Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Siadajcie goście, u nas jest jak w domu". Bistro Dorota w Poznaniu ma już 40 lat i nadal jest tu pysznie!

Alicja Durka
Alicja Durka
Bistro Dorota zostało otwarte dla gości 15 marca 1983 roku. Lokal był już gotowy dwa miesiące wcześniej, ale  w PRL-u konieczne było jeszcze uzyskanie pozwolenia na prowadzenie działalności. Okres oczekiwania trwał mniej więcej 8 tygodni. Od początku był to rodzinny biznes. Knajpkę otwierała bowiem pani Dorota, jej rodzice i mąż Wojciech.
Bistro Dorota zostało otwarte dla gości 15 marca 1983 roku. Lokal był już gotowy dwa miesiące wcześniej, ale w PRL-u konieczne było jeszcze uzyskanie pozwolenia na prowadzenie działalności. Okres oczekiwania trwał mniej więcej 8 tygodni. Od początku był to rodzinny biznes. Knajpkę otwierała bowiem pani Dorota, jej rodzice i mąż Wojciech. Robert Woźniak
40 lat minęło jak jeden dzień. Bistro Dorota karmi gości nieprzerwanie od czterech dekad. Na domowy obiad przychodzą już dzieci i wnuki pierwszych klientów.

Bistro Dorota zostało otwarte dla gości 15 marca 1983 roku. Lokal był już gotowy dwa miesiące wcześniej, ale w PRL-u konieczne było jeszcze uzyskanie pozwolenia na prowadzenie działalności. Okres oczekiwania trwał mniej więcej 8 tygodni. Od początku był to rodzinny biznes. Knajpkę otwierała bowiem pani Dorota, jej rodzice i mąż Wojciech.

– Sami prowadziliśmy ten lokal. Był czynny od poniedziałku do piątku. Weekendy chcieliśmy poświęcić rodzinie. Mieliśmy sześć stolików. Na bufecie pracowałem ja, żona i teściowa, a teść robił szaszłyki baranie. To z nich zasłynęliśmy. Kolejka ciągnęła się przez cały lokal i zawijała na kilka metrów dalej

– wspomina Wojciech Lisowski, właściciel baru.

Najpierw menu było dosyć krótkie: kurczaki z rożna, szaszłyki, jeśli udało się kupić to także wątróbka, kiełbasa zasmażana z cebulką, fasolka po bretońsku, flaczki i żurek. W czasie, gdy w sklepach brakowało wszystkiego, produkty trzeba było zdobywać. Wojciech jeździł więc na fermy za miasto, do Buku, Niepruszewa i innych miejscowości.

Poszukiwanie produktów i dostarczenie ich do baru spoczywały wyłącznie na barkach właścicieli. O zamówieniach z dowozem nikomu wtedy się nawet nie śniło. Praca trwała więc od świtu do nocy, ale, jak mówi Wojciech Lisowski, było warto.

Później czasy się zmieniły. W 1992 roku bistro zostało rozbudowane. Można też było pozwolić sobie na poszerzenie karty.

Wtedy do stałej oferty weszło więcej zup i dań obiadowych, a zrezygnowano z kurczaków. Klienci byli zadowoleni, co przełożyło się na większy ruch. Powiększył się więc personel. Rodzinna atmosfera panowała jednak nadal, bo kucharze i obsługa pracowali u Doroty przez wiele lat. Do dziś w kuchni można spotkać kucharzy, którzy przygotowują posiłki od 20-30 lat.

Sukces restauracji nie stał się jednak remedium na wszystkie troski. Pani Dorota zmarła w 2003 roku, dziesięć lat później jej rodzice. Restauracja funkcjonuje jednak cały czas. Przy stolikach gości nieprzerwanie wita Wojciech, który też do dziś samodzielnie zaopatruje lokal i sprawdza jakość przywożonych produktów, bo jak sam mówi – nie da się robić dobrej kuchni bez dobrych składników. To za tę jakość klienci cenią Bar Doroty od niemal 40 lat.

Zobacz też: Poznaniak w kuchni. Rozwiąż kulinarny quiz gwarowy!

Wyjątkowy smak to nie jest przypadek. Wojciech zdobył bowiem dyplom mistrzowski Izby Rzemieślniczej w Poznaniu, wcześniej pracował w hotelu Mercure. Tam też poznał swoją żonę Dorotę, która z kolei pracowała tam w kawiarni. Nie było to jednak jego pierwsze spotkanie z kuchnią. Już jako dziecko podglądał, co dzieje się w garnkach u babci na wsi, jak wyrasta ciasto i piecze chleb.

Wiedza o gotowaniu szerzy się jednak dalej. U Doroty, od 1992 roku uczą się młodzi adepci sztuki kucharskiej pod czujnym okiem mistrza Wojciecha Lisowskiego.

– Mój pierwszy uczeń był taki pojętny, że jak przyszedł we wrześniu, to na święta garmażerkę potrafił robić sam. Jego mama była sołtysem, ojciec dekarzem. Wielu uczniów po praktykach zaczęło u nas pracować. Oczywiście wszystkich nie mogłem zatrudnić, ale wyróżniające się osoby zostały i bardzo sobie to chwalę

– dodaje właściciel bistro.

Klienci wracają nawet po latach

Od samego rana, przy ul. Bukowskiej 100 pojawiają się stali klienci – jedni przychodzą na śniadanie, inni po coś na wynos, a niektórzy tylko się przywitać. Większość wraca. – Przychodzą do nas pokoleniowo. Klienci, którzy jedli u nas na początku przychodzą teraz z dziećmi, a te dzieci zabierają swoje pociechy. To trzy pokolenia! – opowiada Wojciech i dodaje, że bardzo często klienci wracają nawet po 30 latach.

– Niektórzy wyjechali gdzieś w świat albo w inne miejsca w Polsce, mieszkają daleko od Poznania, ale gdy tylko pojawiają się w okolicy, wpadają do nas i mówią: dzień dobry panie Wojtku, 20 lat się nie widzieliśmy, a żurek cały czas smakuje tak samo. Pyszne, tak jak to pamiętam przed laty. Żeby tego doświadczyć, trzeba być długo na rynku i przede wszystkim zachować jakość

– mówi z zadowoleniem właściciel kultowego bistro.

Obecnie jednak menu jest dużo szersze. Jest oferta lunchowa, dania dnia, różnego rodzaju mięsa, ryby i poznańskie specjały. Dla urozmaicenia wprowadzane są także okazjonalnie akcenty kuchni włoskiej, w postaci różnego rodzaju makaronów. Czasem przygotowane są także naleśniki, szare kluski czy placki ziemniaczane, bigos i różnego rodzaju zupy.

Oni u nas, my u nich

Jak mówi Wojciech Lisowski, długoletnie relacje z klientami okazały się zbawienne w czasie pandemii. Bistro przetrwało trudny czas, bo goście chętnie zamawiali jedzenie do domu lub sami przyjeżdżali po odbiór. Teraz także prowadzenie gastronomii nie jest łatwe. Rosnące ceny produktów, gazu i prądu mają swoje odzwierciedlenie w cenach widocznych w menu.

– Jak ktoś nie ma do tego serca i nie robi tego, co lubi, to się nie uda. Dużo ludzi się na tym przejechało. Myślą, że wystarczy postawić na design i niskie ceny. To tak nie działa, bo klient przyjdzie raz, może drugi. Na talerzu będzie coś pięknie udekorowanego, ale niesmacznego, to klient wróci w sprawdzone miejsce, gdzie wie, że dobrze zje i będzie zadowolony

– twierdzi Wojciech, który podkreśla, że prowadzenie działalności wymaga wysiłku i dużego zaangażowania. Klienci zaakceptują wyższe ceny, jeśli wiedzą, że nie są wynikiem pazerności, a składową wszystkich wydatków.

Wsparcie ma jednak wiele odsłon i działa w obie strony. Syn Wojciecha – Bartosz również pracuje w rodzinnej firmie i mówi, że gdy tylko ma do zlecenia wykonanie grafik, drobnych napraw czy innych usług, nie szuka w internecie, tylko zwraca się do klientów. Wszyscy się znają, wiedzą, czym zajmują się zawodowo, więc buduje się niezawodna sieć kontaktów prywatnych i biznesowych.

To już zresztą tradycja. Przed laty w bistro stały drewniane stoły, przykryte szklanymi taflami. Pewnego razu, jeden z klientów wsunął tam swoją wizytówkę. Kolejne osoby zrobiły to samo. Po pewnym czasie wszystkie stoły były wypełnione różnymi wizytówkami i ulotkami do wszelkiego rodzaju specjalistów. – Gdy tylko ktoś potrzebował numeru do specjalisty, to mówiło się: jedź do Doroty, tam ktoś się znajdzie. I faktycznie tak było. Lepiej iść do kogoś poleconego, bo w internecie można się naciąć na oszustów czy innych naciągaczy, a tak mamy pewność, że mamy do czynienia z uczciwym wykonawcą – opowiada Wojciech z Bistro Dorota.

Cztery dekady u Doroty

Czterdzieści lat działalności na rynku to wyjątkowa okazja do świętowania. Mało kto może pochwalić się takim wynikiem. Jest więc to doskonały pretekst do uczczenia wielu lat pracy, gotowania i budowania zaufania. Miejsce jest wyjątkowe. Tutaj właściciel wita po imieniu niemal każdego gościa, ściska dłonie i częstuje własnoręcznie zrobioną kiełbasą według receptury swojej babci.

Z tej okazji, 15 marca, od 10 rano w Bistro Dorota, przy ul. Bukowskiej 100 na klientów będzie czekał wyjątkowy poczęstunek. Kucharze przygotują swoje popisowe dania, które każdy będzie mógł skosztować, a przy okazji wrócić do wspomnień z dawnych lat. Będą małe zakąski, ryba w całości na sałatce, którą klient będzie mógł sobie sam nałożyć, drobne słodkości, ciasta.

Poza tym, każdy będzie mógł również oczywiście zamówić ulubione danie na ciepło. Wszystko to z okazji 40 urodzin Bistro Dorota. Wojciech wraz z synem Bartoszem zapraszają stałych klientów, tych, którzy odwiedzali bistro lata temu, a także nowych, którzy chcieliby skosztować kuchni prowadzonej z pasją i zaangażowaniem od czterech dekad.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Siadajcie goście, u nas jest jak w domu". Bistro Dorota w Poznaniu ma już 40 lat i nadal jest tu pysznie! - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto