Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań:Topnieje drużyna piłkarska Warty Poznań

Radosław Patroniak
Grzegorz Dembiński
Los jest w życiu bardzo przewrotny. Jeszcze niedawnotrener Jarosław Araszkiewicz mówił, że w Sandecji Nowy Sącz piłkarze zarabiają dwa razy mniej niż w Warcie Poznań. Minęło kilka tygodni i dwóch zawodników z Warty przeszło do Sandecji, bo przy Drodze Dębińskiej wielkimi krokami wraca stare, czyli wracają nieregularne płatności po 500 zł i zszywanie z dnia na dzień skromnego budżetu.

Większość graczy w poczuciu zawodowego obowiązku postanowiła szukać szczęścia w zamożniejszych klubach, podobnie zresztą jak trenerzy. Nie mam wcale do nich o to pretensji, no może z wyjątkiem Wojciecha Trochima, który dwie "rulety" jesienią zrobił (to takie zagranie a la Zinedine Zidane), po czym ogarnęła go mania wielkości. Po informacji o zakręceniu kurka z kasą przez Izabellę Łukomską-Pyżalską stwierdził, że on za czapkę śliwek nie będzie w Poznaniu grał. Słyszałem, że miało go wziąć Zagłębie Lubin, ale tam chyba potrzebują prawdziwych wzmocnień, a nie komentatorów rzeczywistości...

Zobacz też: Tomasz Magdziarz liczy na wsparcie miasta i ma nadzieję, że Warta Poznań przetrwa trudny okres

Na szczęście nie wszyscy grają w Warcie po to, żeby wykrzyczeć, że im się należy, bo są piłkarzami i dla nich klub to przystanek do przeliczenia banknotów, a nie miejsce do ułożenia sobie życia. Na pierwszym treningu pojawiła się garstka nieznanych zawodników i jeden taki, o którym zawsze się mówi, że może wypełnić lukę w zespole. Mowa o Alainie Ngamayamie. Gdyby nie czuł więzi emocjonalnej z Wartą, już by go przy Drodze Dębińskiej nie było.

Dobrym napastnikiem na trudne czasy może się okazać z kolei lubonianin, Krzysztof Bartoszak, który podobno nie lubi solidnie trenować, ale też nie lubi mieszkać poza domem. Dołączyć do niego chcą też byli klubowi koledzy z Lubońskiego Fogo, bo wprawdzie w Warcie wiosną ma być działalność non profit, ale zawsze z I ligi bliżej do wielkiej piłki niż z III.

No i na deser zostawiłem sobie kapitana zielonych, Tomasza Magdziarza, który znów ma wystąpić w podwójnej roli, czyli piłkarza i menedżera sekcji, zbierającego środki na kanapki, benzynę (ponownie warciarze przesiądą się do swoich samochodów), tanie noclegi i obsługę zawodów. Gdyby wszyscy piłkarze mieli takie zacięcie organizacyjne jak "Madzi", to nie byliby potrzebni kierownicy drużyn, prezesi, dyrektorzy sportowi i wszyscy święci.

Chciałbym więc, żeby kolejna akcja ratunkowa przyniosła efekty i za pół roku, a może wcześniej, pojawił się w "ogródku" poważny sponsor, z poważnymi planami. Od strony sportowej nie powinno być źle, bo czuję, że nawet niechciani gdzie indziej piłkarze poradzą sobie na boisku z przepłaconymi pseudogwiazdami. Wiosną może nawet pójdzie im lepiej niż jesienią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto