Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Róża kwitnie w celi

Adrian MERK
W aferze z ,,Prinem’’ poszkodowanych zostało ponad 100 osób, które wpłaciły Róży P.  pieniądze na zamianę mieszkań. Fot. A. Szozda
W aferze z ,,Prinem’’ poszkodowanych zostało ponad 100 osób, które wpłaciły Róży P. pieniądze na zamianę mieszkań. Fot. A. Szozda
Róża P. kierowała biurem nieruchomości i oszukała wielu klientów. Później przez lata kpiła z sądu. W ostatni piątek zaskoczyła wszystkich. Już spakowana i z adwokatem pojawiła się w sądowym sekretariacie.

Róża P. kierowała biurem nieruchomości i oszukała wielu klientów. Później przez lata kpiła z sądu. W ostatni piątek zaskoczyła wszystkich. Już spakowana i z adwokatem pojawiła się w sądowym sekretariacie. Od razu trafiła do aresztu.

Tasprawa do dziś uważana jest za największą aferę w handlu nieruchomościami. Jej główną bohaterką jest 53-letnia Róża P. Kobieta przez kilka lat w Poznaniu prowadziła Biuro Obrotu Nieruchomościami ,,Prin’’. W swojej ofercie miała między innym pomoc w zamianie mieszkań. Róża P. wyszukiwała zadłużonych lokatorów, a swoim klientom wskazywała takie mieszkania.

Oszustka i miliony

Kłopoty zaczęły się w 1999 roku. Wtedy do wszystkich niemal redakcji zaczęli zgłaszać się klienci ,,Prinu’’. Zdenerwowani ludzie opowiadali, że zostali oszukani. Mieli wpłacać zaliczki po kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale nie dostawali kluczy do wymarzonego mieszkania. Działalnością ,,Prinu’’ zainteresowała się prokuratura. Śledztwo było skomplikowane i drobiazgowe, ale jego wyniki zaskoczyły wszystkich. Okazało się, że Róża P. oszukała ponad 100 osób, od których wyłudziła 5 milionów złotych. Dodatkowo wyszło na jaw, że kobieta wyłudziła także z banku dwa miliony kredytu. Śledztwo zakończyło się trzy lata temu. Wyroku nie ma jednak do dziś, a akta sprawy do niedawna pokrywały się kurzem w sekretariacie wydziału IV Sądu Rejonowego w Poznaniu.

Z aresztu w chorobę

Gdy wyszły na jaw malwersacje Róża P. trafiła w lipcu 2000 roku do aresztu. Spędziła w nim rok. W końcu jednak wyszła na wolność. I niemal od razu zaczęły się schody. Kobieta. przestała pojawiać się na sali rozpraw. Nagle zaczęła poważnie chorować. Przez wiele miesięcy przesyłała zwolnienia lekarskie, a proces trzeba było zawiesić.
Swojej złości nie kryli ludzie oszukani przez ,,Prin’’, którzy nie mogli doczekać się sprawiedliwości. I taki stan trwał latami. W końcu sędzia Piotr Brodniewicz stracił cierpliwość. Powołał biegłych, którzy podważyli dotychczasowe zwolnienia lekarskie i uznali, że stan zdrowia Róży P. pozwalała, aby stanęła przed sądem.
Ona jednak nie miała zamiaru tego zrobić. Dlatego 6 czerwca tego roku wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu oszustki.

– Zachowywała się bezprawnie, unikając stawienia się przed sądem. Takie postanowienie było konieczne – tłumaczy Sławomir Olejnik, przewodniczący wydziału IV Sądu Rejonowego w Poznaniu

Niespodziewana wizyta

Nadzieja na szybkie ujęcie Róży P. okazały się płonne. Policjanci nie potrafili odnaleźć kobiety. Tymczasem w ostatni piątek zdarzyło się coś niespodziewanego. Róża P. osobiście pojawiła się w sekretariacie ,,czwórki’’. Towarzyszył jej adwokat, Eryk Kosiński.
Kobieta była już nawet spakowana wiedząc, że trafi do aresztu. Natychmiast ,,zaopiekowali się’’ nią policjanci sądowi.

– To rzeczywiście była niespodzianka dla nas wszystkich. Dzięki temu jednak proces będzie mógł natychmiast ruszyć – dodaje sędzia Olejnik. Rozprawa odbędzie się już w najbliższy piątek. I co najważniejsze proces nie będzie musiał toczyć się od początku. To bardzo dobra wiadomość dla oszukanych klientów ,,Prinu’’;.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto