Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKP - Dworzec. Przytulisko ludzi bezdomnych

Robert Domżał
Przed chłodem i wiatrem chowają się za automatami ze słodyczami i napojami
Przed chłodem i wiatrem chowają się za automatami ze słodyczami i napojami Grzegorz Dembiński
Śpią na parapetach. W poszukiwaniu odrobiny ciepła wciskają się za automaty z napojami. Cuchną alkoholem i moczem. Są hałaśliwi. Co wieczór patrzą na nich tysiące podróżnych. A przecież kolejarze zapowiadali poprawę wizerunku poznańskiego dworca PKP. Hol Głównego miał być nawet zamykany na noc i sprzątany. Co zostało z tych pomysłów?

Zostali tylko ochroniarze. Patrolują hol, przeganiając z niego bezdomnych. Jak mówią pracownicy konkurencyjnej służby – SOK, ochroniarze kierują bezdomnych właśnie na Dworzec Zachodni. Tą część chronią bowiem SOK-iści.

Według Tomasza Nowaka, dyrektora poznańskiego oddziału PKP Dworce Kolejowe bezdomni sami idą na Dworzec Zachodni. – Nie ma ochrony, więc mają tam święty spokój – mówi Nowak.

A bezdomni święci nie są. W ciągu dnia nie widać ich. Zarabiają na mieście, żebrząc. Zbierają makulaturę, puszki. Na dworzec przychodzą po zmroku. Kłócą się, przeklinają. Przed budynkiem dworca załatwiają potrzeby fizjologiczne (kolej zlikwidowała toalety na Zachodnim). Twierdzą, że jedzą raz dziennie – u sióstr zakonnych.

– Czasem pani z baru przyniesie ciepłego kurczaka. To dobra kobieta. Bywa, że ktoś nieznajomy poda kanapki. Ale, żeby przyszła pomoc społeczna? Tego nie pamiętamy – mówią.

Są z różnych stron Polski. Ziemowit ma 62 lata. Skończył technikum górnicze . Pracował w kopalni w Lędzinach. Pracę stracił, bo pił alkohol.
– Piję, ale jak nie pić. Niedługo święta, jak o tym myśleć – mówi.

Twierdzi, że ma trójkę dzieci. Na łaskę do nich nie pójdzie. Ale nie zamierza też pójść po pomoc do żadnego z ośrodków dla bezdomnych. – Byłem tam i widziałem. Na nas bezdomnych się tam dorabiają – twierdzi.

Andrzej, kolejny bywalec Zachodniego: posiniaczona twarz, nos pokryty strupami. Jest górnikiem z Wałbrzycha.
– Przeganiają nas z Głównego jak psy. Potrafią przyjść, otworzyć okna, żeby wywiało te resztki ciepła – mówi.
Włodek, rocznik 1951, z ręką na temblaku. Potrzebuje pomocy, ale siedzi na dworcu.

– Jakiś szaleniec zrzucił mnie z parapetu, gdy spałem. Odwieźli mnie do szpitala. Gips mają mi zdjąć za sześć tygodni – opowiada.
Ziemowit twierdzi, że próbował dostać się do jednego z poznańskich ośrodków dla bezdomnych, ale usłyszał, że obowiązuje rejonizacja i skoro nie jest z Poznania… to miejsca dla niego nie ma. – Jesteśmy bezdomni, ale jesteśmy ludźmi powtarzają. Ośrodki przyjmują tylko niektórych – mówią.
Po godz. 15 trudno dodzwonić się do „Barki” czy „Przystani”. Kiedy już udało się skontaktować z noclegownią przy Darzyborskiej okazało się, że nie ma osoby, z którą można porozmawiać. Na dworzec nikt ze schroniska nie przyjeżdża, by zabrać bezdomnych. SOK nie ma odpowiedniego samochodu.

– Możemy im tylko wskazać, gdzie są noclegi – wyjaśnia Włodzimierz Selerski z SOK.
W środę późnym wieczorem policjanci wywieźli wszystkich bezdomnych do jednego z ośrodków. Kiedy więc zacznie się sprzątanie dworca?
– Dzisiaj nie podam terminu, w jakim założone będą kraty oddzielające hol od tunelu. Wykonawca nie dotrzymał terminu. Tyle już było mówione o zamykaniu dworca, że wiedzą o tym nawet bezdomni – dodaje Tomasz Nowak. Kolejarze planowali też zamykać dworce w Gnieźnie i Koninie.

– Teraz, kiedy spadł śnieg nie będziemy tego robić. Ludzie, by nam tego nie darowali – zaznacza dyrektor Nowak.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto