SPORTOWE PATOLOGIE RADOSŁAWA PATRONIAKA - Brawurka po polsku

Mój starszy kolega redakcyjny przed igrzyskami w Turynie wyraźnie się ożywił. Przyjmował zakłady na ilość medali, jakie mają zdobyć we Włoszech nasi reprezentanci. Trochę byłem tym faktem zaskoczony, bo przed erą Adama Małysza pomysł z typowaniem biało-czerwonych do podium, na tego typu imprezie, powszechnie uznawano za szalony.

Od tamtego czasu wcale nie staliśmy się potęgą w sportach zimowych, a mimo to w niektórych gazetach można było przeczytać, że mamy szanse na medal już w pierwszym dniu zawodów. Szanuję i podziwiam kilku polskich sportowców, ale to chyba nie znaczy, że mam tracić poczucie rzeczywistości i uznawać za faworytów tych, którzy nimi nie są.
W przeciwieństwie do Niemców Polakom z atomowego startu nic nie wyszło. Sytuację w sobotę wieczorem mogła uratować para sportowa, ale Mariuszowi Siudkowi w jednej z figur przeszkodził krawat i o mało co nie wylądował na lodzie. Lądowanie znacznie lepiej wychodzi dziewczynkom z popularnej kreskówki ,,Atomówki”. Trzy bohaterki mają następujące imiona: Bajka, Brawurka i Bójka. Oby tylko z występem naszych reprezentantów w Turynie nie było podobnie. Przed wyjazdem na igrzyska wszystko miało być jak w bajce, czyli była też brawurka w wypowiedziach, a po powrocie do kraju będzie już tylko bójka na słowa... z działaczami i mediami.
Brawurka pęłną gębą rządzi również w polskiej piłce. No bo przecież jedziemy na mundial, o Euro zagramy w najliczniejszej grupie, a na transfery wydajemy setki tysięcy złotych. Nie tylko na transfery, ale także na wypożyczenia, czego dowodem długo negocjowane przejście Damiana Nawrocika z Lecha do Arki Gdynia. Działacze z Bułgarskiej skasowali 115 tys. zł za jego trzymiesięczne wypożyczenie i na pewno mogą być zadowoleni z transakcji, podobnie jak sam piłkarz, który chciał zarabiać więcej niż w poznańskim klubie, ale wstydził się do tego przyznać. Bardziej jednak chyba powinni się wstydzić jego nowi pracodawcy, że przez pół roku opowiadali, że zarządzają biednym klubem...
Wracając do Lecha, to po ruchach transferowych trudno poznać, że duma Wielkopolski szykuje się do fuzji z wroniecką Amiką. Drużynę wzmocnił Bartosz Bosacki, a na celowniku działaczy są też Rafał Grzelak i Przemysław Kaźmierczak, choć temu ostatniemu bliżej do Krakowa niż do Poznania. W Pogoni utalentowany pomocnik raczej nie zostanie, bo jak sam przyznał, po treningach w Kraju Kawy trudno mu będzie się przebić do jedenastki nowej Pogoni, złożonej głównie z brazylijskich graczy.
Eksperyment Antoniego Ptaka nie przypadł do gustu byłemu selekcjonerowi, Antoniemu Piechniczkowi. Jego zdaniem do akcji mógłby wkroczyć związek i wprowadzić ograniczenia w zatrudnianiu obcokrajowców. Przewiduje poważne reperkusje w postaci białej plamy w szkoleniu młodzieży i braku sukcesów na arenie międzynarodowej. Doświadczyliśmy już ponoć takiego kryzysu w latach 1986-2002, choć to moim zdaniem poważne uproszczenie, bo dwa awanse do powiększonych finałów MŚ nie uzasadniają tezy, że obecnie mamy lepszych piłkarzy niż piętnaście lat temu. Osobiście wolałbym, żeby PZPN rozwiązywał inne problemy niż egzotyczny wygląd drużyny portowców. Według Piechniczka rodzimy futbol przeżywa teraz okres prosperity. Trudno to jednak zauważyć po wynikach sparingów naszych czołowych klubów z przeciętnymi rywalami. Lech w sobotę przegrał z węgierskim Debreczynem 1: 3, Wisła Kraków – z rumuńskim Farulem Konstancja 0: 1, a Górnik Zabrze – z coraz słabszą Spartą Praga aż 0:5.