MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Piechniak do Piechny

Tomasz SIKORSKI
Po wydarzeniach ostatniego tygodnia można przypuszczać, że piłkarzom Groclinu przez długi czas będzie się źle kojarzyło wszystko, co związane z Kielcami.

Po wydarzeniach ostatniego tygodnia można przypuszczać, że piłkarzom Groclinu przez długi czas będzie się źle kojarzyło wszystko, co związane z Kielcami.

Wminionym tygodniu w ciągu czterech dni Groclin odpadł z Pucharu Polski oraz stracił szansę na wywalczenie w miarę przyzwoitej pozycji po rundzie jesiennej. A wszystko to za sprawą piłkarzy Korony Kielce.
Początek sobotniego meczu nie wskazywał jednak na smutne zakończenie piłkarskiego serialu z beniaminkiem. Zespół z Grodziska przez pierwsze pół godziny sprawiał bowiem lepsze wrażenie i mógł pokusić się o zdobycie gola. Strzał Lumira Sedlacka trafił jednak w poprzeczkę, a dobijający do pustej bramki Adrian Sikora nie dość, że nie trafił do siatki, to jeszcze był na pozycji spalonej. W tej odsłonie spotkania groźnie strzelali także Duszan Sninsky i Piotr Rocki, ale za każdym razem na posterunku był Łukasz Załuska.
Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Gospodarze jakby przystosowali się do trudnych warunków i na śliskiej nawierzchni z każdą kolejną minutą uzyskiwali coraz większą przewagę. Jej efektem były trzy gole. - Na początku badaliśmy Groclin, a później rzuciliśmy się do ataku - tłumaczył kapitan gospodarzy, Arkadiusz Bilski.
Pierwszy gol był jednak efektem błędu Piotra Piechniaka, który tak niefortunnie dogrywał piłkę do Sebastiana Przyrowskiego, że ta trafiła na głowę Grzegorza Piechny, a najskuteczniejszy zawodnik Orange Ekstraklasy nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem jej w siatce. Równie przypadkowa była druga bramka dla Korony. W kolosalnym zamieszaniu na polu karnym gości, Bilski zdecydował się na silny strzał, po którym piłka odbiła się od dwóch obrońców z Grodziska i kompletnie zmyliła naszego bramkarza.
Od tego momentu gospodarze już niepodzielnie panowali na boisku. Zmarznięci kibice w samej końcówce doczekali się jeszcze jednego gola, którego autorem był debiutujący w lidze Anatolij Dorosz. Zawodnik z Mołdawii wpisał się na listę strzelców przy dużej pomocy Sninsky’ego, który wybijając piłkę, trafił w Przyrowskiego. - Nie wiem, czy Korona była od nas lepsza, ale na pewno miała więcej szczęścia - podsumował krótko sobotni mecz Piotr Rocki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto