Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąd wypuścił oprawcę rodziców

Adrian MERK
Tomasz Sz. wciąż nęka swoich rodziców. Mimo że został skazany na pozbawienie wolności, przebywa poza więzieniem.   Fot. T. Rytych
Tomasz Sz. wciąż nęka swoich rodziców. Mimo że został skazany na pozbawienie wolności, przebywa poza więzieniem. Fot. T. Rytych
Tomasz Sz. przez wiele lat znęcał się nad rodzicami. Ojca bił młotkiem i oblewał wrzątkiem. Gdy zwyrodnialec wreszcie został skazany, tego samego dnia wyszedł na wolność! I dalej dręczy rodziców.

Tomasz Sz. przez wiele lat znęcał się nad rodzicami.
Ojca bił młotkiem i oblewał wrzątkiem. Gdy zwyrodnialec wreszcie został skazany, tego samego dnia wyszedł na wolność! I dalej dręczy rodziców.

Znowu się boimy - mówi Barbara Sz. Jej mąż Henryk nawet nie odbiera telefonów i nie otwiera drzwi. Boi się, że to puka jego 30-letni syn Tomasz, który doprowadził mężczyznę do kalectwa.

Rozpieszczanie jedynaka

Henryk Sz. ma 57 lat, jego żona Barbara jest młodsza o trzy lata.
- Jest jedynakiem i w dzieciństwie niczego mu nie brakowało. Dbaliśmy o dziecko i kochaliśmy je - opowiadał o Tomaszu Henryk Sz. podczas przesłuchania w prokuraturze.

Chłopak był jeszcze nastolatkiem, gdy zaczął pić alkohol, nie wracał na noce do domu i kradł rodzicom biżuterię. Od co najmniej 1995 roku Tomasz znęcał się psychicznie i fizycznie nad rodzicami. Szczególnie agresywny był wobec ojca. Raz rzucił w niego ciężkim fotelem uszkadzając kolano Henryka, który musiał chodzić o kulach. Innym razem zrzucił go ze schodów i kopał po całym ciele. Początkowo robił to tylko, gdy był pijany.

- Później także po trzeźwemu - można przeczytać w akcie oskarżenia podpisanym przez Karolinę Grzybowską-Matysiak z wildeckiej prokuratury.

Henryk Sz. po kolejnym ataku złości syna, znalazł się w szpitalu. Wtedy powiedział lekarzom, że jest bezdomny. Wolał znaleźć się w schronisku niż wrócić do domu.

- Bałem się. Kilka lat temu byłem młodszy i potrafiłem sobie poradzić. Teraz jestem bezradny - wyznał dramatyczną prawdę. Przez lata gehenny, którą cierpiał, nie powiadamiał jednak policji.

Nawet po wydarzeniach z 27 grudnia 2003 roku. Henryk miał wtedy urodziny. ,,W prezencie” dostał od syna ciosy młotkiem w głowę.

Wrzątkiem w ojca

Henryk i Barbara Sz. wielokrotnie przeprowadzali się. Raz zostali wyrzuceni z mieszkania, bo administrator miał dość awantur wszczynanych przez ich syna. W końcu znaleźli spokojne lokum. Wtedy dowiedzieli się, że Tomasz wylądował w szpitalu, bo miał atak padaczki. I... postanowili mu pomóc. Przygarnęli go do siebie.

- Chcieliśmy, aby trochę odpoczął. Przez kilka dni był grzeczny - wspominał Henryk Sz.

Szybko jednak zaczęły się awantury. W nocy 15 stycznia br. Tomasz zaczął wyzywać matkę. W obronie żony stanął Henryk. Syn wylał na niego garnek pełen wrzątku. Mężczyzna doznał poparzeń II stopnia. Wtedy już wezwali policjantów.

Oprawca trafił do aresztu. Śledztwo zakończyło się już po dwóch miesiącach, bo przyznał się do winy. Postawiono mu wiele zarzutów. M.in. spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - po jednym z ataków Tomasza jego ojciec doznał poważnych obrażeń oka. - Skutkujących prawie całkowitą ślepotą - przyznaje prokurator Karolina Grzybowska-Matysiak. Tylko za to groziło mu 10 lat więzienia.

Wyrozumiała sędzia

Akta makabrycznej sprawy trafiły do wydziału XXIII Sądu Rejonowego w Poznaniu. Podczas pierwszej rozprawy Tomasz Sz. ponownie przyznał się do winy. Wyrok zapadł już na drugiej - 28 maja. Kat rodziców został skazany na rok i cztery miesiące więzienia, a sędzia uchyliła areszt.

- Teraz dobija się do naszych drzwi. Naciska domofon, ciągle dzwoni. Jesteśmy już naprawdę zmęczeni - opowiada Barbara. Tomasz Sz. opuścił celę, choć został skazany na 16 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. W areszcie odsiedział zaledwie cztery. Nie ma stałego miejsca zamieszkania, ani pracy. Dlaczego jest na wolności?

- Przepisy, które nas obowiązują, na pewno są niedoskonałe. Mnie również oburza ta sytuacja, ale nic nie można było zrobić. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego Tomasz Sz. musiał zostać zwolniony z aresztu tymczasowego - tłumaczy sędzia Jakub Zieliński, prezes Sądu Rejonowego w Poznaniu. - Przyznaję jednak, że wątpliwości może budzić decyzja o zwolnieniu skoro nie ma on stałego miejsca zamieszkania.

Jak mają się bronić Henryk i Barbara Sz.?

- Muszą złożyć nowe zawiadomienie o popełnionym przestępstwie. Jeśli to zrobią, obiecuję, że natychmiast się zajmiemy tą sprawą - zapewnia Hieronim Mazurek, szef wildeckiej prokuratury.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto