Dwadzieścia lat temu został skazany za zamordowanie jednej siostry i próbę zabójstwa drugiej. Gdy popełniał tę zbrodnię, był pijany. Sąd nie ukarał go wtedy zbyt surowo, bo biegli stwierdzili u niego ograniczoną poczytalność. Za kratkami spędził tylko kilka lat.
Potem Michał K. albo wchodził, albo wychodził z więzienia. Latem 2010 roku znowu miał się stawić w zakładzie karnym - w plecaku przygotował dokumenty i zapas herbaty. Nocował wówczas u znajomego na działkach przy ulicy Krauthofera w Poznaniu.
1 lipca 2010 dwaj bywalcy działek, Marek W. i Jerzy K., kończyli upalny dzień wieczornym drinkiem, gdy dołączył do nich znany im z widzenia Michał K.
- Od Jurka wyszliśmy razem, ja poszedłem do domu - zeznał podczas procesu przed poznańskim Sądem Okręgowym Marek W.
Tymczasem Michał wrócił na działkę Jurka. Z tego, co wówczas się wydarzyło, niewiele pamiętał, poza tym, że zdenerwował się zniknięciem plecaka z dokumentami.
- Zacząłem bić, a potem kopać leżącego. Wpadłem w taki amok, że biłem z całej siły, nie patrzyłem gdzie - powiedział Michał. Twierdził, że nie chciał zabić, ale złamał starszemu mężczyźnie kręgosłup, mostek, wiele żeber, nos i szczękę.
Tym razem biegli nie stwierdzili ograniczenia poczytalności. Wczoraj prokurator zażądał dla niego 25 lat i taką karę wymierzył sąd.
- Wiedział, że zabił siostrę, bo alkohol nasilił w nim agresję, ale przez lata nie wykonał żadnego kroku w stronę walki z nałogiem - powiedziała sędzia Agata Adamczewska.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?