych kamieni, wpędzano na strome schody, każąc wspinać się po nich. Ci, którzy dotarli na sam szczyt byli kolbami karabinów spychani na dół, tak, by spadając po schodach przewracali tez wspinających się na nie współwięźniów, tak by ofiary rozbijały głowy o betonowe stopnie. Rannych dobijano kolbami. Kiedy temperatura spadała poniżej zera, esesmani z grupy Herberta Lange ułatwiali sobie sprawę, polewając schody wodą tak, by pokryła je warstwa lodu. W podobny sposób Niemcy wykorzystywali też stromą skarpę, na której znajdowały się schody. Zimą, więźniowie zmuszani byli do wbiegania po oblanej wodą, zaśnieżonej skarpie, a następnie robiąc przewrotkę, staczania się na dół. Esesmani nazywali to „wycieczką w Karpaty”.

„Polowanie na zająca” i „Dzwon”

Innym z wymyślnych sposobów mordowania Polaków stosowanym przez Niemców w Obozie Krwawej Zemsty była tzw. „zabawa w dzwona”. W specjalnie przystosowanym pomieszczeniu, głównie obozowej łaźni, esesmani wieszali swoją ofiarę głową w dół, z rękami związanymi na plecach. A następnie popychali więźnia tak mocno i tak długo aż rozbijał głowę o umywalki lub betonową ścianę pomieszczenia. Później współosadzeni musieli zmywać ze ścian resztki mózgu i krew ofiar kaźni.

Niemieccy strażnicy regularnie organizowali też „polowania na zająca”. Na czym to polegało? Organizowali oni wyścig przerażonych, zmaltretowanych, często półślepych (po wyjściu z ciemnych cel) Polaków, którzy mieli skakać jak zające. Rozbawieni Niemcy strzelali do swoich ofiar, licytując się celnością strzałów. Jedną z odmian tej kaźni była też „zabawa w psa”. Wymęczeni więźniowie musieli chodzić na czworakach i szczekać, a oprawcy katowali ich pejczami (można je dziś oglądać na specjalnej ekspozycji w Forcie VII).

„Obóz w Forcie VII był największym w Wielkopolsce ośrodkiem eksterminacji polskich elit, miejscem, w którym niemieccy oprawcy dopuszczali się niewyobrażalnego wręcz okrucieństwa. Dość powiedzieć, iż więźniowie, którym komunikowano, że zostaną przeniesieni do obozów budzących wyjątkową grozę, np. Auschwitz, Dachau, Gross- Rosen, Mauthausen-Gusen, Buchenwald i in., byli postrzegani przez przebywających z nimi w celi towarzyszy niedoli, jako ci, którym los dał szansę na przeżycie” - napisano na stronach Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości.

Konzentrationslager Posen funkcjonował do 1944 r. Szacuje się, że śmierć w nim poniosło co najmniej 15 tysięcy Polaków. „Ze względu na zniszczenie dokumentów nie sposób oszacować, ilu więźniów przewinęło się przez Fort VII, ani podać nawet w dużym przybliżeniu liczbę ofiar, jakie pochłonęły forteczne kazamaty bądź masowe egzekucje w okolicznych lasach” - informował Instytut Pamięci Narodowej”.

Zobacz zdjęcia z Fabryki Śmierci w Poznaniu:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Obóz Krwawej Zemsty. Tu Niemcy zaczęli zabijać Polaków gazem. „Mało wydajny sposób” - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto