Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siedem grzechów poznańskiej kultury

Stefan Drajewski
Stefan Drajewski
Stefan Drajewski A. Szozda
Rok temu pisałem w tym miejscu, że w Poznaniu model dworski w zarządzaniu kulturą trzyma się mocno. Wydawało mi się wtedy, że starania miasta o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury i wybory samorządowe zaowocują wielką zmianą.

Uwaga na cenzora
Tymczasem już w lipcu mieliśmy lekcję pokazową, gdzie władza ma artystów. Wiceprezydent Poznania Sławomir Hinc wezwał artystkę Ewę Wójciak na dywanik i zrugał, jak śmiała wraz z kolegami aktorami z Teatru Ósmego Dnia podpisać się pod listem w obronie posła Palikowa. Scenka rodzajowa rodem z głębokiej komuny, kiedy to sekretarz partii w Komitecie Wojewódzkim PZPR wzywał na dywanik niepokornego artystę, który ośmielił się wychylić przeciwko obowiązującej linii partii.

Panna na wydaniu
W październiku okazało się, że Poznań nie został zakwalifikowany na tak zwaną krótką listę kandydatów miast ubiegających się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Przegraliśmy z Gdańskiem, Lublinem Warszawą i Wrocławiem. Tego samego dnia zaczęło się poszukiwanie winnego. Mnie ta decyzja nie zdziwiła, bo lato tego roku spędziłem w Trójmieście i na własne oczy widziałem, jak tętni ta metropolia, co się tam dzieje, jak inwestuje się w kulturę… Znam bardzo dobrze Wrocław, i chociaż do wielu spraw robionych w tym mieście dla kultury mam poważne zastrzeżenia, to konia z rzędem temu, kto wskaże mi w Poznaniu choćby taki sam rozmach inwestycyjny w tej dziedzinie.

Nie zaskoczyła mnie na tej liście obecność Lublina, bo bardzo często tytuł przypada właśnie miastom "pogranicza", miastom tej wielkości. Jedynym zaskoczeniem była Warszawa. Nie przekonała mnie spiskowa teoria dziejów, że ktoś coś załatwił.

Kilka tygodni temu wziąłem do ręki dokument "Poznańska burza kulturalna" i znalazłem winnego. Wystarczy otworzyć stronę 72 gdzie autorzy sami napisali ekspertom ściągę, dlaczego Poznań nie zasługuje na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury:
- zachowawczość w przyjmowaniu nowych rozwiązań
- podziały w środowisku artystycznym, niedostatek kooperacji
- ograniczona liczba aktywnych odbiorów kultury
- brak infrastruktury kulturalnej w niektórych dzielnicach miasta
- bardziej tradycyjne niż nowatorskie podejście mieszkańców Poznania do spraw związanych z kulturą
- niedostatki długofalowej polityki kulturalnej miasta
- utrwalony wizerunek miasta jako silnego ośrodka gospodarczego a nie kulturalnego.

Ktoś, kto nie zna miasta, a przeczytał "siedem grzechów kulturalnego Poznania", miał jasność, że nie warto wspierać takie miasto w staraniach o tak prestiżowy tytuł. Przecież ubiegający się o pannę kawaler nie przychodzi do teściów i nie mówi, dajcie mi rękę córki, bo lubię wypić, mam ciężką rękę, będę waszą córkę trzymał krótko...

Wręcz przeciwnie, robi wszystko, aby sprzedać się z jak najlepszej strony. Tak samo postępuje panna na wydaniu. Nie zdradza się, że ma charakter zołzy, że lubi rządzić...

A w Poznaniu bez zmian
Wydawało się, iż w Poznaniu po wyborach samorządowych nowy stary prezydent podziękuje swojemu dotychczasowemu zastępcy i poszuka kogoś, kto będzie się znał na kulturze, kto znajdzie nić porozumienia i przyczyni się do zasypania "podziałów w środowisku artystycznym" (patrz siedem grzechów w kulturze Poznania), na co zwracali uwagę autorzy wniosku o tytuł ESK). Tymczasem wszystko zostało po staremu. Wiceprezydent Hinc nie zmienił ani gabinetu, ani zakresu obowiązków. Skonsolidowało się natomiast środowisko artystyczne. Powstał Sztab Antykryzysowy, który ma ambitne plany ratowania kultury, prawdziwie obywatelska inicjatywa, taka, o jakiej marzy każdy demokratyczny kraj. W sztabie znaleźli się krytycy wiceprezydenta Hinca, który stał się synonimem kultury w Poznaniu i ci, którzy złożyli mu hołd lenny, kiedy wszedł w konflikt z Ewą Wójciak.

Kilkanaście dni później grupa bardziej radykalnie nastawionych profesorów i artystów wystosowała list do prezydenta Ryszarda Grobelnego, aby odwołał Sławomira Hinca z zajmowanego stanowiska. Pan prezydent list przeczytał, obiecał spotkać się w styczniu z jego autorami i swojego stanowiska wobec podwładnego nie zmienił. W końcu każdy szef ma prawo dobierać sobie współpracowników.

Kibicuję Sztabowi Antykryzysowemu, ale nie podoba mi się w nim jedno: przypomina niegdysiejszy Front Jedności Narodowej - jest w nim miejsce dla każdego. W przypadku autorów listu do prezydenta Grobelnego daje się wyczuć naiwność klerka. Polityk myśli od wyborów do wyborów, a nie w perspektywie choćby dwudziestu lat (hierarchowie kościelni w takim przypadku mówią, że oni myślą w perspektywie wieczności). Poza tym, czas listów minął. Nikt się już nimi nie przejmuje.

Po burzy - zapewniali autorzy hasła "Poznańska burza kulturalna" - powinna pojawić się tęcza. Poznań w minionym roku przeżył kilka burz. A tęczy jak nie widać, tak nie widać. Przepraszam, jest zima. Może pojawi się z wiosną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto