Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obuwnicze światy Renaty Przemyk

Redakcja
Renata Przemyk była taka, jak zawsze na koncertach - świetna wokalnie, liryczna, kobieca, momentami przewrotnie kokieteryjna. A na dodatek - akustyczna.

Nie jest łatwo przygotować akustyczne wersje znanych wszystkim piosenek w taki sposób, by publiczność je rozpoznawała i jednocześnie słuchała, jak zupełnie nowych utworów. Renacie Przemyk ta sztuka się świetnie udała. Jest jedną z nielicznych polskich wokalistek, które nie tylko znają możliwości swojego głosu, ale także potrafią go bez problemu wykorzystać. I nieważne, czy będzie to śpiewanie lirycznych, wręcz romantycznych ballad, czy też drapieżne tryskające ekspresją wokalizy. A co najważniejsze - artystka robi na luzie, z wdzięim, jakby zupełnie od niechcenia, bez wysiłlu i scenicznej przesady.

Akustyczna Renata Przemyk to zupełnie inna wokalistka. Często głosem dominuje nad towarzyszącymi jej gitarami (akustycznymi i basową) oraz instrumentami perkusyjnymi z różnych zakątków świata. Ale jest to przewaga wynikająca z siły ekspresji, bez konkurencji. Świetne aranżacje piosenek, rozbudowujące niektóre z nich do prawie dwu-, trzykrotnie dłuższych wersji, pozostawiają jednak miejsce na żywiołowe solówki instrumentalne.

Czy brakuje w tym wszystkim tak charakterystycznego dla utworów Przemyk akordeonu? Zdecydowanie nie! To po prostu zupełnie inne oblicze znanej artystki - trochę spokojniejsze, ale równie wyraziste i ciekawe. Akordeon narzucał swoją barwę, to niejako pod niego musiały być aranżowane wszystkie partie instrymentalne. Teraz instrumenty muszą "dopasować się" do nowego lidera - głosu Renaty Przemyk. I wcale nie jest to wyzwanie łatwe.

Instrumentarium skłania też artystkę do trochę innych scenicznych zachowań. Cały czas siedzi na krześle, sięgając po coraz to inne bębenki i przeszkadzajki. A w przerwach między utworami... zmienia buty. Z każdą parą wiąże się przecież inna historia, inne wspomnienia, przywołują różne nastroje i klimaty. Z bosymi nogami najlepiej czuje się drgania sceny, szpilki to oznaka miłości...

Warto było wybrać się w tę trochę filozofującą, ciekawą i ciepłą wyprawę po obuwniczych światach Renaty Przemyk. Chociażby dla zagranej na bis, utrzymanej w formie jazzującej bossa novy "Baby" (co ją zesłał bóg). Także po to, by usłyczeć jak artystka tłumaczy się po pomysleniu piosenki: "Bardzo trudno jest jednocześnie śpiewać, grać i jeszcze pięknie wyglądać... Sama nie wiem, na co się zdecydować...". Tyle tylko, że wybierać nie musi - w każdej z tych czynności jest po prostu sobą. I wszystkie razem wychodzą jej znakomicie. Co bez problemu udowodniła w czasie niedzielnego koncertu w poznańskim klubie Blue Note.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto