Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siedem grzechów głównych Jose Bakero

Szymon Ratajczak
Jose Mari Bakero
Jose Mari Bakero Marek Zakrzewski
Jose Mari Bakero nie jest już trenerem Lecha Poznań - na to zdanie czekało wielu kibiców Kolejorza. Czy słusznie? Zdaje się, że tak bowiem dziwnych decyzji podczas jego pracy w Poznaniu z pewnością nie brakowało.

Grzech pierwszy: Nierealna idea
Jeżeli jesteś trenerem i bardzo chcesz znaleźć zatrudnienie – obiecaj prezesowi, że jego klub będzie grał jak FC Barcelona.

Właściciel Kolejorza może czuć małe pocieszenie, bo na podobne zapewnienie nabrał się Roman Abramowicz. Ściągnął do Chelsea za gigantyczne pieniądze Andre Villasa Boasa i wciąż nie wie co z Portugalczykiem zrobić. Drugie miejsce w Premiership wywalczone w zeszłym sezonie przez Carlo Ancelottiego to było dla Rosjanina za mało, dziś ta lokata jest dla londyńczyków poza zasięgiem.

Jose Bakero ujął sterników Lecha utopijnymi wizjami stworzenia silnego europejskiego klubu, prezentującego piękny dla oka futbol. Założenia taktyczne i ustawienie zespołu wywodziły się wprost z najlepszego klubu świata. Przeszczepiać miał je nie byle kto - genialny hiszpański rozgrywający, chowający się pod skrzydłami Johana Cruyffa.

Niestety, okazał się kiepskim trenerem, a do tego świetnym bajkopisarzem. Cała idea wydawała się od samego początku co najmniej dziwna. Każda liga ma swój poziom i styl. Nasza styl ma kiepski, poziom niski. W stosunku do czołowych lig mamy dziesiątki lat straty. Nie zmieni tego jeden czarodziej, który stanie i oznajmi, że od dzisiaj jego piłkarze, mający braki techniczne, które są już nie do przeskoczenia, będą się wzorować na Barcelonie.

Jeśli Lech ma tak kiedyś zagrać, to należy szkolić najmłodsze dzieci od początku według najlepszych wzorców i liczyć na to, że za kilkanaście lat będą one w stanie to zrobić. Do tego czasu klub musi jakoś funkcjonować. Wygrywać mecze w lidze, grać w europejskich pucharach.

„Mała Barcelona” umarła w potwornych męczarniach, za to z wysokim posiadaniem piłki. Na więcej nie było jej stać. Pora wrócić na ziemię, żyć tu i teraz i wygrywać to co jest do wygrywania. Intencje szefów Lecha były szlachetne, jednak „projekt Bakero” skończył się ogromną katastrofą, z której trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Drugiej Barcelony nie będzie ani w Londynie, ani w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski może być za to silny Lech, który nikogo nie kopiuje, a sam wyznacza standardy jakości. Tak jak za czasów Franciszka Smudy.

Grzech drugi: Zmarnowanie potencjału zespołu
Jeśli ktoś przejmuje najlepszy zespół w kraju i w ciągu jednego roku jego podopieczni zapominają jak się gra w piłkę i o co chodzi w futbolu, to nie można tego inaczej nazwać. Lecha w lidze nie boi się już nikt, nawet ŁKS przyjeżdżał do Poznania z nadziejami na punkty. Niedawne czołowe postaci ligi, a także reprezentanci swoich krajów obniżyli loty tak drastycznie, że trwają żywe spekulacje, czy jest jeszcze dla nich w Kolejorzu miejsce.

Taktyka i ustawienie zespołu nie zostały dostosowane do potencjału i możliwości drużyny, a to piłkarze zostali na siłę wtłoczeni w system, w którym nie czują się dobrze. Semir Stilić z zawodnika kluczowego przeistoczył się w ligowego przeciętniaka i już dawno nie pokazał swoich ogromnych umiejętności. Dimitrije Injac jest cieniem samego siebie i zasłużenie zbiera fatalne recenzje. A są to tylko dwa przykłady.

Niemal o każdym zawodniku Kolejorza można by ułożyć tak skonstruowane zdanie, mówiące o tym co ów zawodnik pokazywał przed przyjściem Bakero, a co pokazuje teraz. Poza Artiomem Rudniewem jest to obraz czystej nędzy. Pozostaje wierzyć, że następnemu trenerowi uda się reanimacja tego składu. Żal byłoby wietrzyć całą szatnię. O czasie na to potrzebnym i poniesionych ofiarach nie wspominając.

Grzech trzeci: „Muy bien” (hiszp. „Bardzo dobrze”
Bartosz Bosacki podkreśla w wywiadach, że jest to ulubiony zwrot hiszpańskiego szkoleniowca. „Bosy” przytacza tutaj anegdotę z ubiegłego sezonu, gdy Lech przegrał w Krakowie z Wisłą 0:1 nie stwarzając żadnej groźnej okazji. Mimo to, dla Bakero wszystko było właśnie „muy bien”, co rozwścieczyło ówczesnego kapitana poznaniaków.

Brzmi znajomo? Hiszpan był mistrzem wciskania kitu po przegranych meczach, gdy należało po prostu spuścić głowę i pogratulować przeciwnikowi. Kolejorz - zdaniem byłego szkoleniowca - zazwyczaj grał bardzo dobrze, realizował założenia taktyczne tak jak należało i miał swoje sytuacje. Na przeszkodzie w odnoszeniu zwycięstw stawał tylko ogromny pech.

Najgorsze jest to, że ten sposób myślenia prawdopodobnie udzielił się piłkarzom. W sumie trudno się dziwić. Skoro szef mówi że wszystko jest „muy bien”, to co tu poprawiać i nad czym się zastanawiać? Teraz zawodników czeka bolesny proces uświadamiania sobie, jak bardzo daleko jest im do tego, żeby było bardzo dobrze.

Grzech czwarty: Brak umiejętności wyciągania wniosków i naprawy błędów
Gdyby ktoś policzył ile razy Jose Mari Bakero obiecywał poprawę wyników Lecha, wyszłaby spora liczba. Hiszpan przepracował z Kolejorzem trzy okresy przygotowawcze, a oczekiwanego progresu w rezultatach i grze wciąż nie było. Trener nawet jeśli wiedział w czym leżały przyczyny słabej postawy podopiecznych, to nie umiał wyeliminować tych błędów. Na jedno wychodzi. On był bezradny i jego zespół na boisku również.

Grzech piąty: Rotacje i niezrozumiałe decyzje personalne
Dziennikarze i statystycy z całego świata co jakiś czas udowadniają, że stosowanie dużych rotacji w zespole nie odbija się na wynikach tylko w najlepszych klubach i to takich, które mają wykrystalizowany i zgrany ze sobą trzon drużyny.

W innych przypadkach takie niewymuszone zmiany po prostu przeszkadzają. Bakero rotował składem Lecha niczym chłopiec zafascynowany graniem w Football Managera. Potrafił nie wystawić lidera Kolejorza w pierwszym składzie w ważnych meczach, czy też promować zawodnika mimo że ten w sposób oczywisty odstawał poziomem od reszty grupy.

Przede wszystkim jednak, nie wykorzystywał meczów sparingowych, by zgrać ze sobą trzon zespołu. Lechici nie za długo podczas obozów grali w zestawieniach, które potem posyłane były do boju o ligowe punkty. Trener wolał dać pograć wszystkim, licząc że da to lepsze efekty. Rezultat był jednak taki, że Kolejorz z zespołu, przeistoczył się w grupę piłkarzy.

**Grzech szósty: Br

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto