Dzik kompletnie nie przejmował się przechodzącymi ludźmi - co prawda o tej porze nie było ich tam zbyt wielu - i z głośnym chrumkaniem rył ściółkę w poszukiwaniu przysmaków. Można było podejść do niego na odległość dwóch - trzech metrów, a nawet zrobić zdjęcie.
Dziki zazwyczaj żerują w nocy, w dzień unikają ludzi, chowając się w miejscach dla nich niedostępnych. Zobaczenie dzika w dzień jest rzadkim zjawiskiem - czy więc spotkane na Dębinie i nietypowo zachowujące się zwierzę nie jest przypadkiem chore?
Okazało się, że nie. I że w dodatku ten konkretny dzik jest dobrze znany pracownikom Zarządu Zieleni Miejskiej, którzy opiekują się Dębiną, i... okolicznym wędkarzom.
- Był taki brązowawy? A, to pupil wędkarzy - śmieje się Jarosław Nowak, wicedyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej. - Skarżą się na niego, bo oni tam łowią na kukurydzę, a on im tę kukurydzę wyżera. Jeśli oni łowią w dzień, to on też w dzień im tam podjada...
Zdaniem dyrektora zmiana dziczych obyczajów to efekt działalności człowieka. Regularnie można spotkać dzicze stadka w pobliżu piekarni na ulicy Rubież - dziki wyjadają wyrzucane tam resztki pieczywa, traktując piekarnię jako darmową stołówkę, w dodatku czynną całą dobę. Dzik z Dębiny pojawia się zawsze wtedy, gdy nad dębińskimi stawami są wędkarze.
- Kiedyś się mówiło, że jak dzikie zwierzę pozwoli podejść do siebie za blisko, to znaczy że jest chore, na wściekliznę lub coś innego - opowiada dyrektor. - Ale teraz już tak nie jest, zwierzęta po prostu przyzwyczaiły się do ludzi i dlatego nie uciekają.
To oczywiście nie oznacza, że można traktować takie zwierzęta jak oswojone i domowe.
- Nie należy do nich podchodzić za blisko, a już na pewno nie dotykać - ostrzega dyrektor. - Nie należy też uciekać czy krzyczeć, bo to mogłoby sprawić, że dzik stałby się agresywny. Ale jeśli się go nie zaczepia, to on też zostawi człowieka w spokoju.
W znacznie większym niebezpieczeństwie przy spotkaniu z dzikiem są natomiast psy. Najczęściej zgodnie z naturalnym instynktem - jeśli nie są na smyczy - atakują dzika, jednak przy starciu z nim nie mają szans.
- Z psa może dosłownie nic nie zostać, jeśli zaatakuje dzika - ostrzega dyrektor Nowak.
Dlatego w poznańskich lasach, w których - jak się okazuje - bardzo łatwo o spotkanie oko w oko z prawdziwym dzikiem o dowolnej porze, lepiej psa trzymać na smyczy.
wystawa pod patronatem MM Moje Miasto Poznań | 12 czerwca 2010 Poznań - Szczecin - Poznań |
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?