Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie usiłowania spalenia sądu. Psychiatra na ławie oskarżonych

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
W sądzie przedstawiono film z monitoringu, na którym widać jak oskarżony wnosi kanistry.
W sądzie przedstawiono film z monitoringu, na którym widać jak oskarżony wnosi kanistry. Sebastian Wołosz
- Zaatakowałem ochroniarza, bo liczyłem, że mnie zastrzeli. Gdy okazało się, że nie ma broni, postanowiłem wprowadzić plan B - mówi szczeciński psychiatra oskarżony o usiłowanie zabójstwa i próbę podpalenia sądu. We wtorek przedstawił swoją wersję wydarzeń. W tle konflikt rodzinny.

45-letni Szymon S. odpowiada za usiłowanie zabójstwa strażnika sądowego i próbę spalenia sądu okręgowego przy ulicy Małopolskiej w Szczecinie. Proces zaczął się we wtorek. Lekarz nie przyznał się do tak sformułowanych przez prokuraturę zarzutów i opowiedział swoją wersję zdarzeń. W tle konflikt rodzinny o małoletnich synów.

Na rozprawę S. został przyprowadzony przez policjantów, bo od półtora roku siedzi w areszcie. Według psychiatrów, którzy badali go w śledztwie, w chwili czynu miał znacznie ograniczoną poczytalność ze względu na problemy ze zdrowiem.

- Jestem w dobrej formie, dziękuję wysokiemu sądowi - odpowiedział na pytanie, jak się czuje obecnie.

Ma dwóch synów w wieku 5,5 i 7,5 lat. Twierdzi, że od kilku lat bezskutecznie walczył o opieką nad nimi, ale sąd rodzinny i matki jego synów skutecznie ograniczyły mu kontakty. W końcu nie wytrzymał.

12 października 2018 r. wszedł do sądu z siekierą i młotkiem ciesielskim. Zaatakował ochroniarza Grzegorza B. Potem wyszedł z sądu i za chwilę wrócił z dwoma kanistrami pełnymi benzyny. Chwilę potem został obezwładniony przez dwóch petentów sądu. Okazało się, że w samochodzie miał jeszcze pięć 20-litrowych kanistrów benzyny.

CZYTAJ TEŻ:

We wtorek S. zapewniał, że nie chciał zabić strażnika, ale liczył, że go sprowokuje.

- Liczyłem, że mnie zastrzeli. Chciałem, aby to było w sądzie, aby mój protest i moja śmierć nie poszła na darmo jak samobójstwa innych ojców, którzy zabijają się po cichu. Ale, gdy okazało się, że ochroniarz nie ma broni, przystąpiłem do planu B, czyli spalenia się - opowiada.

Twierdzi, że gdyby udało mu się podpalić, to planował od razu zabić się nożem, aby nie cierpieć.

- A co z osobami, które w tym czasie były w budynku? Nie myślał pan, że one mogą ucierpieć w wyniku pożaru - pytała sędzia.

Psychiatra nie odpowiedział.

Zapewnia, że nie chciał zabić ochroniarza, a jedynie go sprowokować do wyjęcia broni i strzału.

- Od dwudziestu lat ćwiczę się w fechtunku średniowiecznym. To, że nie zrobiłem mu większej krzywdy jest dowodem, że nie chciałem go zabić - broni się.

Na wtorkowej rozprawie sąd zaczął przesłuchiwać świadków zdarzenia.

CZYTAJ TEŻ:

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto