Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć niewypadkowa?

Barbara SADŁOWSKA
„Odszedł tak nagle i niespodziewanie(...), a mógł jeszcze tak wiele ludzkich istnień uratować”. (z nekrologu prof. Janusza Sowiera). Fot. A. Szozda
„Odszedł tak nagle i niespodziewanie(...), a mógł jeszcze tak wiele ludzkich istnień uratować”. (z nekrologu prof. Janusza Sowiera). Fot. A. Szozda
Gdzie profesor Janusz Sowier przebywał po wizycie u żony? Czy ktoś przyczynił się do jego śmierci? Policja nadal ustala, co działo się w ostatnich godzinach życia jednego z najlepszych poznańskich chirurgów.

Gdzie profesor Janusz Sowier przebywał po wizycie u żony?
Czy ktoś przyczynił się do jego śmierci? Policja nadal ustala, co działo się
w ostatnich godzinach życia jednego z najlepszych poznańskich chirurgów.

Wiadomo, że odwiedził chorą żonę w szpitalu. W niedzielę, 1 maja wezwał pracowników firmy, która ochraniała jego dom na poznańskim Szczepankowie. Gdy przyjechali, profesor siedział przed budynkiem. Obok leżała jego broń. Lekarz był półprzytomny. Nie potrafił powiedzieć, co się stało. Przewieziono go do szpitala przy ul. Szwajcarskiej, gdzie stwierdzono uraz czaszki i krwiak mózgu. Po operacji stan profesora jednak nadal się pogarszał. Zmarł 10 maja na oddziale IOM kliniki na Przybyszewskiego.

Plotki i fakty

Nagła śmierć 66-letniego kierownika Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej i Endokrynologicznej AM w Poznaniu wzburzyła środowisko lekarskie. Mówiono, że przyczyną zgonu było brutalne pobicie. Ale nie było świadków napaści i najbardziej pospolitego motywu – kradzieży lub włamania. Nic nie zginęło, profesor nie został obrabowany, dom był nietknięty.

Także sekcja nie dała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co spowodowało śmiertelny uraz głowy. Najbardziej prawdopodobna wydawała się wersja, że był to nieszczęśliwy wypadek. Upadek na schodach i uderzenie głową w stopień. Zakładano, że lekarz mógł wezwać ochronę, gdy zaczął tracić przytomność. Broń mogła wypaść przypadkowo... Mogła, ale nie musiała.

Nadal wątpliwości

Rekonstruując przebieg wydarzeń, można także przyjąć, że lekarz świadomie wyciągnął broń i wezwał ochroniarzy, bo został zmuszony do obrony. Przed kim? To właśnie próbuje ustalić policja, która nadal prowadzi postępowanie pod nadzorem Prokuratury Poznań Nowe Miasto. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, sprawdza, czy profesor miał wrogów – także wśród byłych pacjentów albo ich rodzin. - Od początku, kiedy przewieziono doktora do szpitala na ul. Kurlandzkiej, prowadzimy postępowanie sprawdzające – poinformował Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy poznańskiej policji. – Prowadzącym postępowanie zależy na tym, żeby ustalić, gdzie był, kiedy wyszedł od żony. Ten czas staramy się odtworzyć. Nie wiemy, gdzie był, co robił, co się z nim działo. U profesora wykryto śladowe ilości alkoholu (0,7 prom). Nie wiadomo jednak, gdzie ani z kim mógł coś wypić. Niepokojąca i nie do końca wyjaśniona jest też kwestia broni lekarza. Wprawdzie na razie nie ma dowodów, że śmierć prof. Janusza Sowiera nie była skutkiem nieszczęśliwego wypadku, ale wątpliwości pozostały...

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto