Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OTOROWO - Mateusz nie żyje

Joanna Małecka, Anna Skoczek
Mieszkańcy Otorowa i okolic przeszukiwali podmokłe łąki w sąsiedztwie domu dziecka - Fot. Maciej Opala
Mieszkańcy Otorowa i okolic przeszukiwali podmokłe łąki w sąsiedztwie domu dziecka - Fot. Maciej Opala
W akcji ratowniczej brało udział ponad 200 osób. Mimo starań policji, straży pożarnej i mieszkańców, chłopca nie udało się uratować. 4-letni Mateusz zaginął – informowały od czwartku wszystkie media w Polsce.

W akcji ratowniczej brało udział ponad 200 osób. Mimo starań policji, straży pożarnej i mieszkańców, chłopca nie udało się uratować.

4-letni Mateusz zaginął – informowały od czwartku wszystkie media w Polsce. Chłopiec nie żyje – usłyszeliśmy w piątek rano... Jak do tego doszło?

Tłumy przed bramą

W czwartek około 16.30 siostry prowadzące dom dziecka zauważają, że brakuje jednego z podopiecznych. 4-letni Mateusz bawił się na podwórku. Nagle zniknął. Opiekunki natychmiast informują policję. Na miejsce przyjeżdżają wszystkie jednostki z Szamotuł i okolic. Dołączają do nich strażacy. Przed bramą do placówki gromadzą się mieszkańcy z latarkami i telefonami komórkowymi. Też chcą pomóc w poszukiwaniach. – Policja i straż organizują grupy ochotników – mówi Kazimierz Tomaszyk z Wydziału Zarządzania Kryzysowego przy Urzędzie Miasta i Gminy w Szamotułach.
– Godna podziwu jest postawa młodzieży – mówi Franciszek Nowakowski, radny z Szamotuł. – Z ogromnym poświęceniem przeczesywali łąki i mokradła. Ludzie nie szukają sensacji, nie dopytują, kto zawinił. Przychodzą pomóc.
– Przecież to mogło zdarzyć się każdemu z nas – mówi mieszkanka Otorowa. – A gdyby to było moje dziecko? – pyta ze łzami w oczach.
Strażacy w specjalnej motorówce przeszukują okoliczne stawy. Do akcji włączają się płetwonurkowie. – Szukamy 4-letniego chłopca, 110 centymetrów wzrostu. Ubrany jest w sztruksowe granatowe spodnie i brązowy polar. Jednostki rozdzielają się na rozdrożu – krzyczy Roman Mucha, kapitan Państwowej Straży Pożarnej w Szamotułach.

Nikt nie może go odnaleźć

Nagle ślad się urywa. – Doszliśmy do skrzyżowania we wsi Czyściec. Tam pies zgubił trop – dodaje Roman Mucha. Ludzie przeczesują teren w promieniu 5 kilometrów od domu dziecka. Nigdzie nie ma chłopca. Mimo bardzo dobrej organizacji, akcja nie przynosi rezultatu. – Po raz kolejny zostały wszczęte poszukiwania – mówi Jacek Michałowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. – Uczestniczy w nich około 80 strażaków, 110 policjantów z całej Wielkopolski, śmigłowiec policyjny, psy ratownicze i motorówka. Do tego dochodzi coraz więcej mieszkańców. Nie wykluczamy, że Mateusz został porwany.
Kolejne osoby przyjeżdżają z okolicznych wiosek i miast.

Bunt, bo przerwano akcję

Zapada zmrok. Na łąkach widać tylko strumienie światła latarek. Trudno określić, ile osób bierze udział w poszukiwaniach. Wydaje się, że są ich tysiące. – To bardzo niebezpieczny teren – mówi Paweł Kiona, jeden z ochotników. – Tu są mokradła, toniemy po kostki w błocie, proszę spojrzeć na nasze buty – wtrąca się Marek Kaczmarek, wskazując na ubrudzone nogawki.
Około godziny 23. do ludzi dotarły informacje, że akcja wkrótce zostanie przerwana. – Jak to? – dopytuje się Marcin Kiełbik. – Tak nie można! – dobiegł głos z tłumu. – A jeśli maluch marznie gdzieś pod drzewem? – krzyczy Jędrzej Jurczak. – Nie pójdziemy jutro do pracy. Będziemy chłopca szukać tak długo, jak tylko będziemy w stanie – dodaje Paweł Kiona.

W piątek o 6.00 przed dom dziecka znowu schodzą się ludzie. Idą w te same miejsca, przeczesują te same lasy.

Czterolatek leżał na dnie

O 9.15 grupa płetwonurków z Poznania informuje, że chłopiec się znalazł. Leży martwy na dnie rowu łączącego dwa stawy, zaledwie kilkanaście metrów od placówki. – Zsunął się ze stromego brzegu prosto do wody. Zbiornik miał 1,5 metra głębokości. Chłopiec miał tylko 110 centymetrów. Nie miał szans – kwituje z żalem Jacek Michałowski. W czwartek dookoła tych stawów grupy poszukiwawcze z latarkami przechodziły dziesiątki razy. Nie było szans, by zauważyć dziecko. Woda była brudna, a Mateusz leżał na dnie...

Mateusz Pakulski, zastępca prokuratora rejonowego w Szamotułach

– Wszczęto postępowanie wyjaśniające w związku z odpowiedzialnością za opiekę nad osobą małoletnią i przez to narażenie jej na utratę życia ze skutkiem nieumyślnego spowodowania śmierci. Ostateczną przyczynę zgonu chłopca wskaże sekcja zwłok. My chcemy wyjaśnić, czy dziecko samowolnie oddaliło się od grupy pozostającej pod opieką wychowawcy, czy wszystkie dzieci w tym czasie pozbawione były nadzoru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto