Powódź w Wielkopolsce: Radzimy sobie nadspodziewanie dobrze

W niedzielę główna fala powodziowa dotarła do Poznania. Od niedzielnego wieczoru poziom wody na wysokości mostu św. Rocha utrzymuje się na stałym poziomie 665-666 cm.
- Prognozy się sprawdziły, przewidywaliśmy, że poziom będzie nie wyższy niż 665 cm i tyle wynosi ze względu na ostatnie opady – przyznaje Piotr Florek, wojewoda wielkopolski. – Taki stan utrzyma się w Poznaniu przez 2-3 dni, po czym woda zacznie opadać.

Choć pewnych podtopień i zalań ulic nie dało się uniknąć, sytuacja okazała się nie taka groźna. Wojewoda ogólną sytuację w całej Wielkopolsce określił mianem stabilnej i dobrej.
- Sytuacja jest tak dobra, że wręcz jest to niepokojące – żartuje Florek.

Wojewoda zapowiedział, że być może jeszcze w poniedziałek lub we wtorek po raz kolejny zostanie zmniejszony zrzut wody ze zbiorniku w Jeziorsku.

W Poznaniu jednym z punktów budzących największy niepokój był mur oporowy przy starym porcie, ale okazało się, że na razie nie ma tam większego zagrożenia.
- Nie ma niebezpieczeństwa, że nie wytrzyma, ale po powodzi trzeba będzie coś z tym zrobić – zauważa wojewoda.

Gminą, która najbardziej ucierpiała jest Golina. Wojewoda planuje w najbliższym czasie odwiedzić powodzian, aby osobiście zobaczyć, jaka jest tam sytuacja, ale już teraz zapewnia, że nikt, kto ucierpiał w wyniku kataklizmu, nie zostanie bez pomocy.

Obecnie najbardziej narażony na niebezpieczeństwo odcinek w województwie to fragment rzeki między Poznaniem a Koninem, zwłaszcza okolice Śremu. Wały w tym miejscu są stare i w nie najlepszym stanie – cały czas są monitorowane i w razie potrzeby naprawiane - wszyscy mają nadzieję, że wytrzymają.

- Myślę, że bronić będziemy musieli się jeszcze przez dobry tydzień – mówi wojewoda.