Restrykcje weterynaryjne blokują dostawy pokarmów dla psów kotów i rybek

Graniczne blokady przed produktami spożywczymi mogącymi przenosić chorobę wściekłych krów uderzają w naszych milusińskich. Zaczyna brakować najlepszych jakościowo pokarmów dla zwierząt domowych.

Problem powstał wraz z wprowadzeniem przepisów mających zablokować import produktów z mięsem wołowym oraz zawierających mączkę kostną. Okazało się, że ministerialne rozporządzenia zatrzymały na polskiej granicy nie tylko produkty spożywcze dla ludzi oraz karmę dla zwierząt hodowlanych, ale także pokarmy do zwierząt domowych.

Kocie przysmaki w areszcie

Żeby przysmaki dla psów czy dla żółwi mogły trafić do Polski, muszą mieć zaświadczenie weterynaryjne z kraju, z którego pochodzą. To jednak nie wystarczy, zagraniczne dokumenty są bowiem następnie weryfikowane przez krajowych weterynarzy, co wiąże się ze specjalistycznymi badaniami. Procedury trwają po kilka tygodni i są bardzo kosztowne.

– Pierwsza tegoroczna dostawa pokarmów dla czworonogów trafiła do nas dopiero na początku marca – skarży się jeden z ogólnopolskich dystrybutorów pokarmów dla psów i kotów. – Jedzenie zostało ,,zaaresztowane’’ na cle, płaciliśmy za jego przechowywanie i za opinie weterynaryjne. W końcu części i tak nie wpuszczono do kraju, mimo iż były to pokarmy, które nie mogą przenosić BSE.

– Wystarczy, że w składzie pokarmu jest napisane ,,proteina’’ i zapala się czerwone światło – potwierdza problemy importerów przedstawiciel firmy Badis. – Nie pomaga wyjaśnianie, że jest to proteina roślinna, np. sojowa, która jest obecnie stałym składnikiem karmy dla zwierząt.

Czy welonka zarazi BSE?

Inny dystrybutor musiał zrezygnować z dostaw markowego pokarmu roślinnego (z glonów morskich) dla ryb akwariowych. Teoretycznie z przywozem ich do RP nie powinno być żadnych problemów, gdyż pokarmy te produkowane są w USA, a restrykcje związane z BSE dotyczą tylko produktów europejskich. Transport został jednak nadany przez firmę z Holandii, która jest przedstawicielem na Europę producenta z USA. Polskiemu dystrybutorowi zaproponowano przeprowadzenie kosztujących... więcej niż importowany towar badań. Pokarmy wróciły do nadawcy.

O to, czy przez pokarmy dla złotych rybek ludzie mogą zarazić się BSE, zapytaliśmy w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Poznaniu. – Przepisy nie wyróżniają takiej kategorii jak pokarm dla ryb akwariowych – wyjaśnia Jacek Gmerek, inspektor ds. higieny w WIW. – Musimy zatem trzymać się litery prawa. Jeśli natomiast chodzi o pokarmy dla czworonogów, zawsze istnieje ryzyko, że zje je przypadkowo jakieś zwierzę hodowlane np. krowa.

Widmo pustych półek

– Na razie mamy zapasy żywności dla domowych zwierząt – mówi Wojciech Sobieraj, ze sklepu Zooland.
– Posiadacze psów i kotów bardzo szczegółowo dopytują się, czy oferowane przez nas pokarmy nie zagrożą ich pupilom. Niestety, mamy ich coraz mniej z powodu problemów z dostawami – mówi Ewa Ćwięk, ze sklepu Zoomarket w Poznaniu.

Jeśli przepisy mające chronić Polskę przed BSE nie ulegną zmianie, drastycznie spadnie import pokarmów dla domowych zwierząt. Ich hodowcy zostaną skazani na produkty krajowe, zwykle gorsze jakościowo i wcale nie wolne od ryzyka przenoszenia prionów BSE (krajowi producenci używają półproduktów importowanych przed wprowadzeniem restrykcji granicznych).

Jacek Gmerek
Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Poznaniu
W przypadku występowania zagrożenia epidemią podejmuje się wszelkie działania mogące ograniczyć ryzyko przeniesienia BSE. Mogą one być nawet dotkliwe, lepiej jednak dmuchać na zimne.
Sławomir Czajkowski
Badis, dystrybutor produktów zoologicznych
O ile można zrozumieć restrykcyjne podejście do pokarmów dla psów i kotów, o tyle trudno zrozumieć ograniczenia w imporcie pokarmów dla ryb akwariowych. Domowe ryby zostały potraktowane tak samo jak ryby hodowane do celów konsumpcyjnych.