Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań - Właściciel magazynu fajerwerków szantażowany

Agnieszka Smogulecka
Archiwum
- Zapłać albo spalę twoją hurtownię. SMS-a o takiej treści dostał w ubiegłym tygodniu właściciel jednego z poznańskich magazynów fajerwerków. Bandzior żądał 10 tysięcy złotych. Dziś już wiadomo, że chodziło o to, że taka kwota całkowicie wystarczyłaby mu na spłacenie kredytu. Mężczyzna został bowiem złapany. Przyznał się do winy.

Pierwszy SMS przeraził właściciela hurtowni. Autor wiadomości żądał, by szybko zebrać okup i złożyć go do śmietnika w pobliżu jednego z marketów. Przedsiębiorca natychmiast skontaktował się z kryminalnymi z komisariatu Poznań Grunwald. Policjanci przygotowali zasadzkę, ale... nikt nie odebrał paczki z gotówką.

W tym tygodniu szantażysta odezwał się znowu. - Masz ostatnią szansę. Za godzinę pieniądze mają być w śmietniku - napisał bandzior i podał nazwę ulicy.

- To mała uliczka, cicha, spokojna. Sprawca chciał kontrolować sytuację, a tam zauważyłby radiowozy czy ludzi - komentują kryminalni. - Nie przypuszczał, że i nam taka sytuacja może być na rękę.

We wskazanym terminie policjanci pojawili się na miejscu. Dyskretnie zbadali okolicę, zapisali numery rejestracyjne samochodów, które zaparkowano w pobliżu. Wtedy wiedzieli już, że właściciel hurtowni, nawet gdyby chciał zapłacić okup, nie zdąży tego zrobić - był bowiem w odległej części miasta, nie zdążyłby dojechać we wskazane miejsce w ciągu godziny. Nie wiedział jednak o tym szantażysta, który w aucie czekał na rozwój sytuacji i zaczynał się nieco niepokoić.

Jego podejrzane zachowanie od razu zainteresowało funkcjonariuszy. - Zwrócili uwagę na to auto, bo kierowca dziwnie się kręcił, na dodatek pojazd miał charakterystyczne numery rejestracyjne - opowiadają policjanci.

Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Właściciel auta (mieszkaniec Jarocina, który jednak od pewnego czasu wynajmuje mieszkanie w Poznaniu) pracował niegdyś w hurtowni fajerwerków. Wiedział, że przed grudniem gromadzone są tam większe zapasy towaru i w razie pożaru straty byłyby znacznie wyższe, niż na przykład latem. Znał też numer telefonu komórkowego właściciela. Postanowił to wykorzystać.

Remigiusz S. został zatrzymany w kompleksie handlowym przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu. - Chyba ma nerwy ze stali. Jednego dnia napisał groźby, planował odebrać okup, a później załatwiał jeszcze swoje osobiste sprawy - komentują funkcjonariusze. - Podczas przesłuchania rzeczowo i spokojnie odpowiadał na pytania.

Szantażysta od razu przyznał się do winy. - Gdy pytaliśmy, dlaczego żądał akurat 10 tysięcy złotych, wyznał, że tyle właśnie potrzebował, żeby spłacić kredyty. Więcej , jak mówił, nie chciał - opowiadają kryminalni.

Remigiusz S. nigdy wcześniej nie był karany. Teraz - za próbę wymuszenia okupu - grozi mu do dziesięciu lat więzienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto