Poznań - największy parking w Europie

W swoim liście otwartym członkowie Stowarzyszenia Mobilny Poznań piszą m.in.: "Problem dotyczy głównie pieszych, którzy zepchnięci zostali do istot muszących się przeciskać między samochodami stojącymi w możliwym miejscu na chodniku. Nielegalne parkowanie niszczy chodniki, przeszkadza ruchowi pieszemu, niszczy drzewa trawniki. Nielegalne parkowanie odbywa się również w miejscach, które wyraźnie i jasno zakazują parkowania. Nic jednak nikt sobie z tego nie robi. Straż Miejska, która wielokrotnie była wzywana do źle zaparkowanych samochodów, notorycznie ignoruje problem. Sytuacja w omawianych dzielnicach, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorsza."

Zapytaliśmy strażników, czy zgadzają się z tą opinią.

- Przeczytałem i jestem zdziwiony, a może lepiej powiedzieć, że jestem "skołowany" - nie kryje zdziwienia Przemysław Piwecki z poznańskiej Straży Miejskiej. - Kilka dni temu w jednej z gazet opublikowano artykuł, w którym dziennikarka gani strażników za zainteresowanie samochodami źle zaparkowanymi, cytując wypowiedź mieszkanki miasta, jakoby to nikomu nie przeszkadzało. Odwrotne komentarze mieszkańców były na łamach innej gazety po ostatniej publikacji odnośnie parkowania na ul. 27 Grudnia. Tak więc złoty środek to podejmowanie interwencji we wszystkich dziedzinach, co do których mamy uprawnienia. A wracając do pisma - nie zgadzam się ze stwierdzeniem, jakoby Straż Miejska zignorowała zgłoszenia. Jeżeli autor podtrzyma to, poproszę o konkretny przykład.

Stanowisko straży jest jasne, jednak to nie strażnicy odpowiadają za organizację ruchu w mieście. Oni tylko realizują decyzje podjęte przez władze miasta, a władzom Mobilny Poznań też ma sporo do zarzucenia. Piszą: "Nasuwa się pytanie, czy urząd uznał miasto Poznań za największy parking w regionie?"

Zdaniem autorów listu "jedne z ładniejszych dzielnic secesyjnych w Europie zamieniają się w ogromny bazar parkingowy. Brak w tej sprawie jakiejkolwiek rozsądnej polityki miasta. Poznań zmienia się wbrew intencjom nie w miasto biznesowe, a raczej w miasto bazarowo-parkingowe. W wywiadach prezydent miasta stwierdził, że nie wyrzuci samochodów ze ścisłego centrum Poznania, bo to podobno sprawi, iż owe centrum umrze. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że Stary Rynek i okolice wygląda już w obecnej chwili jak gigantyczny parking przed marketem".

Zdaniem członków Mobilnego Poznania rozwój nowoczesnych miast wygląda dokładnie odwrotnie, a mimo to z tych miast wcale nie znika życie.
- Zmniejszenie potoków transportu prywatnego, tworzenie deptaków i stref uspokojonego ruchu - wyliczają w swoim liście. - Przykładem są tysiące metropolii na świecie, które zastosowały tę strategię. Należy tutaj podkreślić i przypomnieć, że to Urząd Miasta i ludzie go tworzący w głównej mierze kształtują jego wizerunek zewnętrzny."

Postanowiliśmy Urząd Miasta zapytać o ów wizerunek i założenia polityki transportowej jako takiej, jednak nie udało nam się, niestety, uzyskać odpowiedzi na to pytanie. Mimo że e-mail ze stosowną prośbą wspartą linkiem do listu wysłaliśmy na ręce rzecznika prasowego prezydenta miasta we wtorek, 1 września, do dziś, czyli do 5 września nie udało nam się uzyskać komentarza do listu. Jedną odpowiedzią, jaką usłyszeliśmy to ta, że "sprawa jest delikatna", a "pan dyrektor nie znalazł dziś czasu".

Stowarzysznie Mobilny Poznań w swoim liście wyrażają nadzieję, że sprawy komunikacji w mieście zaczną być wreszcie traktowane poważnie, bo miasto nie jest przeznaczone dla samochodów i parkingów. Miasto jest dla ludzi.

Najwidoczniej jednak władze miasta są innego zdania.