Porwali je ze szpitala i przeprowadzili niezwykłe metamorfozy!

Mama – powierniczka, przyjaciółka, opiekunka. Przy łóżku chorego dziecka spędza dnie i noce, sypia na materacu i zapomina o sobie. We wtorek w trzech poznańskich salonach u Jakuba Wujca, Tomasza Schmidta oraz w Studio Szminka, kilkanaście mam, które na co dzień zmagają się z chorobami nowotworowymi swoich pociech, przeszło wyjątkowe metamorfozy.

– Śmiertelna choroba dziecka to największa z tragedii dla matek. Sytuacja, z którą muszą się zmierzyć, wymaga odwagi i siły, dlatego niezwykle ważne jest, żeby wiedziały, że są ludzie gotowi im pomóc i wesprzeć. Metamorfozy dodają im otuchy – mówi Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku i organizatorka akcji.

To nie było zwykłe wyjście "do fryzjera". W salonie u Tomasza Schmidta spotkaliśmy m.in. Annę Nowak, mamę 14-letniej Julii, która choruje na raka miednicy. Dziewczynka przechodzi właśnie chemioterpię, a przed nią jeszcze operacja i naświetlanie.

– Córka bardzo dobrze to znosi, na pewno jest silniejsza ode mnie – uśmiecha się Anna Nowak na chwilę przed "porwaniem" przez fryzjera.

Katarzyna Konradowska, mama 15-letniego Patryka, nawet podczas metamorfozy myślała o tym, że za chwilę wróci na oddział onkologiczny: – Nie zdecydowałam się na krótką fryzurę, bo w szpitalu wygodniej związać włosy. Gdybym była w domu, może zaszalałabym z pazurkami – mówi Katarzyna Konradowska, której syn choruje na białaczkę.

Jak sama przyznaje, ciągle nachodzą ją złe myśli. 15-latek to widzi i to on podtrzymuje ją na duchu. – Miałam teraz 2 słabsze dni. Gdyby ta akacja odbyła się wtedy, nie wiem, czy dałabym radę wziąć w niej udział. Teraz naprawdę cieszę się, że tu jestem – dodaje.

– Mam nadzieję, że metamorfozy choć na chwilę dają mamom poczucie większej wartości, siłę i konsekwencję do dalszych działań – podsumowuje Joanna Janowicz, współorganizator akcji.