W sierpniu 2009 roku roku oskarżony, mieszkaniec Karpicka pod Wolsztynem, zabrał żonę do kina z okazji rocznicy ślubu. Po powrocie między małżonkami wywiązała się - jak to potem określił Ryszard S. - "mała dyskusja". Miała ona związek z romansem Ryszarda sprzed kilku lat oraz tym, że nigdy nie miał czasu dla żony i syna. - Chwyciła mnie za rękę. Ja ją odepchnąłem, przewróciła się. Coś było z kluczykami... uderzyłem ją w głowę, drugą ręką chwyciłem ją za szyję - mówił po zatrzymaniu Ryszard S. Jego słowa co kilka zdań przerywał zapis protokolanta: "podejrzany płacze". - Gdy zobaczyłem krew na rękach, spanikowałem. Myślałem, że nie żyje i wrzuciłem ją do wody.
Małgorzata S. utopiła się. Potem jej mąż twierdził, że zostawił nieprzytomną żonę na chodniku i tylko za to przeprasza. Wczoraj podczas rozprawy odwoławczej przed sądem apelacyjnym, potwierdził, że pobił Małgorzatę, ale nie wrzucił do wody. Sąd mu nie uwierzył, utrzymał wyrok w mocy. - Już z tego, że oskarżony dusił żonę tak mocno, że złamał jej kość gnykową wynika, że w tym momencie chciał ją pozbawić życia - mówił sędzia Marek Hibner.- Kara jest surowa, ale uzasadnia ją determinacja oskarżonego oraz to, że zabił z błahego powodu.
- Dbał o swoje samochody i ciuchy bardziej niż o żonę i o dziecko - mówiła podczas procesu siostra zamordowanej Małgorzaty S. Wczoraj usłyszała, że nie może otrzymać zadośćuczynienia za śmierć siostry, ponieważ korzystniejsze przepisy dla bliskich ofiar weszły w życie dopiero 10 miesięcy po zabójstwie.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?