Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Saperzy rozminują las w Koziegłowach

Maciej Roik
Na skraju lesu od wielu lat stoją tablice ostrzegające o niebezpieczeństwie
Na skraju lesu od wielu lat stoją tablice ostrzegające o niebezpieczeństwie Waldemar Wylegalski
To, co przez dziesiątki lat wydawało się niemożliwe, wkrótce ma się stać faktem. Ponad 80-hektarowy las leżący między Koziegłowami a Kicinem ma zostać rozminowany. Prace, w wyniku których mają zniknąć zalegające do metra pod ziemią pociski artyleryjskie i granaty moździerzowe, rozpoczną się jeszcze w tym roku.

To oznacza, że rozległy teren spacerowy z którego mimo niebezpieczeństwa i tak korzystają setki okolicznych mieszkańców, wkrótce już nie będzie stanowić zagrożenia. Dokładne "przeczesanie" terenu ma kosztować ponad 300 tysięcy złotych.

Zobacz też: Niewybuchy w Poznaniu

- Prace, za które w większości zapłaci Unia Europejska rozpoczną się jeszcze w tym roku i mają się zakończyć najpóźniej w marcu - mówi Przemysław Lewandowski, specjalista służby leśnej z Nadleśnictwa Łopuchówko.

W ich wyniku z lasu ma zniknąć wszystko, co latami napędzało stracha spacerowiczom. A saperów, przynajmniej kilkanaście razy w roku zmuszało do interwencji.

- Las w Koziegłowach to poza Cytadelą jedno z tych miejsc w powiecie poznańskim, gdzie w skali roku musimy interweniować najczęściej - podkreśla chorąży Krzysztof Gryplewicz, dowódca patrolu rozminowania. - Każdego roku jesteśmy zmuszeni zabezpieczać tam przynajmniej kilkanaście niewybuchów. Niektóre z nich mogłyby się okazać bardzo groźne dla mieszkańców.

W jaki sposób ładunki znalazły się w podpoznańskim lesie? Wersje są dwie: albo pojawiły się w Koziegłowach podczas II wojny światowej, albo krótko po jej zakończeniu.

W relacjach miejscowych nie ma na ten temat zgody. Zdaniem niektórych to stamtąd w 1945 roku Armia Czerwona ostrzeliwała poznańską cytadelę. Inni utrzymują, że podczas wojny nieopodal znajdował się skład niemieckiej amunicji.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się jednak jeszcze inna wersja. Według niej pociski i granaty to nic innego, jak poznańskie pozostałości po działaniach wojennych. W drugiej połowie lat 40. w wielu miejscach miasta została ogromna liczba niestandardowych ładunków, których nie można było zużyć. Dlatego zapadła decyzja by przewieźć je pod Poznań w rejon Koziegłów, poustawiać w stosy i zdetonować. Tak też prawdopodobnie zrobiono, jednak nie wszystkie ładunki wybuchły.

A część z nich w dalszym ciągu jest realnym zagrożeniem. Z każdym rokiem coraz większym, bo poza Koziegłowami, które od wielu lat są sypialnią Poznania, regularnie rozbudowuje się też Kicin i Czerwonak. A domów, które powstają w bezpośrednim sąsiedztwie niebezpiecznego lasu jest coraz więcej.

Dlaczego przez tak wiele lat nikt nie potrafił sobie poradzić z tym problemem? Powód był prosty: brak pieniędzy w kasie odpowiedzialnego za teren nadleśnictwa.


ZEBRAliśmy nasze serwisy w jednym miejscu:
Wszystko o Lechu Poznań - BUŁGARSKA.PL: polub serwis na Facebooku
Filmy z Poznania i całej Wielkopolski - GŁOS.TV: polub serwis na Facebooku
Inwestycje i budownictwo w Wielkopolsce - DOM
Baw się i wygrywaj nagrody - KONKURSY


Codziennie rano najświeższe informacje z Poznania i regionu na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto