Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszust czy ofiara?

Maciej STROIŃSKI
Tomasz Dymaczewski - bohater skandalu w Urzędzie Marszałkowskim - przepadł jak „kamień w wodę”. Wiadomo tylko, że przerwał urlop, ale jednocześnie rozpoczął zwolnienie chorobowe.

Tomasz Dymaczewski - bohater skandalu w Urzędzie Marszałkowskim - przepadł jak „kamień w wodę”. Wiadomo tylko, że przerwał urlop, ale jednocześnie rozpoczął zwolnienie chorobowe. Oznacza to, że marszałek, mimo zapowiedzi, póki co nie może wyrzucić T. Dymaczewskiego z pracy.

Według informatora „Gazety Poznańskiej” Tomasz Dymaczewski nie pojawi się w Urzędzie Marszałkowskim 12 sierpnia, czyli w dniu w którym kończy mu się zwolnienie. Zamiast niego do urzędu dotrze kolejne L4. Plan jest taki, by choroba trwała do końca roku. Wtedy może sprawa „przyschnie”. Tyle anonimowe źródła. Tych rewelacji nie potwierdza jednak Magdalena Młyńczak - dyrektor Gabinetu Marszałka. - Nie słyszałam nic na temat tego, by zwolnienie pana Dymaczewskiego miało się przedłużać. Mam nadzieję, że wychoruje się i 12. pojawi się w pracy.

Lista poszkodowanych

Tymczasem do urzędu zaczęli zgłaszać się kolejni poszkodowani przez Tomasza Dymaczewskiego. - Ktoś dzwonił, ale się nie chciał przedstawić. Nie mogłam go potraktować poważnie - mówi dyrektor Młyńczak i dodaje: - Chcę zebrać jakąś wiedzę na ten temat. Bez Dymaczewskiego będzie to trudne.

Nadal działa

Sam Tomasz Dymaczewski, mimo że na zwolnieniu chorobowym, nie „zasypuje gruszek w popiele”. Ustaliliśmy, że zwrócił się o pomoc prawną do poznańskiej kancelarii adwokackiej - „Grzybkowski i Guzek”. Prawnicy razem z Dymaczewskim przygotowali nawet list, w którym znajduje się wyjaśnienie całej sprawy.

List miał trafić do poznańskich mediów. Do tej pory jednak nie trafił. Mecenas Tomasz Grzybkowski w rozmowie z „Gazetą Poznańską” nie chciał potwierdzić ani istnienia listu, ani w ogóle tego, że Dymaczewski jest klientem jego kancelarii.

Dziennikarz doskonały

Tomasz Dymaczewski wciąż jest nieuchwytny. „Gazeta Poznańska” próbowała skontaktować się z nim dzwoniąc na służbową komórkę urzędnika. Ta jest wciąż wyłączona. Odzywa się automatyczna sekretarka. Dymaczewski nie oddzwania. Nie może skontaktować się z nim także prof. Michał Iwaszkiewicz - rektor Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych. Dymaczewski jest rzecznikiem prasowym uczelni.
- Tomasz Dymaczewski nieformalnie zawsze reprezentuje szkołę w kontaktach z mediami, formalnie stanowiska rzecznika nie mamy - tłumaczy rektor Iwaszkiewicz.

Dymaczewski nie ma etatu w szkole, ale jest redaktorem naczelnym kulturalnego periodyku wydawanego przez WSUS - „Pegaza”. M. Iwaszkiewicz nie wierzy w winę Dymaczewskiego.
- Jest doskonałym dziennikarzem. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z nim - mówi rektor Iwaszkiewicz i dodaje, że jest bardzo zbulwersowany całą historią.

Co z tą kasą
Chodzi o 37,5 tys. złotych, które Tomasz Dymaczewski - pracownik Gabinetu Marszałka Stefana Mikołajczaka, rzekomo pożyczył w maju tego roku, na organizację marszałkowskiego festynu z cyklu „Dzień Dobry Wielkopolsko” od Ryszarda Janiaka - szefa fundacji „Samorodek”. W zamian za to, zobowiązał się wobec Janiaka do „wszelkiej pomocy” w organizacji festynu w Budzyniu.

Całość uzgodnień pomiędzy panami została odręcznie spisana na papierze firmowym urzędu. Owo pismo ujawniła „Gazeta Poznańska”. Umowa narusza kilka przepisów obowiązujących w urzędzie, a dodatkowo Dymaczewski nie miał prawa ubiegać się w imieniu urzędu o jakiekolwiek pieniądze.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto