Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa MM: Czasem instruktor robi krzywdę młodzieży

Łukasz Sawala
Łukasz Sawala
W poznańskim "Marcinku" trwa festiwal teatrów szkolnych. Z jego organizatorem, polonistą i teatrologiem Andrzejem Dymitrowskim rozmawialiśmy o teatrze tworzonym przez młodzież.

Łukasz Sawala: Dlaczego warto przyjść w ten weekend do "Marcinka"?

Adnrzej Dymitrowski: Warto przyjść, bo będzie sporo dobrego teatru, ciekawych i dojrzałych przedstawień. W tym roku weryfikacja zgłaszających się zespołów była bardzo wnikliwa. Rada artystyczna w składzie: teatrolog prof. Ewa Czaplińska, aktor Lech Chojnacki i ja wybrała spośród 37 nadesłanych propozycji 18 przedstawień. Co ciekawe, czas pozwoliłby nam pokazać więcej grup, ale chcieliśmy zaprezentować rzeczywiście dobre przedstawienia. Mam nadzieję, że dokonaliśmy racjonalnego wyboru.

Co nowego w tym roku?

Oblicze festiwalu zmienia się znacząco. Po raz pierwszy festiwal będzie trzydniowy. Dzień pierwszy, piątek, będzie dniem edukacyjno-warsztatowym, a nie dniem konkursowym. Oznacza to, że pokażemy dwa przedstawienia pozakonkursowe. Poza tym będą dwa wykłady. Pierwszy dotyczyć będzie Wielkiej Reformy w teatrze, a więc rewolucyjnych zmian na przełomie XIX i XX wieku. Celowo wybrałem ten temat, ponieważ uznałem, że z punktu widzenia uczniów, którzy niebawem przystąpią do matury ta wiedza może być przydatna jako kontekst, który pojawi się w wypracowaniach maturalnych. Decyzja była racjonalna i pragmatyczna.
Drugi wykład na temat teatru średniowiecznego poprowadzi Krzysztof Kurek. Jest to fascynujący, bogaty i widowiskowy teatr będący zaprzeczeniem naszej wizji ascetycznego średniowiecza. Zakładam, że będzie to wiedza frapująca i zaskakująca.

Czy każdy może przyjść na te wykłady?

Od zawsze nasz festiwal był otwarty dla wszystkich. Aula jest duża i dla każdego znajdzie się miejsce. Jedynie zajęcia warsztatowe, czyli kolejna tegoroczna nowość, będą miały ograniczenia, ale to jest oczywiste. W sali gimnastycznej odbywać się będą warsztaty taneczne. Katarzyna Kowalska z Polskiego Teatru Tańca poprowadzi warsztaty Jazz Moder Underground. To konwencja atrakcyjna dla uczniów.

Jak wyglądały przygotowania do festiwalu?

Przygotowania do festiwalu od lat wyglądają podobnie. To jest pewien rytuał.

Dla wielu młodych ludzi pomagających panu w organizacji całego przedsięwzięcia festiwal zaczyna się już dużo wcześniej.

Tak, chciałbym żeby tak było, żeby festiwal funkcjonował nie tylko w świadomości uczniów jako konfrontacja artystyczna, ale także w sferze wychowaczej. Może myślę idealistycznie, ale w istocie uczniowie "Marcinka" po raz pierwszy w życiu mają okazję współtworzyć tak duże przedsięwzięcie. Nie ukrywam, że zależy mi na wyeskponowaniu tej wartości wychowaczej festiwalu.
Rozmawiałem parę tygodni temu z jednym z moich byłych uczniów. Powiedział mi, że organizacja festiwalu była dla niego bardzo ważna. Podkreślał, jak bardzo to doświadczenie przydaje mu się teraz, gdy musi organizować duże imprezy. Doskonale wie też, jak mówić i jak sterować intonacją.

Zauważa pan jakąś tendencję? Czy poziom festiwalu z roku na rok jest wyższy?

Stałą tendencję trudno określić. Jest tak, że są zespoły prowadzone od lat przez te same osoby i oni wykonują swoją pracę znakomicie, ale inne grupy wciąż nie mogą im dorównać. Dostrzegam wyraźny podział na opiekunów grup, którzy mają doświadczenie teatralne, często reżyserskie wykształcenie, ale cóż - są też zespoły kierowane przez polonistów bez teatralnego przygotowania, często amatorów. Zacięcie nie wystarcza.

Może pan zagwarantować, że w tym roku będą same dobre spektakle? W poprzednich latach zdarzały się bardzo słabe występy.

Pomysł rzetelnej weryfikacji wziął się stąd, że chcieliśmy uniknąć takich sytuacji, w których po spektaklu musieliśmy powiedzieć nauczycielowi, że robi krzywdę młodzieży. Dramat polega na tym, że tacy instruktorzy tego nie rozumieją. Wcześniej nie dokonywaliśmy weryfikacji na podstawie nagrań wideo, w tym roku nie popełniliśmy tego błędu.

A pana nie ciągnie do reżyserii?

Ja już prowadziłem teatr uczniowski "Ba" przez 18 lat i myślę, że w tym czasie osiągneliśmy z moimi uczniami bardzo dużo. Zdobyliśmy m.in. statuetkę "Marcinka" i nagrodę publiczności.

Nawet w teatrze istnieje syndrom wypalenia?

To dotyczy każdej sfery. Nie traktuje tego w kategoriach negatywnych. W słowie "wypalić" ukryta jest negatywna emocja, jakaś rezygnacja. Ja uznałem po prostu, że w tej sferze już się zrealizowałem.

Myśli pan już o 10. festiwalu?

Tak. Pragnę tego, by 10. festiwal był momentem spotkań uczniów i ich rodziców, którzy przez lata organizowali ten festiwal. Przez 8 lat festiwal odbywał się wyłącznie dzięki pieniądzom zdobytym przez rodziców moich uczniów. W tym roku - po raz pierwszy - władze miejskie wsparły nasz festiwal z budżetu miasta.

Czy w Poznaniu jest przestrzeń dla tylu festiwali teatralnych? W tym roku był już Dzień Teatru w VIII LO i Forum Teatrów Szkolnych w Teatrze Polskim.

Młode teatry trzeba wspierać właśnie poprzez dawanie możliwości pokazania się. Teatr bez publiczności nie istnieje. By teatr żył musi istnieć kontakt aktora i widza.
Nasz festiwal różni się od forum teatrów w Teatrze Polskim tym, że tam udział wzięły najlepsze zespoły z poszczególnych województw. Do nas może zgłosić się każdy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto