- Sprzedaż spadła o połowę - mówi Andrzej Restel, właściciel placu opałowego Restan w Poznaniu. - Od 1994 roku, czyli odkąd pracuję w branży węglowej, nie pamiętam tak słabej zimy. Rok temu o tej porze kursowały non stop cztery samochody z opałem, a dowóz trzeba było rezerwować z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Dzisiaj siedzę i czekam na klientów.
Zobacz także: Mniej pieniędzy na odśnieżanie poznańskich ulic
Nie ma chętnych na węgiel, nie ma też chętnych na łopaty do śniegu, bo po co komu łopata przy temperaturze 9 stopni w plusie? Półki w poznańskich supermarketach uginają się od niepotrzebnych nikomu zimowych akcesoriów - szyp do śniegu, soli do posypywania chodników i skuwaków do lodu.
- Zainteresowanie jest bardzo słabe - przyznaje Rafał Kurowski z Castoramy. - Zeszłej zimy momentami nawet brakowało łopat do śniegu, a w tym roku mamy ich tyle, że moglibyśmy zaopatrzyć pół Poznania. Chętnych do ich kupowania nie ma jednak prawie w ogóle.
Cały artykuł przeczytasz na stronach Głosu Wielkopolskiego
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?