Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skandal w teatrze

Renata CICHARSKA
Fot. S. Szewczyk, R. Cicharska
Fot. S. Szewczyk, R. Cicharska
Konflikt o podłożu artystycznym między reżyserem a dyrektorem kaliskiej sceny doprowadził do skandalu w teatrze. Próba generalna w kaliskim teatrze przed premierą „Kawartetu” Ronalda Harwooda, w ...

Konflikt o podłożu artystycznym między reżyserem
a dyrektorem kaliskiej sceny doprowadził do skandalu w teatrze.

Próba generalna w kaliskim teatrze przed premierą „Kawartetu” Ronalda Harwooda, w reżyserii Mariusza Orskiego, zakończyła się wejściem policyjnej grupy interwencyjnej, skuciem kajdankami reżysera i wezwaniem posiłków w postaci ekipy medycznej kaliskiego pogotowia, szykującej się na domiemane przejęcie pacjenta z zaburzeniami psychicznymi.

Brudny Harry wysiada...

To, co późnym wieczorem, 21 marca, działo się w kaliskim przybytku Melpomeny przypominało kadry wyjęte z filmu sensacyjnego, a nie przebieg próby generalnej w przeddzień premiery spektaklu teatralnego. Między godziną 22, a 23 dyrekcja teatru zaalarmowała kaliską policję i pogotowie o awanturze z udziałem reżysera spektaklu, który miał jakoby grozić, że się zabije lub zabije kogoś innego i wymachiwał jakimś ostrym narzędziem. Na miejsce przyjechała grupa policjantów w pełnym bojowym rynsztunku (kamizelki kuloodporne itp.) oraz karetka kaliskiego pogotowia z kaftanem bezpieczeństwa, by ewentualnie unieszkodliwić furiata.

To nie żart

- Kiedy zobaczyłem antyterrorystów sądziłem, że to jakiś żart przebranych aktorów i od razu nie zareagowałem na komendę: „Stój, na podłogę! - mówi reżyser Mariusz Orski. - Szybko jednak przekonałem się, że to nie kawał, tylko rzeczywisty koszmar. Zostałem pchnięty, wykręcono mi do tyłu ręce, skuto kajdankami i przez scenę wyprowadzono do impresariatu, gdzie już czekała na mnie pani doktor z asystą.

Całym tym zdarzeniem zdaje się być mocno zbulwersowana doktor Iwona Waroch z kaliskiego pogotowia, która była przekonana, że jedzie do niebezpiecznego pacjenta z zaburzeniami psychicznymi, mogącego stwarzać zagrożenie dla otoczenia.

- W takich przypadkach zawsze towarzyszy mi nie tylko ratownik medyczny, ale i kierowca, bo różne rzeczy mogą się zdarzyć - mówi lekarka. - Tymczasaem zobaczyłam skutego kajdankami człowieka, którego po minucie rozmowy oceniłam, jako nie stwarzającego zagrożenia. Poprosiłam o rozkucie tego pana i stwierdziłam, że policja w roli ochrony nie jest mi potrzebna.

Doktor Iwona Waroch przeprowadziła dłuższą rozmowę z reżyserem, a nawet doprowadziła do jego konfronatacji z Robertem Czechowskim, dyrektorem teatru, by upewnić się, że nawet tego rodzaju prowokacja oko w oko z adwersarzem, nie wywoła (być może skrywanej) furii. Skoro nic takiego nie zdarzyło się, utwierdziło to lekarkę w przekonaniu, że jej interwencja jest najzupełnej niepotrzebna. Stwierdziła więc, co znalazło swój wyraz w raporcie, iż „pacjent jest spokojny, logiczny, z kontaktem, brak u niego jakichkolwiek objawów choroby psychicznej, brak też objawów nerwicy”. W tej sytuacji uznano również, że wezwanie karetki pogotowia ratunkowego nie było uzasadnione.

Milczenie i strach

Aktorzy wolą milczeć na temat ostatnich wydarzeń w teatrze i trudno im się dziwić, bo chcą tu jeszcze popracować. Nie udało się również porozmawiać z dyrektorem Czechowskim. Z relacji Mariusza Orskiego wynika, że między nim i dyrektorem teatru doszło do konfliktu na tle wizji adaptacji sztuki, sposobu prowadzenia aktorów, użytych rekwizytów. Słowem - chodziło o ostateczny kształt spektaklu, jaki chciał mu nadać reżyser. Natomiast z relacji Magdaleny Cajdler, asystentki dyrektora Czechowskiego wynika, że aktorzy od dawna sugerowali dyrektorowi, iż z reżyserem dzieją się dziwne rzeczy, że zachowuje się w stosunku do nich agresywnie. Na trzeciej, ostatniej próbie generalnej sprawy zaszły za daleko. Wedle M. Cajdler, reżyser na wyrażoną przez dyrektora Czechowskiego krytyczną opinię na temat spektaklu zareagował wybuchem agresji. Dlatego uznano, że jest mu potrzebna pomoc.

Orski - wstęp wzbroniony

Reżyser Mariusz Orski bezskutecznie próbował wejść do teatru w dniu premiery reżyserowanej przez siebie sztuki jako zwyczajny widz. Zadbała o to firma ochroniarska wynajęta przez dyrekcję i nie pomogły próby zdecydowanej preswazji podjęte przez osoby trzecie, że każdy z biletem w ręku lub zaproszeniem ma prawo wejść na widownię, bo teatr nie jest niczyją prywatną posesją.
Niedawne wydarzenia w kaliskim teatrze z pewnością będą miały ciąg dalszy, bo Mariusz Orski zapowiada dochodzenie w kwestii naruszenia jego dóbr osobistych i okrycia go niesławą, nie tylko w środowisku teatralnym.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto