Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OPERETKA - Premiera "Candide" w Teatrze Wielkim

Stefan Drajewski
Profesor Roman Kubicki jako Wolter (drugi z lewej) w otoczeniu swoich słuchaczy na stacji paryskiego metra
Profesor Roman Kubicki jako Wolter (drugi z lewej) w otoczeniu swoich słuchaczy na stacji paryskiego metra Marek Grotowski
Na stacji metra kręcą się różni ludzie. Większość z nich gna do przodu i nie zwraca uwagi na zajmujących się sobą artystów, bezdomnych, narkomanów... Ale zdarza się spotkać na stacji metra kogoś, kto przykuwa uwagę wszystkich swoim wyglądem albo tym, co mówi.

Michał Znaniecki operetkę Leonarda Bernsteina "Candide" rozgrywa na stacji paryskiego metra "Voltaire". Na peronie wokół dość dziwnie wyglądającego mężczyzny gromadzi się grupka młodych ludzi, którzy słuchają jego opowieści. A on, jak na filozofa przystało, opowiada zajmująco historię Kandyda. Bo tym bezdomnym jest Wolter, autor opowiastki filozoficznej pod tytułem "Kandyd", a prywatnie profesor Roman Kubicki, filozof z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przeniesienie akcji operetki na peron metra, gdzie szara codzienność styka się z blichtrem kolorowych reklam, pozwala i tłumaczy nagłe zwroty akcji, możliwość przenoszenia akcji do Lizbony, Kadyksu, Południowej Ameryki, Afryki i do nieistniejących krain, takich jak choćby mityczne Eldorado... Tytułowy Kandyd jest jednym z grupki słuchaczy - "wyznawców" filozofa z metra. Dzięki niemu uświadamia sobie własną przeszłość i przeżywa ją na oczach publiczności.

Wydawać by się mogło, że "Kandyd" Woltera ma tylko wartość historyczną. Tymczasem okazuje się, że nie. Bohaterowie są szczęśliwi a widzowie mają ciągle takie same marzenia, jak oni na scenie.
Operetka Bernsteina nie jest dziełem przemyślanym dramaturgicznie. Kompozytor chciał się zabawić grą z konwencją gatunku. W konsekwencji pozostawił utwór niespójny: momentami porywający a chwilami nudny, dowcipny a czasami przyciężkawy. Znaniecki wspólnie z Elio Boncompagni (kierownictwo muzyczne) zredagowali "Candide" na nowo. Niestety, mogli je pociąć jeszcze mocniej, aby nadać mu tempo, jakie charakteryzuje tempo życia na stacji metra. Na pewno rytm spektaklu stracił na braku kontaktu między Wolterem, który opowiadał po polsku, a dyrygentem z Włoch, który reagował na ostatnie słowo narratora, aby dać sygnał orkiestrze.

Niezdecydowanie Bernsteina, nieostrość gatunkowa, nastręcza również wiele kłopotów odtwórcom poszczególnych postaci. Raz powinni śpiewać operetkowo, innym razem operowo a najczęściej musicalowo. Nie wszyscy sprostali tym zadaniom. Na największe uznanie zasłużyła Sylwia Złotkowska, która zauroczyła mnie stroną aktorską i wokalną, tworząc wyrazistą postać w każdej sytuacji. Wielkie barwa należą się także Ewie Majcherczyk, która będąc cały czas Kundegundą, musiała zakładać różne maski, tworząc galerię postaci. A poza tym pięknie śpiewała. Panie przyćmiły nieco tytułowego Kandyda. Wojciech Sokolnicki jako ten współczesny Kandyd w jeansach trochę rozmył się, ale wokalnie zaimponował zwłaszcza w drugiej części wieczoru.

Teatr Wielki w Poznaniu: Leonard Bernstein "Candide", inscenizacja i reżyseria Michał Znaniecki, kierownictwo muzyczne Elio Boncompagni, kierownictwo chóru Mariusz Otto, dekoracje Luigi Scoglio, kostiumy Katarzyna Nesteruk, choreografia Aline Nari, reżyseria świateł Bogumił Palewicz, premiera 25 września 2010 roku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: OPERETKA - Premiera "Candide" w Teatrze Wielkim - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto