– Konserwator zgłaszający zdarzenie przedstawiał je inaczej niż kobieta, która windą jechała. Pewne jest to, że zadziałały chwytacze, czyli urządzenia zabezpieczające kabinę windy. Nasze służby ustalą, co naprawdę się wydarzyło – mówi Ewa Dorobińska z dozoru. – W wyjaśnieniu okoliczności pomoże rejestrator, w jaki wyposażona jest każda winda.
Mieszkańcy klatki, w której doszło do awarii, twierdzą, że dotąd urządzenie się nie psuło.
– Winda długo się zamykała. Ale sądziłam, że tak jest ustawiona. Nigdzie więc tego nie zgłaszałam – mówi Magdalena Słoma.
Właściciele mieszkań w sąsiednich klatkach schodowych mają inne zdanie na temat wind, którymi jeżdżą.
– W naszej klatce winda psuje się często. Naprawy trwają długo, a serwis jest spoza Poznania – zaznacza Marta Stadnik.
Katarzyna Burkowska z firmy ADM Administracja i Zarządzanie Nieruchomościami zaprzecza, by windy w budynku przy Smardzewskiej psuły się często. Utrzymuje też, że dźwigi są regularnie serwisowane, co znajduje odzwierciedlenie w książce serwisowej.
Jak okazało się po kontroli Urzędu Dozoru Technicznego, winda nie spadała.
– Urządzenie jechało do góry z nadmierną prędkością i wtedy zadziałał ogranicznik prędkości. Ponieważ hamowanie było gwałtowne, osoba, która znajdowała się w windzie miała prawo poczuć się tak, jakby podłoga windy uciekła jej spod nóg. Ogranicznik będzie zabrany do badań. Musimy ustalić, dlaczego zadziałał i co było powodem zbyt dużej prędkości – dodaje Ewa Dorobińska.
Kontrolujący stwierdzili, że w windzie brakuje urządzenia do powiadamiania o awarii serwisu. Administrator musi taki system łączności zamontować.
Urząd nadzoru technicznego kontroluje windy raz w roku. O tym, jak często powinny być poddawane przeglądom, decyduje producent. Bywa, że dzieje się to i 2 razy w tygodniu.
– Zgłoszenia usterek są rejestrowane w książce serwisowej. W czasie jednego popołudnia na około tysiąc wind, jakimi się opiekujemy, mamy zgłaszanych od sześciu do ośmiu usterek – wyjaśnia Wiesław Frankiewicz ze Spółdzielni Usług Antenowych i Dźwigowych.
W windach bywa niebezpiecznie
W ostatnich latach wypadek przy Smardzewskiej nie był jedynym, do którego doszło w windach w blokach w Poznaniu.
- Maj 2010 – do wypadku doszło na osiedlu Sobieskiego 26. Dwóch 13-latków jeździło dla zabawy na dachu windy w 10-piętrowym bloku. Jeden z nich został uderzony w głowę przez metalowy element w szybie dźwigowym.
- Marzec 2009 – na dachu windy w bloku na osiedlu Czecha znaleziono martwego konserwatora. Na jego ciele nie było widocznych obrażeń. Prawdopodobnie zasłabł w trakcie pracy.
- Jesień 2008 – mieszkańcami Rataj wstrząsnęła seria podpaleń wind. Pod koniec listopada ktoś podłożył ogień w windzie na osiedlu Oświecenia 98. Mieszkańcy mogli korzystać z drugiego dźwigu do początku grudnia, kiedy i tę windę spalono. Podpalacz był też w trzech blokach na osiedlu Orła Białego: 76, 89 i 116 oraz na Piastowskim 18 (tam nie podpalił windy, lecz stos wycieraczek przy drzwiach do mieszkania). Strażacy nie mieli wątpliwości: windy nie mogły same się zapalić. Podpalacza jednak nie złapano, a sprawę umorzono.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?