Na początku kwietnia pisaliśmy o rozpoczynającym się remoncie Grunwaldzkiej na odcinku od Ściegiennego do Bułgarskiej. Z naszych informacji wynikało, że remont potrwa około 2 miesięcy. Tymczasem od jakiegoś czasu docierały do nas wiadomości o ślimaczym tempie prac. Wkurzeni kierowcy (nie bójmy się używać tego słowa) jeżdżący objazdem do Bułgarskiej, z tygodnia na tydzień trafiali na coraz większe dziury które, to trzeba przyznać, były łatane, ale prowizorycznie. Cały ruch prowadził urokliwymi ulicami, ale co z tego?
Dziś mijają dwa miesiące od pierwszego artykułu, a na budowie bezruch. Rano było tu siedmiu ludzi i dwie opuszczone koparki. Część ekipy nosiła po kilkaset metrów krawężniki. Inni grabili. Generalnie panował spokój i sielankowy nastrój. I trudno winić pracowników, ale na pierwszy rzut oka widać, że coś tu jest ,,nie halo''.
Dorota Wesołowska z poznańskiego Zarządu Dróg Miejskich obiecała, że sprawdzi postęp prac i dotrzymywanie terminów umów. Według niej wykonawca przebudowy poinformował, że na tym etapie prac zostały odkryte ,,kolizje infrastruktury podziemnej, gł. wodociągowej''. - W związku z zaistniałą sytuacją należało przeprojektować kolizyjne fragmenty - czytamy w nadesłanym piśmie. - Przewidujemy, że istniejąca organizacja ruchu w związku z przebudową ul. Bułgarskiej w ciągu ul. Grunwaldzkiej, na tym etapie prac może potrwać do ok. 15 lipca br.
Trudno oprzeć się wrażeniu, ze ,,kolizja'' ratowana siłami 7 ludzi wygląda śmiesznie. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
Czytaj też: Czas utrudnień na Grunwaldzie. Kierowcy pojadą objazdami
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?