Prokuratura, opierając się na opinii biegłych, którzy stwierdzili, że pacjentkę oraz jej dzieci mogło uratować specjalistyczne badanie i szybka decyzja o wykonaniu cesarskiego cięcia, oskarżyła ordynatora oraz starszego lekarza dyżurnego kliniki o nieumyślne spowodowanie jej śmierci.
W pierwszym dniu procesu 59-letni Krzysztof D. oraz 55-letni Arkadiusz B. nie przyznali się do winy. Oświadczyli, że wyjaśnienia złożą po zapoznaniu się ze wszystkimi dowodami.
- Jest to dla mnie najważniejsza życiowa sprawa - powiedział profesor Krzysztof D. - Wypowiem się i będę odpowiadał na pytania na późniejszym etapie postępowania.
Pierwszym świadkiem w procesie była matka Karoliny, oskarżycielka posiłkowa w sprawie. Nie była w stanie zeznawać. Po śmierci córki nienarodzonych wnucząt nadal cierpi na głęboką depresję. Sąd odczytał jej wcześniejsze zeznania, z których wynikało, że położnik Karoliny wiedział o chorobie córki, małej krzepliwości krwi i usuniętej śledzionie.
Na czwartkową rozprawę sąd wezwał kolejnych świadków.
25 listopada 2006 roku Karolina M. zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Słupcy. Była w 29. tygodniu ciąży bliźniaczej. Lekarze ze Słupcy, zaniepokojeni zaburzeniami krążenia, na które cierpiała pacjentka, przekazali ją - wraz z pełną dokumentacją medyczną - specjalistycznej klinice przy ulicy Polnej w Poznaniu. Została przyjęta tuż po północy, 26 listopada.
Lekarz dyżurny izby przyjęć ocenił stan pacjentki i bliźniąt jako dobry. Karolina M. po przewiezieniu do Poznania poczuła się lepiej, wcześniejsze dolegliwości ustąpiły. Tego samego dnia, ordynator oddziałów ginekologiczno-położniczych kliniki, profesor Krzysztof D. zlecił wykonanie badań pacjentki. Według prokuratora, zabrakło wśród nich USG przepływów maciczno-łożyskowych, co okazało się tragicznym w skutkach zaniechaniem. Następnego dnia, po południu, Karolina poczuła się gorzej. Powróciły niepokojące objawy, bóle i wymioty.
Gdy starszy lekarz dyżurny Arkadiusz B., któremu podlegał w tym momencie cały personel kliniki, dowiedział się o zaburzeniach tętna jednego z bliźniąt, zalecił intensywny nadzór. Ale, podobnie jak ordynator, zaniechał badania przepływów, co pozwoliłoby stwierdzić odklejanie się łożyska.
Arkadiusz B. skonsultował się też z anestezjologiem, który przekonywał do operacji cesarskiego cięcia. Później B. jako starszy lekarz dyżurny skontaktował się z przełożonym, profesorem D. Ordynator uznał jednak, że operacja byłaby przedwczesna.
Stan pacjentki nadal był zły. Skutkiem wieczornej konsultacji Arkadiusza B. z profesorem było zalecenie stałego zapisu KTG serduszek dzieci. O czwartej nad ranem jedno z nich przestało bić. 27 minut później - drugie. O szóstej stanęło serce matki. Nie pomogła reanimacja ani operacja cesarskiego cięcia. 28 listopada, kilkanaście minut po siódmej, Karolina zmarła.
Biegli, powołani do sprawy, nie mieli zastrzeżeń do lekarzy w Słupcy, którzy słusznie ocenili, że ciąża pacjentki należy do grupy najwyższego ryzyka. Według nich błędem poznańskich specjalistów było to, że przyjęli postawę wyczekującą. Decyzja o operacji cesarskiego cięcia była słuszna - tyle że spóźniona o kilkadziesiąt godzin. Dzieci, ważące ok. kilograma każde, można było uratować.
Obaj oskarżeni lekarze nie przyznali się do winy. Nadal pracują w klinice. Dyrekcja lecznicy nie znalazła podstaw do ich zawieszenia, bowiem ani szpitalna, ani uczelniana komisja nie dopatrzyła się uchybień w pracy ginekologów. Z ewentualnymi decyzjami personalnymi poczeka do zakończenia procesu karnego.
Współpraca: Katarzyna Kamińska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?