– Były obawy, że stracimy część klientów, ale skończyło się tylko na strachu – mówi Jakub Schmidt, barman z Shivaza, w którym obowiązuje całkowity zakaz palenia. – Klientów wcale nie ubyło. Nie zdarzyło się też, żeby ktoś demonstracyjnie opuścił lokal, bo nie wolno mu tu palić. Zdarzało się, że ktoś się zapomniał i odpalił papierosa, ale albo szybko go gasił, albo wychodził na zewnątrz.
Co ciekawe, palącym bywalcom Shivaza niepalenie przypadło nawet do gustu. – Mówią, że lepiej czują się w lokalu, w którym się nie pali – mówi Jakub Schmidt. – Nawet jeżeli za dużo wypiją, to następnego dnia głowa boli ich mniej niż wtedy, kiedy wypalali w czasie imprezy całą paczkę. Na zakazie skorzystali przede wszystkim barmani. Lżej nam się oddycha. – I nie ma problemu ze szczypiącymi od dymu oczami czy przesiąkniętymi nim ubraniami – dodaje Kinga Wicherek, barmanka z Deja Vu.
W Deja Vu tolerują jednak palaczy. Mają dla nich zarezerwowane dwie osobne sale. Co ciekawe, palacze często siadają w sali dla niepalących, a tylko na „dymka” przechodzą do drugiego pomieszczenia. – Kto gdzie siada, zależy od tego, czy w towarzystwie jest więcej osób palących, czy mniej – mówi barmanka z Deja Vu. – Lokal z pewnością zyskał na tym, że jest wydzielona sala. Niektórzy klienci już na wejściu pytają, czy się tu pali?
– Chociaż nie palę, to jednak trochę żal mi palaczy, którzy mogą się czuć napiętnowani wychodząc do pubu – mówi Łukasz Stoiński, klient. – Palenie nie jest w końcu czymś nielegalnym, a jeżeli ktoś lubi posiedzieć przy piwie z papierosem, to nikt nie powinien mu tego zabraniać.
Stali klienci „Dragona”, a jest to lokal, który ma całkiem spore grono stałych bywalców, nie łamią obowiązującego w nim zakazu palenia, bo chcą być lojalni wobec właścicieli, którzy go wprowadzili. Wprawdzie właścicielowi lokalu, którego klient zostanie przyłapany na dymku, nic nie grozi, to klienci Dragona mówią: „Tu chodzi o zasadę”. Na papierosa wychodzą na zewnątrz, gdzie przygotowano dla nich nie tylko stoliki, ale także koksowniki.
To, że poznańscy palacze przełknęli gorzką pigułkę, którą był zakaz palenia w ich ulubionych pubach, potwierdzają też strażnicy miejscy i sanepid. – Jeszcze nie ukaraliśmy nikogo za palenie w lokalu – mówi Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej. – Nie robiliśmy jednak żadnych nalotów. I nie zamierzamy ich robić.
Nie karał również sanepid. – Wygląda na to, że jesteśmy bardzo zdyscyplinowanym miastem – mówi Cyryla Staszewska z sanepidu.
To, że nie ma mandatów za palenie w lokalach, nie oznacza, że nie ma ich wcale. W 2010 roku strażnicy miejscy ukarali prawie 800 osób za palenie pod przystankową wiatą. Ponieważ nikt do tej pory nie zdefiniował, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy się przystanek, strefa zakazu obejmuje wyłącznie wiaty. A mandat za palenie zaczyna się od 50, a kończy na 500 złotych.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?