Witold K. prawie ćwierć wieku przeżył w RPA. Kiedy wrócił do kraju, okazało się, że jest przestępcą. Bo przywiózł do Polski swoją lwią skórę z podłogi i miotełkę do kurzu...
Wyemigrował w 1982 roku. W RPA m.in. opiekował się turystami. Jesienią ubr. 58-letni mężczyzna zdecydował się na powrót do ojczyzny. Zaczęło się pechowo – na lotnisku w Johanesburgu zapalił się silnik samolotu. Podróżni polecieli innym. Osobno wyekspediowano bagaż. - Mój zaginął. Ja dzwoniłem cztery dni. Poinformowano mnie, że mój bagaż już jest, ale mam się zgłosić za dwa dni. Potem dostałem wezwanie z komendy – mówił wczoraj w poznańskim sądzie Witold K.
Zdybali przemytnika?
- Oglądałem te rzeczy, które zakwestionowano w jego bagażu – powiedział Jerzy Bączyk, celnik z lotniska na Ławicy. Od 6 lat zajmuje się tam Konwencją Waszyngtońską, która ogranicza handel roślinami i zwierzętami chronionymi oraz wyrobami z tychże. Przyznał, że Witold K. posiadał zezwolenia. Tyle, że jedynie z Afryki, nie polskie – i niektóre były stare, a inne – bez znaczków.
Sędzia Jacek Tylewicz odpytywał świadka na okoliczność rozporządzenia Rady Europy, które zezwala na przywóz rzeczy chronionych Konwencją Waszyngtońską, w sytuacji, gdy są to dobra prywatne i przedmioty gospodarstwa domowego.
- Ale muszą być razem z podróżnym – zaznaczył świadek i szybko dodał, że fakt zaginięcia bagażu oskarżonego jest okolicznością drugorzędną.
- Jeżeli nie ma zezwolenia, musimy zatrzymać kwestionowane przedmioty. Potem możliwe jest tylko umorzenie albo zawiadomienie prokuratury
– stwierdził świadek.
Strusie do pilnowania
Witold K. przywiózł do Polski skórę lwicy oraz wyroby w kości słoniowej, które kupił w Zimbabwe i legalnie przewiózł do RPA. Faktem jest, że na niektórych kwitach nie ma znaczka.
- To nie są granice europejskie – powiedział oskarżony. Dodał, że na tych granicach ginęli nawet turyści. Brak bloczku do opłat za wizę czy znaczka nie był problemem... Do Polski przywiózł również strusią skórę, wyroby i pióra ze swojej hodowli.
- Trzymałem strusie dla ochrony. Miałem ich siedem – mówił Witold K. – A te pióra – każdy sprząta w domu, odkurza ściany, sufity...
Sąd zamierza jeszcze przesłuchać eksperta z poznańskiego Zoo i zagłębić się w szczegóły rozporządzeń unijnych. Wyrok zapadnie przypuszczalnie jeszcze w tym miesiącu.
Jacek Tylewicz
sędzia Sądu Rejonowego w Poznaniu
- Sprawę traktuję pilotażowo, bo podobnych wpływa do sądu coraz więcej. Oskarżeni przyjeżdżają z wakacji z muszelką za 7 zł albo po latach emigracji wracają do kraju i spotyka ich coś takiego. Musimy sprawdzić, czy przepisy dają możliwość podejścia – zgodnego z dyrektywami ochrony zagrożonych gatunków – i rozsądku.
Zasady głosowania w wyborach europejskich 9 czerwca
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?