Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spoza miasta: Wyłowił z rzeki żywego psa w plastikowym worku

Spoza Miasta
Spoza Miasta
- Worek, ze skomlącym w środku psem osiadł na mieliźnie. Gdybym go nie znalazł zdechłby w męczarniach – mówi Bartosz Ślawski.

- Było bardzo gorąco więc poszedłem dla ochłody wykąpać się w Wisłoce – opowiada Bartosz. - W pewnym momencie usłyszałem jakieś piski, ciche skomlenie – mówi. - Jak można być tak bezlitosnym, żeby bezbronnego psa wrzucić w worku do rzeki. Przecież to nieludzkie

Z worka wystawało ucho

Skowyt dochodził z plastikowego worka, który zatrzymał się na mieliźnie. Był rozdarty, chyba o kamienie w rzece. Przez dziurę wystawało tylko ucho. W środku była na wpół żywa suczka.

– Początkowo na mnie warczała, i cała się trzęsła, ale uspokoiłem ją głaskaniem – dodaje Bartosz. Przeniósł zwierzaka na brzeg i wezwał policję. – Chwilę później na miejscu pojawił się też weterynarz, który z marszu chciał uśpić psa. Nie pozwoliliśmy na to.

Jak się okazało słusznie, bo bezbronny kundelek, z długą czarno - brązową sierścią i długimi spiczastymi uszami, był tylko wygłodzony i mocno przestraszony.

Czy ktoś ją przygarnie?

Suczką zajęli się pracownicy Miejskiego Zakładu Gospodarki Odpadami, którzy na nieczynnym wysypisku mają tymczasowy kojec.

– Piesek jest w dobrym stanie – mówi Józef Rydarowicz, kierownik MZGO. – Na razie zostanie u nas, a jeśli w ciągu miesiąca nie znajdzie się dla niego nowy właściciel, to oddamy go do schroniska.
W kojcu razem z psiakiem uratowanym z rzeki są jeszcze dwa malutkie szczeniaki, też suczki. Ktoś trzy dni temu porzucił je na ulicy. One też czekają na nowych właścicieli.

Dlaczego ludzie tak postępują?

– Jak widać nie zdajemy egzaminu z człowieczeństwa – mówi Halina Derwisz, prezes Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. – Odpowiedzialność powinniśmy wysysać z mlekiem matki, a tak się niestety się nie dzieje. Potem też nikt nas tego nie uczy. W efekcie matka porzuca dziecko, dziecko porzuca zniedołężniałych rodziców. Więc gdzie tu szukać litości dla psów - komentuje.

O brutalnym pozbywaniu się niechcianych pupili mówi wprost – to prawdziwa plaga.

– Nie ma dnia, żebyśmy nie dostali zgłoszenia o błąkających się psach czy kotach czy wręcz przywiązanych do drzewa w lesie i pozostawionych na śmierć głodową - mówi nie kryjąc oburzenia Derwisz.

Ten problem trzeba rozwiązać

- Wiem, że trudno jest mówić o problemach ze zwierzętami w obliczu powodzi i ludzkich tragedii, jakie nas doświadczają, ale wcześniej czy później trzeba będzie ten problem rozwiązać – podkreśla Derwisz. - W Polsce jest zdecydowanie za dużo psów i należy radykalnie ograniczyć ich populację, ale absolutnie nie poprzez usypanie, czy niehumanitarne zabijanie, tylko sterylizację i ograniczenia dla pseudohodowców.

To będzie trudne, bo "fabryki psów” to świetny interes. Suka ma młode 2 razy w roku, po 6 -12 szczeniąt, za które płaci się po kilkaset złotych. Z takiego handlu utrzymują się całe rodziny. Aby się o tym przekonać wystarczy pojechać choćby pod giełdę samochodową w Rzeszowie. Zdaniem Haliny Derwisz koniecznie trzeba wprowadzić w prawie obostrzenia i zezwolić na handel tylko za pozwoleniem.

- I powinniśmy raz na zawsze zrozumieć, że zwierzęta to nie rzeczy. Tak, jak ludzie czują i potrafią cierpieć. Dlatego najwyższy czas skończyć z pobłażaniem dla takiego bestialstwa – podkreśla.


Ewa Wawro, Bartosz z Jasła wyłowił z rzeki żywego psa w plastikowym worku, Nowiny

Piłka nożna w Poznaniu
Lech Poznań, Warta Poznań, Euro 2012 w Poznaniu

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto