Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się w 2006 roku. Wtedy to warszawska spółka Sap Property kupiła działkę przy ulicy Marcelińskiej. Dla terenu wydano ważne pozwolenie na budowę i rozpoczęto roboty budowlane. Wtedy do akcji wkroczyli sąsiedzi inwestycji. Twierdzili, że dwór powstaje niezgodnie z prawem. Po kontroli nadzoru budowlanego prace wstrzymano, a pozwolenie na budowę zostało uchylone przez wojewodę.
Nie zraziło to inwestora - w połowie 2007 r. otrzymał on kolejne pozwolenie na budowę, jednak po miesiącu wojewoda uchylił i ten dokument, dopatrując się błędów w działaniu miejskich urzędników.
Kolejne, trzecie już pozwolenie na budowę inwestor uzyskał w czerwcu 2008 r. Tym razem wszystkie procedury były poprawne, deweloper mógł więc bez przeszkód budować swój budynek.
Na tym jednak sprawa się nie skończyła, ponieważ deweloper uznał, że z powodu ciągłego uchylania zgody na budowę został narażony na straty. Dlatego domaga się od miasta odszkodowania w wysokości 10 milionów złotych.
Jednocześnie prokuratura postawiła zarzuty miejskiemu konserwatorowi zabytków, który zdaniem prokuratury powinien przed wydaniem zgody na budowę zlecić prace archeologiczne w miejscu inwestycji. Pełniącej tej funkcję Marii Strzałko groziło pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Oprócz niej na ławie oskarżonych zasiedli też inni urzędnicy wydziału architektury, którym zarzucano niedopełnienie obowiązków.
W czwartek sąd wydał w tej sprawie wyrok uniewinniający, uznając, że urzędnicy popełnili błędy, ale trudno udowodnić, że zrobili to celowo.
Wyrok nie jest prawomocny. Proces, w którym deweloper domaga się 10 milionów złotych odszkodowania od miasta toczy się oddzielnie.
Czytaj też: |
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?