Poldi Show

To był prawdziwy Blitzkrieg. Niemcy potrzebowali zaledwie dwunastu minut, by wyleczyć Szwedów z marzeń o ćwierćfinale. W roli egzekutora wystąpił Lukas Podolski.

Niemieckie gazety rozpływają się w zachwytach. ,,Mamy nowy atak marzeń“ – szumnie ogłosiły po zwycięstwie ze Szwedami. Miroslav Klose i Lukas Podolski w dwanaście minut pozbawili złudzeń ,,Trzy Korony“. Pierwszy wypracował oba gole, a drugi wystąpił w roli egzekutora.
– Z meczu na mecz gramy lepiej. Bardzo się cieszę z obydwu bramek, które są dużą zasługą Miro. Świetnie się rozumiemy na boisku – chwalił kolegę Podolski.

Duet rozbił ,,Trzy Korony“

Już pierwsza akcja tych piłkarzy przyniosła Niemcom powodzenie. Po zagraniu Michaela Ballacka, Klose znalazł się w sytuacji sam na sam z Andreasem Isakssonem, który wybił piłkę, ale był bezradny przy dobitce Podolskiego.
120 sekund później nowy piłkarz Bayernu Monachium uderzył z 25 metrów tuż nad poprzeczką. Nie pomylił się natomiast w 12. min. Znowu świetnie zachował się w tej sytuacji Klose, który mimo asysty aż trzech rywali, idealnie zagrał do partnera z ataku.
– Wiedzieliśmy jak bardzo ważne będą pierwsze minuty spotkania, dlatego przystąpiliśmy do meczu bardzo skoncentrowani. Kluczem do zwycięstwa było szybkie narzucenie swojego stylu gry i błyskawicznie zdobyte bramki – przyznał urodzony w Opolu Klose, wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. – Czy zostaniemy mistrzami świata? Na razie za wcześnie na takie prognozy. Poczekajmy do meczu z Argentyną. On naprawdę pokaże, na co nas stać – dodał snajper Werderu Brema, o którego już pytają najlepsze kluby świata.

Gwiazdy nie błyszczały

I rzeczywiście z rzetelną oceną szans Niemców na zwycięstwo w mundialu trzeba poczekać do pojedynku z Albicelestes. Skandynawowie nie byli dla podopiecznych Juergena Klinsmanna wymagającym rywalem. Porażka ,,Trzech Koron“ byłaby wyższa, gdyby nie bardzo dobra postawa Isakssona.
Szybko stracone gole odebrały im chęci do walki. Słabiutko spisywały się największe gwiazdy tej ekipy, Fredrik Ljungberg, Zlatan Ibrahimovic i Henrik Larsson. Kiedy na początku drugiej połowy Larsson przestrzelił rzut karny, stało się jasne, że zawodnicy Larsa Lagerbaecka zejdą z boiska pokonani. Tym bardziej, że przez niemal godzinę grali w osłabieniu, ponieważ Teddy Lucic za bezmyślny faul na środku boiska zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
– W ostatnich pięciu, sześciu latach nie pamiętam żadnego zespołu, który grałby tak dobrze jak Niemcy w pierwszej połowie. Szwedzi mogą być zadowoleni, że nie przegrali 0:5 lub 0:6 – podsumował Berti Vogts, były selekcjoner reprezentacji Niemiec.

Niemcy 2:0 Szwecja

Bramki: 1:0 Lukas Podolski (4), 2:0 Lukas Podolski (12).
Niemcy: Lehmann - Friedrich, Metzelder, Mertesacker, Lahm - Schneider, Frings (85. Kehl), Ballack, Schweinsteiger (72. Borowski) - Podolski (74. Neuville), Klose.
Szwecja: Isaksson - Mellberg, Lucic, Edman, Alexandersson - Linderoth, Ljungberg, Jonson (53. Wilhelmsson), Kallstroem (39. Hansson) - Ibrahimovic (72. Allbaeck), Larsson.
Żółte kartki: Frings (Niemcy) oraz Lucic, Jonson, Allbaeck (Szwecja).
Czerwona kartka: Teddy Lucic (35. Szwecja) za drugą żółtą.
Sędziował: Carlos Simon (Brazylia). Widzów: 66 000.

Powiedzieli po meczu

Juergen Klinsmann trener reprezentacji Niemiec

To, co się dzisiaj wydarzyło, było fantastyczne. Lepszego początku meczu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Chcieliśmy szybko zdobyć gola i to się udało. Teraz przed nami pojedynek z Argentyną. Nie obawiamy się rywala, ponieważ znamy go bardzo dobrze z zeszłorocznego Pucharu Konfederacji.

Lars Lagerbaeck trener reprezentacji Szwecji

Niemcy rozpoczęli spotkanie w szalonym stylu, a dla nas to było ciężkie przeżycie. Później, grając w dziesięciu, trudno było nam strzelić bramkę tak dobrej ekipie. Mimo wszystko próbowaliśmy atakować i z tego jestem zadowolony.