Polscy siatkarze są coraz bliżej awansu do finału Ligi Światowej. Po drugiej wygranej
z Brazylią do pełni szczęścia brakuje już im tylko jednego zwycięstwa w dwumeczu
z Portugalią.
Mimo wczesnej pory kibice w sobotę nie zawiedli i wypełnili widownię katowickiego ,,Spodka''. Doping, podobnie jak podczas piątkowego, pierwszego meczu obu drużyn - był ogłuszający.
Blokowanie Giby
Pierwszy set był wyrównany. Polacy kilka razy udanie zablokowali ataki jednego z najskuteczniejszych Brazylijczyków - Giby. Cały czas - od stanu 15:15 - minimalną przewagę mieli podopieczni trenera Waldemara Wspaniałego. Końcówka należała już zdecydowanie do Polaków i po autowej zagrywce Andre set zakończył się wynikiem 25:22.
Także na początku drugiej partii prowadzili gospodarze. Potem od stanu 5:5 przeważali Brazylijczycy. Polacy gonili i po asie serwisowym Roberta Szczerbaniuka remisowali 17:17. To był ostatni remis w secie, bowiem Brazylijczycy zagrali skuteczniej i atak Nalberta dał im 25. punkt.
Niezwykle emocjonujący i wyrównany był set trzeci. W drużynie gości najgroźniejszy był Andre, który punkty zdobywał zarówno z zagrywki jak i w ataku. Ze strony polskiej ,,spustoszenie'' po drugiej stronie siatki siał Dawid Murek. Przy stanie 25:25 to on zdobył dwa rozstrzygające dla losów tej partii punkty.
Zmęczenie rywala
W kolejnej odsłonie biało-czerowni tylko na początku nawiązali równorzędną walkę. W miarę upływu czasu rosła przewaga Brazylijczyków (5:7, 6:10, 8:15). Trener Wspaniały pozwolił odpocząć Murkowi, Pawłowi Zagumnemu i Piotrowi Gruszce. Chodziło o zmęczenie rywala przed tie-breakiem. Polacy ,,wyciągnęli'' wynik na 21:24, ulegając ostatecznie 21:25.
W piątym secie początkowo wydawało się, że taktyka polskiego trenera na nic się zdała. Polacy tylko statystowali rywalom, którzy zdobywali punkt za punktem. Było 1:6, 2:7. I wtedy na zagrywkę poszedł Murek. Z jego podaniami już wcześniej goście mieli spore kłopoty, ale on przeszedł samego siebie. Silna zagrywka Murka ustawiała akcje gości, a w dodatku Polacy zagrali pewnym blokiem. W efekcie wyrównali na 7:7. A potem, niesieni dopingiem poszli za ciosem. Na twarzy trenera ,,canarinhos'', Bernardo Rezende zagościł wyraz niedowierzania, kiedy jego zespół tracił kolejne punkty, przegrywając seta i mecz. Absencja w sobotnim meczu Sebastiana Świderskiego wynikała z kontuzji kolana.
Za dużo wzlotów i upadków
Polacy grają obecnie dużo lepiej niż w zeszłym roku - mówił po meczu kapitan Brazylijczyków, Nalbert. Za dużo było w naszej grze wzlotów i upadków. Prowadząc 6:1 w piątym secie dobry zespół nie powinien przegrać. Polakom wychodziło w tie-breaku wszystko, grali na luzie - przyznał z kolei trener Rezende.
3:2 (25:22, 23:25, 27:25, 21:25, 15:12).
Polska: Zagumny, Gruszka, Nowak, Murek, Prygiel, Szczerbaniuk, Musielak (libero) oraz Siezieniewski, Wagner, Stancelewski, Gołaś.
Brazylia: Lima, Henrique, Giba, Andre, Nalbert, Gustavo, Sergio (libero) oraz Anderson, Ricardo.
Widzów: 11.500.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?