Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podzielona Zjednoczona Europa

Andrzej REMBOWSKI
Czy będziemy kształtować oblicze Zjednoczonej Europy, czy jedynie przyglądać się jak inni robią to za nas? Na to pytanie ma dać odpowiedź zaczynający się dziś w Brukseli szczyt szefów państw i rządów państw ...

Czy będziemy kształtować oblicze Zjednoczonej Europy, czy jedynie przyglądać się jak inni robią to za nas?
Na to pytanie ma dać odpowiedź zaczynający się dziś w Brukseli szczyt szefów państw
i rządów państw członkowskich i przystępujących do UE.

W czasie szczytu opracowana ma zostać ostateczna wersja projektu Konstytucji Unii Europejskiej. Jednak różnice, jakie dzielą poszczególne państwa, są na tyle duże, że prawdopodobieństwo uzyskania kompromisu jest minimalne. Za głównych „winowajców” takiego stanu postrzegane są Polska i Hiszpania.

O co walczymy?

Jednoczącą się Europę dzielą obecnie głównie cztery kwestie: system głosowania w Radzie UE, zapisanie w preambule Konstytucji odwołania do chrześcijańskich korzeni Europy, zapisanie niemożliwości tworzenia konkurencyjnych dla NATO sojuszy wojskowych w ramach UE oraz określenie liczby komisarzy w Komisji Europejskiej.
Najwięcej kontrowersji budzi nowy system podziału głosów w Radzie UE. Najzacieklej o jego odrzucenie i podtrzymanie systemu przegłosowanego w Nicei walczą Polska i Hiszpania. Ta determinacja nie powinna dziwić. Zastąpienie systemu przyjętego w Nicei zasadą „podwójnej większości”, lansowaną przez Niemcy i Francję (przy poparciu przewodniczących UE Włoch), doprowadziłoby w praktyce do tego, że Unią rządziłyby cztery kraje o największej liczbie ludności, czyli: Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy.

Dziesięciu gniewnych ludzi

Na szczycie polską stronę reprezentować będzie dziesięcioosobowa delegacja. Przewodniczyć jej będzie, leczący się po wypadku premier Leszek Miller. Oświadczył to podczas wczorajszego posiedzenia rządu. Składająca się głównie z polityków związanych z SLD reprezentacja ma pełne poparcie wszystkich stron polskiej sceny politycznej. W czasie środowej, poprzedzającej brukselski szczyt, europejskiej debaty sejmowej nie brakowało patetycznych wręcz stwierdzeń.

- Nasz kraj, który sam utorował sobie drogę do wolności, utrwalił demokrację, gospodarkę rynkową bez planu Marshalla na pewno nie może być petentem, jest partnerem w owym dziele jednoczenia Europy - mówił Janusz Lewandowski z PO.
Bogdan Pęk z LPR stwierdził, że jeśli odstąpimy od Nicei, to po przegranych warunkach ekonomicznych, przegramy także pozycję polityczną i będziemy klientem i pariasem jednoczącej się Europy.

Trudny kompromis

O końcowy sukces będzie jednak niezwykle trudno. Swojego stanowiska z całą pewnością nie zamierzają zmienić Niemcy. W czasie wczorajszych konsultacji z kanclerzem Schroederem prezydent Kwaśniewski nie usłyszał nic nowego. Prezydent Francji Jacques Chirac kilka dni temu potwierdził, że będzie bronił nowych zapisów. Propozycji kompromisu nie mają też przewodniczące obradom Włochy. Dużym zaskoczeniem było ostatnio wspólne stanowisko Czech i Słowacji, które określają twardą obronę Nicei przez Polskę i Hiszpanię jako „błąd taktyczny”.

Nie możemy mieć też nadziei, że uda się uzyskać odłożenie na kilka lat decyzji o ewentualnym „poprawieniu” systemu głosowania z Nicei. Rozwiązanie takie zaproponował 29 listopada w Neapolu szef dyplomacji brytyjskiej Jack Straw.

Rada Unii Europejskiej

Rada Unii Europejskiej koordynuje ogólną politykę gospodarczą, rozpatruje i uchwala wszelkiego rodzaju akty prawne wewnątrz Wspólnoty Europejskiej, a także zawiera umowy międzynarodowe na podstawie uprawnień udzielonych jej przez Komisję po porozumieniu z Parlamentem. Bierze także udział w tworzeniu wspólnej polityki zagranicznej i zapewnianiu bezpieczeństwa.

Co może Polska?

Kwalifikowana większość
głosów
(ustalona w Traktacie Nicejskim
z 11 grudnia 2000 roku)

W systemie nicejskim, wchodzącym w życie 1 listopada 2004 roku, w Unii kwalifikowaną większość stanowi 232 spośród 321 głosów w Radzie UE. W rezultacie potrzeba 90 głosów, żeby wpłynąć na negocjacje poprzez tzw. blokującą mniejszość. Suma głosów Hiszpanii i Polski wynosi 54, a więc potrzeba by tylko trzech małych krajów, takich jak Grecja, Portugalia czy Węgry (każdy dysponuje 12 głosami), żeby stworzyć blokującą mniejszość.

Podwójna większość
(proponowana w konstytucji
europejskiej)

Państwa członkowskie chcące zablokować dane posunięcie, musiałyby reprezentować 40 proc. ludności, czyli około 180 mln z łącznej liczby 450 mln mieszkańców UE. Oznacza to, że Hiszpania i Polska potrzebowałyby w Unii poparcia prawie wszystkich pozostałych państw członkowskich poza „wielką czwórką”, żeby zablokować propozycję. W praktyce Unią rządziłyby państwa "wielkiej czwórki" czyli: Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy.

Rozmowa z Marcinem Libickim, wiceprzewodniczącym delegacji polskiej do Zgromadzenia
Parlamentarnego Rady Europy, członkiem obserwatorem przy Parlamencie Europejskim

Czy „umierać” za Niceę?

Warto. System głosowania zaakceptowany w trakcie szczytu nicejskiego jest dla Polski korzystny. Propozycja podwójnego głosowania faworyzuje państwa wielkiej czwórki, które w zasadzie same będą mogły rządzić Unią. To dla polskiej strony nie do przyjęcia. Nową propozycję określiłbym jako błazenadę. Trzy lata temu przyjęto konkretne rozwiązania, a teraz się z nich rezygnuje, nie sprawdzając ich nawet w praktyce.

Jak pan ocenia szanse na osiągnięcie kompromisu, który umożliwiłby przyjęcie projektu konstytucji europejskiej?

Trudno to dziś jednoznacznie wyrokować. Uważam, że propozycja odłożenia dyskusji nad nicejskim systemem głosowania, jak zaproponowała to strona brytyjska, to w obecnej sytuacji chyba najlepszy pomysł. Jeżeli oczywiście uda się wypracować wspólne stanowisko w innych, kontrowersyjnych kwestiach.

No właśnie. Czy uda się wprowadzić do konstytucji zapis o chrześcijańskich korzeniach Europy?

Domagamy się tego zapisu, bo chrześcijaństwo zdało egzamin w wielu momentach w historii Europy. Równie ważnymi zapisami są także kwestie związane z obronnością. Musimy o to walczyć. Traktat konstytucyjny musi być przyjęty jednogłośnie, więc jakiekolwiek nieporozumienia doprowadzą do jego odrzucenia.

Co się więc stanie, jeżeli nie uda się w Brukseli dojść do kompromisu?

W zasadzie nie stanie się nic. Od 1 listopada 2004 roku wejdą w życie zapisy ze szczytu w Nicei. Państwa najbardziej optujące za nowym systemem podziałów głosów, czyli Francja, Niemcy, Belgia, Holandia i Luksemburg będą się z tym musiały pogodzić.

Rozmawiał:
Andrzej REMBOWSKI

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto