Ch..., d... i kamieni kupa, Czyście ochu...?! Czy żeście ochu... do końca?!,Nigdy nie był w kiblu w Jakarcie... gdzie jest napisane na szybie, przesuń się masz krótszego niż ci się wydaje - to tylko kilka soczystych cytatów, będących pokłosiem afery podsłuchowej, o której przez ostatnich kilka tygodni mówi cała Polska.
Politycy tłumaczą jednak, że każdy dziś używa wulgaryzmów. Narzędzie do walki z tymi padającymi w przestrzeni publicznej ma policja, jednak w Poznaniu z brakiem ogłady i chamstwem od kilku lat walczą również prywatni przedsiębiorcy.
Bez wulgaryzmów zagrasz za darmo
– Trudno w to uwierzyć, ale moja inicjatywa poskutkowała – nie ukrywa satysfakcji Jerzy Gumny, prowadzący ośrodek w Strzeszynku. W ubiegłym roku przedsiębiorca na czterech boiskach przy jeziorze postawił tabliczki z regulaminem, na których pojawił się punkt dotyczących wulgaryzmów.
– Informacja jest czytelna. Wszyscy mogą wynająć boisko oraz sprzęt za darmo, ale pod jednym warunkiem, że powstrzymają się od przeklinania. Jeśli się nie dostosują, płacą 100 zł za grę – opowiada Jerzy Gumny. Jego zdaniem w ten sposób udało się niemal zupełnie wyeliminować problem. – Zastanawiam się tylko czy poskutkowała ewentualna kara, czy poznaniacy rzeczywiście zaczęli zwracać uwagę na kulturę osobistą – dodaje. Także w tym roku nad słownictwem siatkarzy czuwają pracownicy ośrodka, ochroniarze, jak i sami grający.
Wysoki poziom kultury? U nas nie obowiązuje!
Od dwóch lat z bezczelnością i chamstwem kierowców walczą także właściciele sklepu ze sprzętem medycznym i gabinetu lekarskiego, mieszczących się przy ul. Bukowskiej. Na niewielkim parkingu przy budynku, w którym prowadzą działalność znajdują się zaledwie cztery miejsca na samochody.
– Od momentu, gdy tylko otworzyliśmy sklep, mieliśmy je wszystkie zajęte, głównie przez osoby odwiedzające konsulat rosyjski, który parkingu nie posiada. Nie po to założyliśmy firmę, by nasi klienci musieli się głowić, w którym miejscu postawić samochód – denerwuje się Robert Sereda, współwłaściciel.
Na witrynie przedsiębiorcy powiesili więc dużą kartę, którą doskonale widać już z ulicy. "Parking płatny. 110 zł/h. Nie dotyczy klientów sklepu i gabinetu lekarskiego” - bije po oczach napis.
– Na poznaniaków to chyba jednak nie działa, bo od momentu, gdy pojawiła się ta informacja liczba chamów zmalała może o 30 procent – mówi Sereda. Zupełnie inaczej zachowują się obcokrajowcy, którym także zdarza się zaparkować przed gabinetem. – Ci przychodzą i chcą uczciwie zapłacić za usługę. Oczywiście w tym wypadku, gdy ktoś wykazuje się wysoką kulturą osobistą, opłat nie pobieramy - kończy przedsiębiorca.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?