Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań - Uczeń włamał się do e-dziennika

Agnieszka Smogulecka, Katarzyna Sklepik
Narzędzia do "hakowania" można znaleźć w internecie, jeśli się wie, gdzie i czego szukać
Narzędzia do "hakowania" można znaleźć w internecie, jeśli się wie, gdzie i czego szukać Marek Zakrzewski
Nastolatek włamał się do systemu informatycznego szkoły. Wykorzystał hasła nauczyciela i… pozmieniał oceny kolegów - dowiedział się nieoficjalnie "Głos Wielkopolski".

- Chciałem sprawdzić, czy się uda - miał tłumaczyć później. O sprawie plotkuje młodzież, jednak dorośli nabrali wody w usta. O incydencie, choć doszło do niego miesiąc temu, nawet nie powiadomiono Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania.

Chłopak miał wykorzystać metodę, którą stosują złodzieje ogołacający cudze konta. Stworzył replikę strony internetowej szkoły, później wkleił odpowiedni skrypt, na końcu - wysłał odnośnik do linku do jeszcze innej strony internetowej. Kolejne zabiegi pozwoliły mu uzyskać dostęp do hasła jednego z nauczycieli. Wykorzystał je, by zmienić oceny w dzienniku internetowym. Sprawa wyszła na jaw, bo nauczycielka zwróciła uwagę na oceny. Porównała ze swoimi zapiskami i już nie miała wątpliwości. Ktoś manipulował przy stopniach.

Kobieta poprosiła o pomoc nauczyciela informatyki. To on ustalił numer IP komputera, z którego dokonywano zmian. Nie było to trudne, bo haker nie zacierał za sobą śladów. Gdy o sprawie dowiedziała się policja, chłopaka wezwano na przesłuchanie. Przyznał się do winy, był zadowolony, że przełamał zabezpieczenia - ustaliliśmy.

- Faktycznie, policjanci z komisariatu Poznań-Jeżyce badają taką sprawę - Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu potwierdza nasze informacje. Tłumaczy jednak, że ze względu na dobro nieletniego, który miał wprowadzać zmiany w e-dzienniku, więcej powiedzieć nie mo-że. Nie chce nawet podać wieku ucznia, jego inicjałów czy numeru szkoły, do której uczęszcza.

Nam udało się dowiedzieć, że chodzi o szesnastolatka, ucznia gimnazjum. Można domyślać się, że chodzi o szkołę znajdująca się na terenie Jeżyc. Iwona Kobyłka, inspektorka zajmująca się gimnazjami w Wydziale Oświaty Urzędu Miasta, jest zdumiona: żadna z podległych jej 51 placówek nie zgłosiła podobnego incydentu.

- Dyrektorzy informują nas o wszystkich zdarzeniach i wypadkach, do których doszło na terenie szkoły - mówi Kobyłka. W poniedziałek zamierza sprawdzić miejskie gimnazja, które posiadają elektroniczne dzienniki. W Poznaniu jest ich kilkanaście.

Dokładnej liczby nie da się ustalić, bowiem zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji, szkoły nie mają obowiązku zgłaszania dzienników elektronicznych, jeśli są one tylko dopełnieniem systemu frekwencji i oceniania uczniów. Muszą zgłosić fakt, jeżeli chcą przejść na pełną elektroniczną dokumentację i uzyskać na nią zgodę.

Tak zrobił między innymi Zespół Szkół Komunikacji. - Przewagą dziennika elektronicznego nad tradycyjnym jest możliwość bieżącego informowania rodziców o postępach i zachowaniu ich dzieci. Mogą oni otrzymywać te informacje w dowolnym czasie i miejscu za pośrednictwem poczty elektronicznej lub witryny internetowej - wyjaśnia Ryszard Pyssa, dyrektor Zespołu Szkół Komunikacyjnych.

Poznańskie szkoły najczęściej korzystają z elektronicznych dzienników wrocławskiej firmy Vulcan i katowickiego wydawnictwa Librus. To ostatnie jest najpopularniejszym dostawcą systemu kontroli frekwencji i postępów w nauce. Joanna Maj- cherczyk z Librusa podkreśla, że dla ich firmy ochrona danych osobowych jest kluczowym elementem systemu. Zajmuje się nim zewnętrzny operator, który przechowuje dane szkół na specjalnych serwerach. Nad bezpieczeństwem czuwa sztab informatyków. - Dotąd nie mieliśmy żadnego włamania do systemu - zapewnia Majcherczyk.

Zdaniem Jerzego Małeckiego, dyrektora Zespołu Szkół Łączności, najważniejszy jest właśnie system zabezpieczeń. - Dlatego nasi nauczyciele mogą logować się i wprowadzać dane tylko na szkolnych komputerach - tłumaczy. - Dane są zabezpieczone na specjalnym serwerze i monitorowane. Sprawdzamy, czy nikt nie chciał przy nich "pomajstrować". Mieliśmy takie sygnały od informatyków, ale udało nam się zapobiec włamaniu do e-dziennika.

Policjanci nie mają wątpliwości: Chłopak, łamiąc prawo, wykazał się sporymi umiejętnościami. Mają nadzieję, że postępowanie przed sądem rodzinnym sprawi, że w przyszłości będzie wykorzystywał zdolności do lepszych celów. Na razie sprawdzają, czy nastolatek albo jego rówieśnicy nie włamywali się do e-dziennika wcześniej, albo czy nie wprowadzali zmian na innych stronach.

- Teraz dostępne są narzędzia, które pozwalają na modyfikacje stron bez specjalistycznej wiedzy. Aplikacje można znaleźć w wyszukiwarce - twierdzi Tomasz Kamiński, inżynier sieciowy w jednej z poznańskich firm. - Powinniśmy też mieć świadomość, że obecnie młodzież od najmłodszych lat ma do czynienia z komputerami. Często nastolatkowie są znacznie bardziej biegli w tej dziedzinie, niż niejeden trzydziesto- czy czterdziestolatek - dodaje.

Nie jest to zresztą jedyne cyberprzestępstwo, jakiego się dopuścili nieletni. W 2009 roku ujęto 15-letniego wtedy chłop-ca ze Środy Wielkopolskiej, który założył strony łudząco podobne do portalu Nasza Klasa. Za ich pomocą kradł dane osobowe internautów i z nich korzystał. Zmieniał profile i hasła, rozsyłał e-maile do innych użytkowników.

W Golinie złapano 15-latka, który, posługując się cudzym kontem, wylicytował na aukcji audi A6 za ponad 90 tys. zł. Sprawa wyszła na jaw, gdy właścicielka konta musiała zapłacić wylicytowano kwotę. Chłopiec nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego "kupił" auto. Policjanci z Poznania namierzyli też osoby, które włamały się na serwer wykop.pl i ukradły bazy danych. Główne osoby zamieszane w proceder miały 15-18 lat. Najsłynniejszy był jednak incydent z 2002 roku. Amerykanie twierdzili, że ktoś z Poznania włamał się na stronę NASA. Sprawców nie wykryto, choć w mieście mówiono, że to 17-latek.

Fałszywe bankowe strony www
Nastolatek użył sposobu, z którego korzystają złodzieje bankowi. Komputer użytkownika zostaje zarażony złośliwym oprogramowaniem, np. podczas odwiedzin podejrzanych witryn internetowych. Kiedy ofiara chce wejść na stronę banku, oprogramowanie kieruje ją do fałszywej strony, łudząco podo-bnej do prawdziwej. Chcąc wejść na swoje konto, klient banku podaje dane do zalogowania się. Tak sprawcy zdobywają poufne informacje. Zdarza się, że zachęcają do ściągnięcia programu na komórkę (bank przesyła kod SMS-em, złodziej pozna go).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto