ŚREM - Spółdzielcy orzekną o chorobie sąsiada

- Ktoś przyjdzie, ponarzeka, że go kręgosłup czy noga boli i dostanie kartę postojową - mówi Paweł Szymenderski, prezes spółdzielni, która wypowiedziała wojnę nadużywaniu pozwoleń do parkowania w miejscach dla niepełnosprawnych. Teraz dostanie je ten, którego sąsiedzi potwierdzą, że jest chory.

Wiemy doskonale, że wielu ludzi nas naciągnęło - mówi o uprzywilejowanych miejscach parkingowych Paweł Szymenderski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Śremie. Ta ma obowiązek wyznaczania tak zwanych "kopert" dla osób mających kłopoty ze zdrowiem.

Chodzi o weliminowanie osób wykorzystujących przywileje należne osobom chorym. Na sąsiadów skarżyli się mieszkańcy śremskiego blokowiska, administrowanego przez SM, wskazując osoby, które nieuczciwie korzystają z miejsc dla niepełnosprawnych. Problem w tym, że ten proceder trudno ukrócić. Ostatnio, jak poinformowali nas mieszkańcy Jezioran i Helenek wysokich, walczyć z nim zaczęła rada nadzorcza SM. Problem w tym, że zdaniem naszych Czytelników poszła o jeden most za daleko.

- Ja miejsca nie mam i go na razie nie potrzebuję - mówi o "kopertach" nasz Czytelnik, którego zbulwersowało wystąpienie Pawła Szymenderskiego w Telewizji Relax, gdzie obwieścił mieszkańcom pomysł rady nadzorczej. W myśl zarządzenia, które ma zostać wpisane do jednego z 18 obowiązujących spółdzielców regulaminów, ostateczna opinia o stanie zdrowia należeć będzie do sąsiadów. Przepis mówi, że osoba posiadająca werdykt zespołu orzeczników lekarskich Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie uprawniające do starań o kartę parkingową i co z tego wynika - o miejsce na parkingu, dodatkowo będzie musiała się starać o zgodę co najmniej 70 procent sąsiadów z dwóch najbliższych klatek schodowych, aby spółdzielnia przychyliła się do wniosku. - Dlaczego mam się przed kimś spowiadać, że moja żona jest chora, czy że ja jestem chory - denerwuje się Czytelnik na wspomnienie słów prezesa.

WIĘCEJ W DZISIEJSZYM WYDANIU GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO