Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań - Trzech mężczyzn napadło na bank

Agnieszka Smogulecka, Maciej Roik
G. Dembiński
Trzech mężczyzn napadło wczoraj na bank PKO przy ulicy Kościuszki. Ukradli – jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie – kilka tysięcy złotych i uciekli. Sprzed banku odjechali mercedesem. Samochód porzucili kilka ulic dalej i... ślad po nich zaginął.

To drugi w tym roku napad na placówkę bankową w Poznaniu. W ubiegłym roku było ich kilkanaście. Zwykle bandyci uderzali w małe agencje znajdujące się na osiedlach. Tym razem zdecydowali się zaatakować w centrum, około godziny 13, gdy na ulicach jest dość tłoczno. Nic dziwnego, że wśród przechodniów wzbudzili sensację.

– Widziałem jak z banku wybiegli mężczyźni w kominiarkach i niebieskich kapturach – relacjonuje młody mężczyzna. – W rękach trzymali worki, chyba bankowe i wyglądali na uzbrojonych. Potem wolnym krokiem przeszli przez ulicę i wsiedli do zaparkowanego mercedesa.

Mężczyzna od razu zorientował się, że stał się świadkiem napadu. Jego opowieść wskazuje jednak na to, że bandyci nie byli „profesjonalistami” . – Widziałem jak jeden z nich pomylił samochody i próbował wsiąść do innego auta. Wtedy ten drugi na niego ryknął: Co robisz! Potem już spokojnie, bez pośpiechu odjechali w stronę ronda Kaponiera – opowiada. I dodaje, że kilka minut później na ulicy Kościuszki zaroiło się od radiowozów i policjantów w cywilnych ubraniach.

Funkcjonariusze rozmawiali z pracownikami banku i klientami, którzy byli w środku podczas napadu. Wszyscy powtarzali to samo: bandyci działali według utartego schematu.

– Byli zamaskowani. Wyciągnęli coś, co przypominało pistolet. Sterroryzowali obsługę, zażądali gotówki. Później uciekli – mówi Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Policjanci sprawdzali wczoraj, czy mężczyźni zostali nagrani przez kamery monitoringu, zabezpieczyli ślady, jakie odnaleźli w mercedesie. Auto, które posłużyło do przestępstwa, zostało bowiem porzucone w pobliżu parku Chopina. Policja nie chce zdradzać, czy było kradzione, ani czy znaleziono w nim coś, co wskazuje jednoznacznie kim byli sprawcy napadu. Jak mówią, szanse na pozostanie bandytów na wolności są niewielkie. Spośród piętnastu napadów, jakie były w zeszłym roku w Poznaniu tylko cztery pozostają niewykryte. Sprawców pozostałych ujęto.

W grudniu na gorącym uczynku, dzięki interwencji strażaka z Poznania, złapano mężczyznę, który napadł na SKOK przy ulicy Grobla. Wiosną na gorącym uczynku przyłapano osobnika, który chciał obrabować bank w Antoninku. Kryminalni z poznańskiej komendy miejskiej zatrzymali też mężczyznę, który kilka razy napadał na bank przy ulicy Słowiańskiej. Za kratkami znalazła się również para, która wykonała „skok” na placówkę przy ulicy Keplera.

Coraz lepsze wyniki policji nie odstraszają jednak bandziorów. Napady na banki pozostają plagą. W ubiegłym roku w całym kraju zanotowano 192 takie zdarzenia, rok wcześniej – 121.

– Czas napadu zwykle nie przekracza minuty. Napastnicy biorą pieniądze, często zadowalają się niewielkimi sumami, i znikają – wyjaśnia Wojciech Stawski z
Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego. – Najczęściej maskują twarz szalikiem, czapką z daszkiem, ciemnymi okularami, kominiarką, kapturem. Mają przedmiot przypominający broń, ale rzadko strzelają – zaznacza, że trudno ich złapać, bo... zwykle to amatorzy. Ich odcisków palców nie ma w policyjnych systemach, nie są znani w przestępczych półświatkach – dodaje.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto