Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Praktykant czy redaktor? Moje praktyki w MM Poznań

Angelika Majkut
Angelika Majkut
angelika majkut
angelika majkut Zbyszek Snusz
O parzeniu kawy, błędach i braku profesjonalizmu, czyli relacja z praktyk w naszej redakcji.

Jak chcesz się czegoś nauczyć, to idź do małej redakcji. Jak chcesz zobaczyć, jak wygląda praca dziennikarska, idź do dziennika. Przyszłość to dziennikarstwo internetowe. Takie są dobre rady. Wykładowców, znajomych, niektórych dziennikarzy.

4-osobowy skład MM Poznań to chyba nieduża redakcja. Pomieszczenie przy Mickiewicza 27/1 też niezbyt wielkie. Strach? Nie, dziennikarz nie powinien się przecież bać. Tak przynajmniej mówią. Jest stres i podekscytowanie, ale przecież warto odbyć staż, warto zrobić praktyki. Dokumenty pod pachą, przed oczami drzwi i napis "prosimy wchodzić bez pukania" wcale nie dodaje ulgi.

- Szefa nie ma - słyszę za pierwszym razem. Nie ma go za drugim razem i trzecim.

- Pani ma jakiegoś pecha - mówi jeden z dziennikarzy. Za którymś razem z kolei na widok „pechowej” stażystki wybucha śmiechem. W końcu się udaje.
- U nas nie robi się kawy, u nas kawę każdy robi sam - oświadcza szef. Teksty o kawie czy jej braku są nudne, ale wielu praktykantów chciałoby usłyszeć coś takiego. Wielu też jednak nie chciałoby czegoś takiego usłyszeć.

Pierwszy tekst idzie źle. Bardzo źle. Temat nie podchodzi. Zdania wolno układają się w całość.
- Pierwszy tekst? Nie przejmuj się. Mój pierwszy tekst to była jakaś tragedia - pociesza inna praktykantka.
- Spokojnie, wydarzenie jest w niedzielę. Do niedzieli masz więc czas, żeby napisać jego zapowiedź - mówi redaktor dyżurny.

Jest piątek. Tekst jest gotowy tego samego dnia. Wymęczony. Męczarnia trwała około 5 godzin.

Kolejne artykuły wychodzą różnie, jednak zdecydowanie za wolno.
- Tempo jest do wyćwiczenia - twierdzą doświadczeni dziennikarze z redakcji.

Zdarzają się porażki. Popełnia się błędy. I to nie tylko literówki. Ma być wydarzenie, a przychodzi pięć osób i organizatorzy. Z materiału nici. Sonda - przechodzień któryś raz z kolei wypowiada się na ten sam temat dla różnych mediów. Ma dość. Nic dziwnego.

Innym razem coś się uda. Jakiś tytuł, jakiś lead, wyłapanie jakiejś ciekawostki, ożywione dyskusje użytkowników pod artykułem, czyli tekst jest czytany. To najważniejsze. To może cieszyć. Praca idzie dobrze. Poznaje się ciekawych ludzi.

Uwagi dziennikarzy są szczere, cenne, niekiedy bolesne.

- Piszesz patetycznie - mówi Przemek. A przecież nie ma nic gorszego niż patos w dziennikarstwie!
- Polonistka! Takie błędy… - komentuje Zenon. Wstyd. Bo jak tu się wytłumaczyć przed dziennikarzem - polonistą? Ale innym razem można usłyszeć: - Błędy zdarzają się każdemu. Nie jesteśmy nieomylni.

Od razu robi się lżej.
- To zły lead. Wymyśl dobry - Radek każe poprawiać tytuły i leady do znudzenia. W końcu jest szefem redakcji. Zbyszek znajduje najgłupsze zdania w tekstach i się z nich śmieje. Przekonany o tym, że kiedyś mu się za to podziękuje.

Jak nie ma komentarza, to jest dobrze. Jeśli się usłyszy, że jest "nieźle", "w porządku", "całkiem OK", to jest bardzo dobrze.

Ktoś w rozmowie telefonicznej zwraca się „pani redaktor”. Praktykant - co to za redaktor? Inni dają odczuć, że z praktykantami nie rozmawiają, a jak już rozmawiają, to bardzo ostrożnie, więc bardzo ostrożnie trzeba pokazać, że nie jest beznadziejnym, że jest się profesjonalistą. I tak powoli się nim zostaje. W końcu od czego ma zacząć przyszły profesjonalista, jeśli nie od praktyk?

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto