Pieńczak przez czternaście lat był zastępcą prezesa Kolejorza ds. piłki nożnej (1961-75) i czlonkiem zarządu KKS 75-82. Z rodziną Kolejorza spotkał się na Bułgarskiej z okazji 90-lecia Lecha Poznań.
- Czterdziesty piąty przeżyliśmy i trzeba było wziąć się do życia na nowo, trzeba teraz wziąć się do pracy w Polsce - opowiadał Jan Pieńczak.
Wojna się skończyła i w ramach reorganizacji sportu, trzeba było zjednoczyć piłkarskie kuby i klubiki związkowe. Tak powstał Kolejowy Klub Sportowy Poznań, który w 1957 roku zyskał imię Lech.
Kolebką poznańskiego klubu był stadion na Dębcu. Teraz to miejsce bardziej przypomina zagajnik niż obiekt sportowy, ale w czasach swojej świetności przyciągał na mecze rzesze kibiców.
- 25 tysięcy ludzi przyszło oglądać tam mecz. Nasi wchodzili na topole, które rosły obok. W pewnym momencie gałęzie nie wytrzymały i chłopcy spadli - niedaleko milicjantów - wspominał prezes Lecha.
To miejsce było wyjątkowe: dla działaczy, piłkarzy i kibiców. Bywał tam także młody Aleksander Kwaśniewski, który razem ze swoim ojcem przyjeżdżał na mecze ze Starogardu Szczecińskiego.
Jednak Dębiec zaczął się kurczyć i KKS Lech potrzebował nowego, większego obiektu. Tak Jan Pieńczak opowiadał o tym, co działo się w '57 roku: - Wsiadłem w samochód i zacząłem jeździć, szukać miejsca. Przypomniałem sobie, że tu jest ogromny plac. Przyjeżdżam. Patrzę - a tu dwa wielkie leje po bombach, a jeszcze po prawej stronie milicja założyła już ogródki działkowe.
Potrzeba było 180 tysięcy metrów kwadratowych ziemi, żeby zasypać te doły. Po dwóch latach udało się zrównać teren i budowniczowie stadionu rozpoczęli prace przy obiekcie.
- Kolejarze w sobotę i niedzielę, nie pytając o pieniądze i godziny, w czynie społecznym, budowali ten stadion, który dziś jest symbolem dla miasta Poznania - mówił Jan Pieńczak.
Historia Lecha to oczywiście mecze: - Pamiętam ten z Zawiszą Bydgoszcz, kiedy ponad 60 tys. osób oglądało Lecha na stadionie Warty i zostałem wezwany do raportu przez komendanta milicji za to, że powoduję zagrożenie. Na to powiedziałem, że nie większe niż na Dębcu, bo tu nikt z drzew nie będzie spadał - wspominał z uśmiechem prezes. - Albo ten mecz w Starachowicach w '65, kiedy wszyscy wierni za przykładem proboszcza modlili się o zwycięstwo, bo z Poznania przyjeżdża Lech. No i... w trzeciej minucie przed koncem meczu Jakubczak strzela i wygrywamy w rzutach karnych.
Kolejne spotkania z legendami Lecha - jak zapowiadają organizatorzy - już wkrótce.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?