Na co dzień ciężko pracują. Są wśród nich alpiniści przemysłowi, ale także copywriter czy agent celny. W wolnych chwilach spełniają swoje pasje - wspinają się, latają na paralotni, nurkują i pływają.
- Spłynęliśmy w tym kraju z kolegami wszystko co ciekawe i co nieciekawe - przyznaje poznaniak Marcin Wieszczeczyński, 35 lat, z wykształcenia geograf.
Kapitanem tratwy, którą zwodują w czwartek na Warcie na wysokości Młodzieżowego Domu Kultury nr 1 przy Drodze Dębińskiej będzie jego wspólnik, najstarszy z całej ekipy Paweł Mejziński. Razem prowadzą firmę, która zajmuje się pracami na wysokościach.
Pokład, na którym spędzą 4 najbliższe dni będzie miał wymiary 7 na 15 metrów. Na połowie tratwy w części rufy powstanie domek z winylu, z przodu w beczce z piaskiem będzie można rozpalić ognisko i gotować w kociołku. Uczestnicy spływu chcą bowiem spędzić większość czasu na wodzie - na ląd planują schodzić tylko, aby uzupełnić prowiant.
- Szacujemy, że budowa tratwy zajmie nam około 10 godzin - mówi Marcin Wieszczeczyński. - Cała inwestycja zamknie się w kwocie 1200 zł, bo tratwa zbudowana zostanie głównie z plastikowych baniaków i drewna. Początkowo zakładaliśmy, że użyjemy do tego styropianu, jednak ten ma gorszą wyporność, nasiąka wodą, a poza tym kruszy się i jest nieekologiczny.
Konstrukcja będzie miała wyporność około 2000 kg. Załoga, balast i jedzenie powinny ważyć nie więcej niż 1000 kg.
- Popłyniemy z prądem, bez żadnego silnika, będziemy go używać jedynie do manewrów lub w sytuacjach awaryjnych, jak na przykład odsunięcie się od barki - wyjaśnia Marcin Wieszczeczyński. - Spełnimy też wymagania ustawy o żegludze śródlądowej, będziemy mieli światła awaryjne, tak aby móc płynąć w nocy.
Bo czasu na dopłynięcie do Szczecina nie mają dużo. Aby im się udało muszą próbować płynąć po zmroku. Gdy dwóch uczestników będzie wachtować, reszta będzie mogła spać. A na wachcie trzeba będzie uważać, bo na Warcie jest niski poziom wody. Tratwa będzie miała wprawdzie minimalne zanurzenie, około 20 cm, ale nie będzie za bardzo sterowna i jeżeli nie utrzyma się w nurcie, a ucieknie gdzieś w bok może ulec uszkodzeniu.
- Żeby płynąć kilometr wolniej niż prąd będziemy ciągnąć z tyłu ciężarek, wtedy tratwa powinna być bardziej sterowna - mówi Marcin Wieszczeczyński.
Jak przyznają spływ to dla nich czysta rekreacja, bo z rzeki widać mniej, więc ma się wrażenie bycia wyizolowanym. Do tego o tej porze roku rzeki wyglądają bardzo ładnie. Nie upierają się też, żeby dopłynąć do Szczecina, na pewno chcą dotrzeć do Odry.
Wyprawę planują rozpocząć w czwartek po godzinie 20, gdy zrobi się już szaro.
- Odpalimy wtedy lampiony i popłyniemy z prądem - mówi Marcin Wieszczeczyński.
W spływie wezmą też udział: Kuba Bąk, Piotr Frąckowiak, Andrzej Goszcz, Tomek Marciniak i Łukasz Mikołajczak.
Aby zobaczyć wszystkie zdjęcia, przejdź do galerii
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?