W meczu na szczycie ekstraklasy niespodzianki nie było. Mistrzowie Polski rozegrali
jeden z najlepszych meczów w tym sezonie i rozgromili poznańską drużynę.
Lech był w sobotę bezradny. Próbował walczyć, ale koszmarne błędy popełniali obrońcy i bramkarz Krzysztof Kotorowski. Tylko niespełna przez kwadrans udało się naszej drużynie zachować czyste konto. Potem na boisku już niepodzielnie panowała Wisła.
Brożek show
Wiślacy objęli prowadzenie w 14. minucie. Marcin Baszczyński wrzucił piłkę w pole karne gości.
- Mowlik i Anderson wyraźnie się spóźnili i choć mieliśmy przewagę liczebną, Paweł Brożek przejął podanie i silnie strzelił. Moim zdaniem nie było to uderzenie nie do obrony - komentował tę sytuację trener Lecha, Czesław Michniewicz.
W 32. minucie było już 2:0. Radosław Sobolewski prostopadle podał do Pawła Brożka, który uciekł obrońcom Lecha, minął wybiegającego bramkarza i z bardzo ostrego kąta z prawej strony boiska zdołał posłać piłkę do siatki.
- Znowu zaspaliśmy, nie wiem, o czym myślał Anderson - dodaje Michniewicz.
Lech próbował kontratakować, ale tym razem obrona krakowian grała prawie bezbłędnie. Tuż przed przerwą nie popisał się tylko Tomasz Kłos, który niewiele przed polem karnym chwycił za koszulkę Piotra Reissa. Sędzia jednak nie zdecydował się ukarać nawet żółtą kartką piłkarza Wisły, choć mógł nawet wyjąć czerwoną!
Marzenia na korzystny wynik rozwiała akcja Wisły w 62. minucie. Paweł Kryszałowicz ograł Mariusza Mowlika, podał prostopadle do Brożka, który z 7 metrów posłał piłkę do siatki między nogami Kotorowskiego, zdobywając w meczu swą trzecią bramkę.
- Kryszałowicz obnażył braki szybkościowe Mowlika i było po meczu - przyznał trener Lecha.
Bramkarz pilnie potrzebny
W 65. minucie było już 4:0. W zamieszaniu podbramkowym Marek Zieńczuk strzelił silnie i precyzyjnie, nie dając żadnych szans bramkarzowi Lecha.
Poznaniakom udało się strzelić honorowego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Piotra Reissa, do piłki doszedł Krzysztof Gajtkowski i głową pokonał Radosława Majdana.
Wynik ustalił w 87. minucie Marek Penksa. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez Piotra Brożka, wepchnął piłkę do siatki.
- Kotorowski wpuścił 10 goli w ciągu tygodnia. Powinien odpocząć. Potrzebuję na piątek bramkarza. Niestety nie schudnę w kilka dni 10 kilo, więc nie ma wielkiego wyboru - narzekał po meczu Czesław Michniewicz.
Wisła Kraków - Lech Poznań 5:1
Bramki: 1:0 Paweł Brożek (14), 2:0 Paweł Brożek (32), 3:0 Paweł Brożek (62), 4:0 Marek Zieńczuk (65), 4:1 Krzysztof Gajtkowski (75-głową), 5:1 Marek Penksa (87-głową).
Wisła: Majdan - Baszczyński, Kłos, Głowacki, Dudka - Penksa, Cantoro, Sobolewski, Zieńczuk (83. Piotr Brożek) - Kryszałowicz (63. Kuźba), Paweł Brożek (76. Gołoś).
Lech: Kotorowski - Wójcik, Mowlik, Anderson, Telichowski - Zakrzewski (67. Topolski), Scherfchen (60. Nawrocik), Świerczewski, Samba Ba (56. Iwan) - Reiss, Gajtkowski.
Żółte kartki: Radosław Sobolewski, Dariusz Dudka (Wisła), Piotr Świerczewski, Mariusz Mowlik (Lech). Czerwona kartka Piotr Świerczewski (82, za drugą żółtą). Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom). Widzów 13 000.
Jerzy Engel
trener Wisły
Moja drużyna zagrała z ogromną ambicją i wielką wolą zwycięstwa. Wisła pokazała klasę. Ten wynik podbuduje psychicznie moich piłkarzy przed czwartkowym rewanżem z Vitorią.
Czesław Michniewicz
trener Lecha
Wisła pokazała nam miejsce w szeregu. Ci, którzy oczekiwali, że Lech w tym sezonie podejmie z Wisła walkę o mistrzostwo Polski, przekonali się w sobotę, że na to nas nie stać. Przegraliśmy wysoko, bo popełniliśmy zbyt wiele błędów indywidualnych w obronie.
Bohater meczu: Paweł Brożek
22-letni napastnik Wisły ośmieszył w sobotę obronę Lecha. Brożek na tle Andersona i Mowlika sprawiał wrażenie, jakby miał turbo doładowanie w nogach. Trzy z jego czterech strzałów znalazły drogę do siatki.
- Wiedzieliśmy, że obrona Lecha nie jest najmocniejsza i to wykorzystaliśmy. Potrzeba mi było trochę czasu, by po odejściu Maćka Żurawskiego i Tomka Frankowskiego wkomponować się w zespół. Cieszymy się ze zwycięstwa i stylu, w jakim zostało ono odniesione. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Taki wynik marzyłby mi się w czwartek w pojedynku z Vitorią Guimaraes - powiedział bohater sobotniego meczu.
W piątek zagramy dla kibiców
Rozmowa z Błażejem Telichowskim
Mecze z Okocimskim i Wisłą były pokazem waszej niefrasobliwości, co się dzieje z obroną Lecha?
- Porażka z Wisłą nie była przypadkowa. Krakowianie obnażyli wszystkie nasze braki i niedoskonałości. Niestety tracimy bardzo dużo bramek i trener szuka optymalnego zestawienia, stąd te rotacje w składzie.
Teraz Czesław Michniewicz ma chyba jeszcze większy ból głowy.
- Zdaję sobie sprawę, że raz prezentuję się lepiej, raz gorzej. Mam nadzieję, ze trener nie odstawi mnie od pierwszego składu i w piątek przeciwko Legii będę mógł się zrehabilitować za kiepski występ w Krakowie.
Po meczu z Górnikiem Zabrze, Piotr Lech powiedział, że wkrótce zejdziecie na ziemię i niestety jego słowa okazały się prorocze.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy zespołem, który walczy o mistrzostwo Polski. Przegraliśmy w Krakowie, ta porażka boli, ale to już przeszłość. Najważniejszy jest teraz mecz z Legią.
Można mieć obawy, czy po takiej klęsce Lech szybko odzyska równowagę. Różnie z tym bywało w przeszłości.
- Jestem przekonany, że tak. Dla nas pojedynek z Legią to wydarzenie sezonu. Będą tłumy na trybunach i musimy się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. Chcemy pokazać, że dwa ostatnie mecze, to były wypadki przy pracy, a nasze wysokie miejsce w tabeli nie jest przypadkowe. Zagramy dla kibiców. Chcemy, aby po wyjściu ze stadionu byli z nas dumni.
Rozmawiał: Marcin SMYTRY
Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?