Teraz dzieci są wożone przez rodziców do szkół na Piątkowo albo do podstawówki przy ul. Boranta na Naramowicach. To ponad trzy kilometry. A problem będzie narastał, bo osiedla się rozrastają i dzieci przybywa.
- Szacujemy, że już teraz mieszka u nas około 400-500 dzieci do 10 roku życia - rozkłada ręce Olaf Basiński ze Stowarzyszenia Przyjaciół Umultowa. - A jak zostaną oddane do użytku nowe budynki przy Boranta i wprowadzą się tam rodziny z dziećmi, to w tamtej szkole może zabraknąć miejsc dla naszych. I co wtedy?
Co ciekawe, miejsce pod szkołę jest wyznaczone od lat - ma ona stanąć przy ulicy Zagajnikowej. Ale kiedy - nie wiadomo, bo grunt zaplanowany pod szkołę jest prywatny - miasto musiałoby go więc wykupić. Przedstawiciele osiedli byli w tej sprawie w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, by dowiedzieć się, kiedy będą mogli starać się o budowę swojej szkoły - ale z MPU odesłano ich do Wydziału oświaty, bo to on decyduje o inwestycjach oświatowych.
Ale w Wydziale Oświaty również nikt nie umiał im udzielić odpowiedzi, czy szkoła powstanie, a jeśli tak, to kiedy to będzie. "Jest w planach do realizacji" - usłyszeli osiedlowi samorządowcy. Bo najpierw trzeba by wykupić grunt, a tym się już Wydział Oświaty nie zajmuje, więc nie wie, kiedy to nastąpi.
Zdesperowani działacze zwrócili się z pismem do komisji oświaty, by radni rozważyli budowę szkoły dla tych osiedli i - jeśli będzie to możliwe - coś z tym zrobili. Sprawa budowy odkładanej pod pretekstem, że na prywatnym gruncie, bardzo zdziwiła radnych.
- Czy nie jest możliwa inna lokalizacja tej szkoły? Czy miasto nie dysponuje działką, na której można by wybudować szkołę? - dociekał radny Sławomir Smól.
- Z tym pytaniem musimy się zwrócić do Wydziału Gospodarki Komunalnej - wyjaśniała przewodnicząca komisji, Lidia Dudziak. - Bo jeśli są takie działki, to można albo tam wybudować szkołę, albo właścicielowi gruntu obecnie zaplanowanego pod szkołę zaproponować wymianę.
Radną Katarzynę Kretkowską zdziwił z kolei fakt, że dzieci nie są dowożone do szkoły szkolnym autobusem - przysługuje to wszystkim uczniom, które mają do szkoły więcej niż trzy kilometry. Jednak jak się okazało, na osiedlach nikt o tym nie wiedział i dlatego nikt o takie rozwiązanie nie wystąpił. Wszyscy rodzice dowozili dzieci do szkół własnymi siłami.
- Tu już nie jest miasto, tu już jest wieś. My nie mamy nic, tylko radę osiedla - mówił z goryczą Adam Urbański, przewodniczący Rady Osiedla Morasko. - Jestem w radzie od 16 lat i widzę, że nic się nie dzieje.
Jednak, zdaniem przewodniczącej komisji, sprawa jest do rozwiązania - wymaga tylko pieniędzy i odrobiny dobrej woli. - Jeśli ją wykażemy, to z pewnością szkołę uda się wybudować - podsumowała.
Tematu nie zamierza też odpuścić Wydział Oświaty, jak zapewnił jego wicedyrektor Piotr Mróz.
komunikacja miejska, objazdy i parkingi, porady i ciekawostki |
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?