MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Płomienie nad Starołęką

Joanna KARDASZ
W wyniku pożaru zniszczeniu uległ dach budynku. Straty są nadal szacowane.
W wyniku pożaru zniszczeniu uległ dach budynku. Straty są nadal szacowane.
Trzynaście jednostek straży pożarnej gasiło wczoraj budynek gospodarczy na terenie byłego zakładu Poznańskiej Fabryki Maszyn Żniwnych przy ul. Starołęckiej w Poznaniu.

Trzynaście jednostek straży pożarnej gasiło wczoraj budynek gospodarczy na terenie byłego zakładu Poznańskiej Fabryki Maszyn Żniwnych przy ul. Starołęckiej w Poznaniu.

Prawdopodobnie przyczyną ognia była nieuwaga pracowników, którzy pół godziny przed pożarem kładli papę na dach tegoż budynku.

Pożar wybuchł około południa. Natychmiast na miejsce zdarzenia przybyło pięć jednostek straży pożarnej oraz kilka wozów policji, która zabezpieczała teren. Ogień wznosił się na wysokość kilku metrów. Płonęło ponad 250 metrów kwadratowych dachu. Spadające kawałki drewnianej konstrukcji powodowały dalsze rozszerzenie pożaru.

Ratowali sprzęt

- W momencie pojawienia się ognia ludzie zaczęli biegać dookoła, krzyczeć i wzywać pomocy – relacjonuje jeden z policjantów. – Pracownicy okolicznych firm w pośpiechu zaczęli wynosić sprzęt: komputery, telefony, kserokopiarki. W płonącym budynku znajduje się bowiem firma handlująca telefonami komórkowymi.

Tylko dzięki szybkiej akcji strażaków i pomocy policji udało się uratować mienie o wartości ponad stu tysięcy złotych. Na szczęście nikomu też nic się nie stało. Ogień jednak nadal się rozprzestrzeniał.
Po piętnastu minutach bezskutecznej walki z ogniem strażacy wezwali posiłki. Przyjechało kolejnych pięć wozów z pobliskich jednostek straży.

- Wezwaliśmy również beczkowóz, gdyż pobliskie hydranty były nieczynne, co staje się ostatnio plagą – poinformował nas oficer dyżurny z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. – W sumie w akcji wzięło udział kilkudziesięciu strażaków.

Kładli papę

Początkowo trudno było ustalić przyczynę pożaru. Ogień wybuchł nagle – i rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Po wstępnych przesłuchaniach świadków udało się ustalić, że przyczyną ognia była włączona maszyna do układania papy.

- Pracownicy, którzy od rana naprawiali dach, zostawili sprzęt dosłownie na kilka minut – opowiada jeden ze świadków zdarzenia. – W momencie jak schodzili z dachu pojawiły się pierwsze płomienie. Później słychać już było tylko krzyki zdenerwowanych właścicieli z pobliskich firm. Trzeba było wszystko wynosić.

Uwaga na gapiów

Największe problemy strażacy mieli jednak nie z ogniem ale z... dziećmi, które spragnione wrażeń podchodziły zbyt blisko płonącego budynku. Nawet policjantom często nie udawało się powstrzymać nieznośnych nastolatków.

- Zawsze jest tak, że kiedy coś się dzieje, zbiera się tłum gapiów – mówi Leszek Węckowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Poznaniu. – Najtrudniej wtedy upilnować chłopaków, którzy jeżeli tylko chcą zobaczyć coś z bliska, potrafią przejść przez najwyższy płot. Wtedy nie tylko trzeba gasić pożar ale też uważać, by nikomu nic się nie stało.

Po dwóch godzinach walki z ogniem pożar udało się ugasić. Obecnie trwają dalsze przesłuchania w tej sprawie.

od 12 lat
Wideo

Bezpieczeństwo na drogach podczas weekendu i w Boże Ciało

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto