Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznaniacy sympatią zdobyli Sudan

Redakcja
Odkrywali zabytki, poznawali kulturę, jedli miejscowe przysmaki ...
Odkrywali zabytki, poznawali kulturę, jedli miejscowe przysmaki ... Lukasz Banaszak, Adrian Chlebowski, Piotr Maliński
Odkrywali zabytki, poznawali kulturę, jedli miejscowe przysmaki takie jak wielbłądzie mięso. Z wyprawy do Sudanu powróciła grupa poznańskich studentów i młodych naukowców.

Poznańscy archeolodzy pojechali do Sudanu w styczniu tego roku. To pierwszy etap przewidzianego na trzy lata wspólnego projektu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i National Corporation for Antiques and Museums of Sudan.

- Pierwsze dwa tygodnie spędziliśmy w Dolinie Nilu między V a VI Kataraktą, badając trzy twierdze – Mariusz Drzewiecki z Instytutu Prahistorii Wydziału Historycznego UAM. - Kolejne dwa tygodnie to Północny Kordofan, gdzie prowadziliśmy badania powierzchniowe, a przez ostatnie tygodnie pracowaliśmy w Selib i Banganarti, pomagając innym polskim ekspedycjom archeologicznym w ich pracach.

W rejonie Nilu najciekawszym stanowiskiem okazała się najmniej znana z twierdz - Hosz esz-Szeitan, co po polsku oznacza Dziedziniec Szatana. Okazała się być bardzo dobrze zachowana, o wielkości 230 m na ok. 200 m. Mury obwodowe zachowały się do wysokości około 3 metrów, a od strony pustyni dodatkowo wzmocnione były sześcioma wieżami – basztami.

- W Kordofanie skoncentrowaliśmy się na czterech rejonach – relacjonuje Mariusz Drzewiecki. - Prowadziliśmy badania wokół wzgórz Baklai, Nurein, al-Grian oraz Suoni al-Songor. Wokół tego ostatniego odkryliśmy ogromne ilości kurhanów, które nie zostały ograbione. Jest to bardzo rzadkie.

Najciekawszą rzeczą, która poznańscy archeolodzy znaleźli w Kordufanie było wzgórze Nurein, które jest prawdopodobnie częścią dawnego wulkanu.
- Na szczycie tego wyniesienia znaleźliśmy osadę kamienną, której centralną częścią był bardzo dobrze zachowany ogromny zbiornik na wodę o średnicy około 100 metrów – wyjaśnia Drzewiecki. - U stóp tego wzgórza znaleźliśmy cmentarzyska płaskie i kurhanowe, też niewyrabowane. Prawdopodobnie w tych miejscach chowano mieszkańców tej wsi.

Chociaż praca w egzotycznym Sudanie wydaje się być ogromnie fascynująca, to jak przyznają archeolodzy – obarczona jest swojego rodzaju rutyną. Pobudka przed wschodem słońca, niewielkie śniadanie i herbata. Potem rozpoczęcie pomiarów na stanowiskach. Około południa pierwsza przerwa na tradycyjne o tej porze sudańskie śniadanie trwające około godziny. Potem powrót do pracy, przerwa gdy było za gorąco, aby pracować, a potem znowu wykopaliska i praca do zmierzchu. Na niektórych stanowiskach archeolodzy nie mieli dostępu do elektryczności i wtedy dzień się kończył. Natomiast gdy elektryczność była – wtedy trzeba było opracowywać zebrane materiały.

Razem z ekipa pracowników naukowych uniwersytetu na wyprawie do Sudanu było także dwóch studentów Wydziału Prahistorii. Jeden z nich, Adrian Chlebowski, o ekspedycji potrafi mowić w samych superlatywach.

- Jest tam ogrom zabytków, praktycznie w takim stanie, w jakim były kiedyś, a do tego ludzie, którzy są przyjaźni i bardzo pozytywnie nastawieni – opowiada. - To dziwi, ponieważ mówi się o nich jako o terrorystach, a Sudan na liście krajów popierających terroryzm przygotowanej przez Stany Zjednoczone znajduje się na trzecim miejscu. Jednak okazuje się, że jest to kraj pełen niezwykle pozytywnych ludzi.

Dla studentów była to niezwykła przygoda, ale także podszlifowanie umiejętności zawodowych.
- Na twierdzach zajmowaliśmy się z kolegą Adamem Adamskim z mojego roku wymiennie pomiarami tachimetrem – mówi student. - Ja wspomagałem magistra Banaszka, natomiast Adam z magistrem Polkowskim uczestniczył w badaniach powierzchniowych. Na kolejnej twierdzy to się zmieniało. Daliśmy z siebie wszystko i to zostało odnotowane. Taka mam przynajmniej nadzieję – śmieje się.

Przed wyjazdem na misje najbardziej obawiali się malarii, ale udało się jej uniknąć. Trafiały się tylko dolegliwości żołądkowe i to w małych ilościach. Jeszcze w Polsce dostali zalecenia, aby samemu sobie przyrządzać posiłki, jednak bardzo często okazywało się to niewykonalne.

- Byliśmy zapraszani na obiady czy kolacje do wioski – wspomina Adrian Chlebowski. - Obawy oczywiście były, bo powiedzmy sobie szczerze, tam czystość i higiena nie istnieje w naszym europejskim rozumieniu. Ale wielkim nietaktem byłoby odmówić. Ci ludzie mogliby się poczuć upokorzeni tym, że odrzucamy ich gościnność. Podchodziliśmy do nich przyjaźnie i oni odwzajemniali się tym samym.

Za największe swoje kulinarne przeżycie w Sudanie uważa jedzenie wielbłądziego mięsa. Całą ekipą zostali zaproszeni przez przywódcę plemion Wschodniego Sudanu – Kordufanu na targ wielbłądzi i tam trafili na degustację wielbłądziego mięsa, które okazało się bardzo smaczne.
- Sudańczycy nie przyrządzają mięsa w naszym tradycyjnym rozumieniu, w ogóle go nie peklują – wyjaśnia Adrian Chlebowski. - Baranina czy kozina jest strasznie twarda i żylasta. Mięso jest tam bardzo drogie i nas jako białych ludzi i archeologów podejmowano mięsem, natomiast ludzie najczęściej jedzą fasolę, chleb. Mięso jest rarytasem.

Poznańscy naukowcy bardzo mile wspominają także wesele nomadów żyjących w okolicy Suoni al-Songor, na które zostali zaproszeni, ale także przychylność ze strony władz – zarówno państwowych, plemiennych jak i religijnych. Za pomyślność wyprawy modlił się bractwa sufickiego Drogi 90 Szejchów, Seif Ed-Din.

Wyjeżdżając z Polski naukowcy zabrali ze sobą pomoce naukowe, które w jednej ze szkół wręczyli najzdolniejszym i najuboższym dzieciom. Wracając na kolejne etapy badań chcą do tej szkoły wracać, by tym dzieciom pomagać. W wymagającym remontu budynku uczy się ponad 500 małych Sudańczyków. Nie mają żadnych pomocy naukowych ani przyborów szkolnych.
- Będziemy starali się następnym razem zabrać ze sobą taką liczbę przyborów, by starczyło dla wszystkich uczniów – mówi Mariusz Drzewicki. - Ważne jest też by były one jednakowe.

Najbliższe miesiące naukowcy spędzą na przygotowaniach do kolejnej wyprawy do Sudanu.
- Chcielibyśmy spędzić co najmniej dwa miesiące w rejonie twierdz, w Dolinie Nilu i co najmniej dwa miesiące kolejne w Północnym Kordofanie – zdradza Mariusz Drzewiecki. - Wszystko zależy oczywiście od funduszy. Chcielibyśmy rozbudować nasza ekspedycje o przedstawicieli innych gałęzi nauki: o geografów, geologów, arabistów, którzy mogliby działać w tej szkole oraz zabrać więcej antropologów kulturowych.

Czytaj także:
Poznańscy archeolodzy jadą odkrywać nieznany Sudan

Ośmiu doktorantów i studentów Uniwersytetu Adama Mickiewicza rozpoczyna misję w Sudanie. Będą także pomagać biednym.

Dni Kariery 2011
22 marca, godz. 9-16
gmach główny Uniwersytetu Ekonomicznego


od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto